Historia 14 sie 2021 | Krzysztof Drozdowski
Z szablą w dłoni ruszył w pościg za rewolwerowcem.

Bydgoscy ułani słynęli z krewkiego charakteru. Pomimo wielu incydentów, których dopuszczali się kawalerzyści trzeba powiedzieć, że ze wszech miar honor bym im najcenniejszy. Rodziło to wielokrotnie zatargi choćby z miejscowymi restauratorami. Honor w połączeniu z odwagą dawał jednak wymierne korzyści moralne.

W jeden z listopadowych wieczorów 1926 roku w Warszawie doszło do napaści na kobietę. Bandyta grożąc rewolwerem przystawionym do skroni i chwytając drugą ręką kobietę za gardło domagał się oddaniu mu pieniędzy i kosztowności. 

Nagle z bramy domu przy ul. Łowickiej 17, wybiegło dwóch mężczyzn, z których jeden (…) zaczął wołać o pomoc, drugi zaś w  mundurze wojskowym z gołą szablą w dłoni rzucił się w pościg za opryszkiem

- czytamy w prasowej relacji, która ukazała się następnego dnia w Dzienniku Bydgoskim.

Dalsza część wydarzeń była znacznie dramatyczniejsza.

Chcąc uniknąć pościgu i ujrzawszy, iż nadbiega kilku policjantów z rewolwerami w rękach, bandyta nagle się odwrócił  i dał do ścigającego go Antoniego Janickiego z plutonu łączności 16 pułku ułanów 4 strzały, poczem zawróciwszy chciał przeskoczyć przez płot, okalający skład z węglem. Dogonił go jednak odważny ułan i zamierzył się na niego szablą. Opryszek wycelował mu w pierś, lecz Janicki zdołał go wyprzedzić i szablą uderzył go w prawą rękę, w której trzymał rewolwer. W tym momencie padł strzał, lecz kula trafiła w ziemię, wskutek odbicia szablą ręki. W następnej sekundzie Janicki powtórnie uderzył opryszka płazem szabli w kark, wskutek czego ten upadł, straciwszy przytomność

- czytamy w relacji.

Antoni Janicki doskoczył do leżącego opryszka i przy użyciu swojego pasa związał tak, by po odzyskaniu przytomności nie mógł uciec. Po dotarciu na miejsce policji, oddał go w ich ręce,

Jak widać brawura połaczona z odwagą pozwoliły na uratowanie kobiety i złapanie bandyty. Nie był to jednorazowy bohaterski incydent w którym główną rolę odgrywali bydgoscy ułani. Zdarzały się również przypadki rzucania w nurt rzeki Brdy, gdy nieuważny pływak potrzebował pomocy lub gdy, co bywało nader częste, któryś z nie widzących dalszych perspektyw na życie bydgoszczan rzucał się, by w ten sposób dokonać swego żywota.

 

Krzysztof Drozdowski

Krzysztof Drozdowski Autor

Publicysta, autor wielu książek historycznych.