Zbrodnia, poezja i tęsknota za psem. Jarosław Jakubowski pisze, jakby sam siedział w Ciemnej Dolinie

Grafika ilustracyjna (AI)
Nie zabija się z miłości, ale można z niej pisać. Albo przynajmniej z jej braku. W najnowszej powieści Jarosław Jakubowski oddaje głos skazańcowi, który w więzieniu odnajduje paradoksalny spokój, pisze listy miłosne cudzym głosem i wspomina dzieciństwo z ojcem w butli. A wszystko to w języku, który raz poraża, raz rozczula.
Inne z kategorii
Chopin, Szafarnia i fortepianowa magia. W niedzielę recital Aleksandry Bobrowskiej
„Nie zabiłem Adama Zumowicza!” – czyli od razu wchodzimy w środek dramatu
Tak zaczyna się „Żywołapka” – wykrzyknieniem, deklaracją, obroną. Narrator od pierwszego zdania jest postacią kontrowersyjną i wieloznaczną. Twierdzi, że nie zabił. Ale przecież siedzi. Za morderstwo. I jak sam dodaje: „wszystko poza dwiema siłami: miłością i nienawiścią – rozpada się”. Tylko to zostaje.
Paweł Drzazga – skazany za zabójstwo, osadzony w malowniczo położonym więzieniu w Ciemnej Dolinie – prowadzi coś na kształt pamiętnika. Z jednej strony tworzy gazetkę zakładową „Ilustrowany Kurier Recydywy”(!), z drugiej: pisze listy za innych osadzonych. I czerpie z tego nie tylko satysfakcję, ale też realne profity: papierosy, konserwy, kiełbasę z dzika.
Jego twórczość obejmuje także wymyślane cytaty z Coelho. „Miłość jest jak ziemniak – trzeba doglądać jej żaru i pilnować, żeby się nie spalił”. Albo: „Miłość jest jak obłok – nie znika, tylko przestajemy ją dostrzegać”. Niby śmieszne. A jednak trochę prawdziwe.
Między izolatką a pamięcią o psie
W więzieniu nie jest źle. Bohater czuje się tu nawet lepiej niż na wolności. Ma ksywkę „Student”, pisze, obserwuje. Tęskni tylko za psem. „Brakuje mi tu jego wilgotnego pyska i tego, jak na mnie patrzył tymi brązowymi ślepkami, w których zawsze była jakaś prośba: o zabawę, spacer albo żarcie”. A może coś jeszcze? „Po prostu miłość.”
To jedna z najbardziej poruszających scen w książce. Dla człowieka, który pisze, że jego życie „nie jest marne, jest tylko nieudane”, pies staje się ostatnim pewnikiem. Reszta to domysły, próby, niedopowiedzenia.
Porucznik Jedynak – czyli erotyka w notesie w linie
„Porucznik Jedynak… Cholera, z miejsca się w niej zakochałem” – pisze bohater. I my mu wierzymy, bo jego opowieści o tej więziennej psycholożce (ech, musiałeś Jarosławie?) są pełne napięcia, nieśmiałości i autentycznego zachwytu. Zdarza mu się nawet rozczulać nad jej długopisem: „wkład zenit, bardzo solidna robota”.
Ich rozmowy są w istocie seansami terapeutycznymi, ale podszytymi pożądaniem, tęsknotą i potrzebą zrozumienia. Ona rozbraja go pytaniami w stylu: „Śniło ci się coś?”, on opowiada jej sny, wspomnienia i fiksacje. Z tej relacji rodzi się coś więcej niż flirt – to więzienna wersja uczucia, które nie ma prawa się wydarzyć. A jednak trochę się wydarza.
Ojciec w butli, matka z rentą, czyli tragikomedia polskiej prowincji
Najmocniejszą częścią książki – obok wątku więziennego – są powroty do dzieciństwa i rodzinnego domu. W szczególności matka: gadatliwa, nadopiekuńcza, religijna, rozdarta między miłością a wyrzutem. Jej monologi mogłyby trafić do kabaretu, gdyby nie to, że są tak cholernie prawdziwe:
„Ojciec był dobrym człowiekiem, tylko słabym, tak jak ty. Przekazał ci to w genach. Co ty zrobisz, kiedy mnie zabraknie, chyba pójdziesz pod most.”
Albo: „Nie będzie, co ma być, tylko będzie to, co sam sobie wyszykujesz. Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.”
Wspomnienie ojca – hutnika, który „zamknął się w butli” – to z kolei majstersztyk literackiej metafory. Przenikliwa, a jednocześnie groteskowa. Ojciec znika – dosłownie i symbolicznie. Przestaje być widoczny, przestaje być obecny, znika jak wielu mężczyzn w tej książce. I w życiu.
Gadulstwo, które czasem męczy
Jest jedna wada „Żywołapki”: momentami chciałoby się, żeby Jakubowski dał czytelnikowi chwilę ciszy. Niektóre akapity ciągną się, jakby bohater nie mógł przestać mówić, jakby bał się, że jak zrobi pauzę – wszystko runie. A może właśnie o to chodzi?
„W głowie mam raczej śmietnik, wszystko miesza się z wszystkim” – przyznaje narrator. I to właśnie dostajemy: śmietnik wspomnień, myśli, żalu i poczucia humoru. To może nużyć. Ale też trudno oderwać się od tego głosu – bo nie jest on fikcyjny. To głos, który gdzieś znamy. Może z własnego podwórka? Może z Ciemnej Doliny? Może z Koronowa? Może z Bydgoszczy?
I w końcu ciśnie się to pytanie: mieliśmy już Cichą Dolinę, teraz Ciemną Dolinę... Jakie Doliny jeszcze drzemią w najgłębszych pokładach myśli autora? Pewnie dowiemy się wkrótce!
książka się ukaże nakładem Wydawnictwa Forma i Fundacji Literatury imienia Henryka Berezy