Terroryzm większości w bydgoskiej Radzie Miasta [FELIETON]
mat. ilustracyjny/ fot. Anna Kopeć
W związku z rezygnacją w funkcji wiceprzewodniczącego Rady Miasta przez Szymona Wiłnickiego (Inicjatywa Polska) konieczny był wybór nowej osoby na to stanowisko. W związku z tym Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości wniósł kandydaturę radnej Grażyny Szabelskiej, od niedawna pełnomocniczki wojewody kujawsko-pomorskiego ds. rodziny.
Inne z kategorii
Między wesołością a świętowaniem [WIDEO, KOMENTARZ]
Lepiej późno niż wcale? Refleksje nad budową S10 [KOMENTARZ, WIDEO]
Kontrkandydatką do tej funkcji była przedstawicielka Nowoczesnej Joanna Czerska-Thomas. Głosowanie odbyło się podczas środowej (26 maja) hybrydowej sesji Rady Miasta.
– Przypominamy, że jesteśmy jednym z nielicznych w historii samorządów, w których opozycja, klub liczący ponad jedną trzecią Rady Miasta, został praktycznie wycięty z prze-
wodniczenia komisjom merytorycznym, a także z prezydium Rady Miasta. Zgłaszamy kandydaturę osoby, która, mamy nadzieję, będzie pomostem między wojewodą a Radą Miasta Bydgoszczy – mówił we wtorek (25 maja) radny Jarosław Wenderlich.
Wtórował mu jeden z najstarszych samorządowców, Andrzej Młyński: – Odbieram to jako terroryzm większości, która nie dopuszcza nas do głosu. Wszystkie nasze wnioski są odrzucane, więc duża część mieszkańców Bydgoszczy, którą reprezentuje PiS, jest jakby ignorowana – wskazał. - Prezydent podkreślał, że jest prezydentem wszystkich mieszkańców, więc myślę, że koalicja rządząca ma teraz możliwość pokazania się z dobrej strony. [Mam nadzieję], że dopuści naszego przedstawiciela, że w końcu Rada będzie reprezentowana przez wszystkich mieszkańców – podkreślił.
Pominę tu zupełnie kwestię wysuniętej kandydatury.
W mojej opinii nie jest ona ani zła, ani dobra. Nieważne, kim byłaby osoba zaproponowana przez PiS na to stanowisko – i tak zostałaby potraktowana dokładnie w taki sam sposób. Używając pokerowego określenia, można powiedzieć, że karty zostały już rozdane. I to dwa lata temu. To wtedy w ramach miejskiej koalicji doszło do porozumienia pomiędzy przedstawicielami Platformy, Inicjatywy Polskiej, a także właśnie Nowoczesnej, że funkcja wiceprzewodniczącego Rady Miasta, zostanie podzielona na dwie „kadencje”. Jako pierwszy funkcję objął Szymon Wiłnicki, by zrezygnować po dwóch latach, co uczynił na rzecz obecnej kandydatki koalicji rządzącej miastem,
radnej Czerskiej-Thomas.
Na radną Grażynę Szabelską oddano 9 głosów, na radną Czerską-Thomas - 18
Dlatego też nie ma znaczenia, czy PiS wystawiłby jakiegokolwiek kandydata do tej funkcji. Jednakże radni bydgoskiej opozycji podeszli do tematu z pełnym przekonaniem, że nie
mogą oddać pola i wycofać się bez walki. Szkoda, że jako mieszkańcy Bydgoszczy byliśmy świadkami kolejnego zignorowania radnych, którzy łącznie uzyskali niemal jedną trzecią głosów oddanych w wyborach samorządowych.
Politykujący radni Platformy podczas sesji często powołują się na wydarzenia z tzw. dużej polityki, atakując swoimi filipikami obóz rządzący. Zapominają lub celowo pomijają jednakże fakt, że w komisjach sejmowych rządowa opozycja ma swoich przewodniczących i wiceprzewodniczących, a także nawet wicemarszałków sejmu, czyli, powiększając skalę, odpowiedników wiceprzewodniczących Rady Miasta.
Sami zaś opozycji, którą w Bydgoszczy stanowi PiS, do prezydium nie dopuszczają.