Życie w ukryciu – kulturalne propozycje Galerii Autorskiej [ODSŁONA 132.]
Leon Romanow Bez tytułu 1995
W 132. odsłonie swojego cyklu publicystycznego Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego przybliża poezję ks. Franciszka Kameckiego i malarstwo Leona Romanowa.
Inne z kategorii
W towarzystwie muzycznym jest koncertowo [ZAPROSZENIE]
ks. Franciszek Kamecki – poezja
* * *
Boże nawet Ty mnie opuściłeś a ja próbuję porzuconych przyciągnąć do Ciebie
Zostawiłeś syna
aby cierpiał z innymi jak więzień
jak trędowaty
jak pchnięty nożem
pomiędzy chodnikiem a knajpą
Bezdomnym może zmienić ciemne
na jasne bezrobotnym może dać klucze do nowych fabryk
modli się nieustannie aby bezsens wyparował
a chaos odpłynął w gmatwaninie bezkresnych mgieł
aby nad nami nigdy nie latały utrącone skrzydła
ani wyskubane orłom piórka
Niechby raz na zawsze uspokoiło się niebo
i przestało płonąć oskarżać
zamiast ognia sądu
niechby spadały serdeczne iskierki
ziemia niech stanie się lekka jak poranny powiew
za którym po gałęziach ogrodu
podskakują rude wiewiórki
złote w słońcu
Czekamy przecież na coś nowego
na zielone niebo
i na ziemię radosną
bez pogrzebów i cmentarzy
ON
W stajni zaczęła się Jego historia, a skończyła na szubienicy.
Ziomkowie uznali Go za bluźniercę, a On zamienił starą cywilizację odwetu w nowe kanony przebaczenia i pojednania.
Na piasku zaczął pisać ewangelię, więc się rozsypała pośrodku ziarenek i dlatego jest tajemnicą.
Nie mamy żadnej ostatecznej pewności o niebie ani miarodajnej odpowiedzi o miłości. Jemu trzeba uwierzyć i zaufać.
Próbowano Go strącić ze skały. Przecież motłoch mógł się rozzłościć i zacząć rzucać kamienie.
Nikt Go jednak nie obrzucił kamieniami. Tłum zaskoczony wędrownym Nauczycielem i nowym
Mistrzem rozszedł się bez rozlewu krwi. Tego dnia słońce spokojnie chowało się za górami Egipcjan, Hetytów, Hebrajczyków, Filistynów, Asyryjczyków, Arabów, Turków ottomańskich, Brytyjczyków, Izraelitów.
Zażądano egzekucji cudzołożnej kobiety, prostytutki, poprzez rzucanie kamieni, ale On nagle zmienił plan egzekucji. Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień - zaproponował. Nikt nie odważył się. Nikt nie czuł się uprawniony. Chociaż wokoło leżało pełno kamieni.
Rozgłaszał swoją i nową miłość jako coś uniwersalnego. Nie chciano Go uznać za reformatora. Uzdrawiał, leczył. Ale wątpiono w Jego uzdolnienia. Rozdawał wszystko jak bogacz, nie należąc do kategorii bankierów. Przeciwnik wojen i zbrodni. Przeciwnik cezara. Szukającym niecierpliwie i dramatycznie prawdy odpowiadał, że On jest Prawdą.
Jeżeli przeciwnik idzie w naszą stronę z potężną armią, musimy zgodzić się z nim na kompromis i ugodę. Za te projekty nie otrzymał żadnej pokojowej nagrody Nobla.
Organizatorom i racjonalizatorom postępu proponował siebie jako Porządek świata.
Jego wyznawcy nie chcieli państwowym bożkom składać ofiar. Zamiast baranków na ofiarę kazał On składać chleb i wino. Najsilniejszą mocą Ducha zamieniał chleb w swoje ciało, a wino w swoją krew. I tak stawał się jedyną ofiarą na naszej planecie za grzechy, do której możemy dodać samych siebie.
Nie bronił się przed skazaniem na śmierć i ukrzyżowaniem.
Pogardę spalił razem z kupami jesiennych śmieci. Zakneblował kłamstwo. Nicości kazał zginąć.
Ostatecznie poza Nim nikt inny nie może być uwielbiony.
On jest Bogiem zazdrosnym.
Jest pełnią wobec fragmentów. Przyczyną całości, która nieustannie kręci siebie i nas jak w makrokosmosie karuzeli.
POKUTA
Nawróćcie się opuszczając brzegi bezprawia – wołają kaznodzieje
a ja wolałbym powracać
do ławki na kolejowym peronie gdzie inni czekają z kwiatami
na osoby ukochane
kiedy wjeżdża pociąg wstają prostują spodnie
poprawiają krawaty i wystające mankiety
chcą świętować i bawić się
a nie chodzić w worze pokutnym
poboczem w niewiadomym kierunku
Ja też chcę tańczyć i pukać palcami po stole pełnym jedzenia
pokazywać bojownikom o wolność
i siedzącym w więzieniach
że śmierć to nie ratowanie duszy
lecz początek także radość ciała w nachodzącym królestwie
gdzie płaczu nie będzie ani bólu ani choroby
ani lęku ani pragnienia ani brzydoty
ani żadnej udręki
GDYBY PAN BÓG WYSZEDŁ Z UKRYCIA
Gdyby Pan Bóg nagle wyszedł z ukrycia, jak supergwiazda, skupiłby na sobie spojrzenia wszystkich. Świeciłby tak milionkrotnie silnie i zachwycająco, iż odebrałby piękno każdej innej istocie i każdemu przedmiotowi. Najpiękniejsza dziewczyna i miss świata musiałaby skapitulować przed najjaśniejszym i najczystszym blaskiem Boga, ogarniającym wszystkie zmysły, pragnienia, pożądania. Musiałyby schować się i ciemność, i nijakość. Nicość nie zdążyłaby nawet zaiskrzyć w marzeniach. Ludzie przestaliby malować, rzeźbić, pisać wiersze. Nie mogliby komponować, grać i śpiewać. Nie projektowaliby żadnych nowych arcydzieł. Umarłaby kultura, której celem jest - warstwa po warstwie przez historię – naklejać ideały, wzory i piękno.
Bo Pan Bóg stałby się odsłoniętym kompletnym ideałem, wzorem i pięknem. A nam, przejętym i zafascynowanym, wypadłyby z usta kropelki słowa, z wyobraźni kolory i kształty, a z rąk niedopracowane hafty, dzbany i zaledwie zaczęte ciasto.
2005
GOŚCIE JAK BOGOWIE
przyjaciołom z DA Emaus i wszystkim gościom u mnie
Bardzo miło że do mnie przyjeżdżacie
bo jestem samotny
piękne panie w bielutkich bluzkach i ciemnobrązowych żakietach
spod kolorowych spódnic czyściutkie nogi
wydłużają odległość do szpilek i do podłogi
cudowna natura ziemi jak lustrzana scenografia odbija się w waszych uśmiechach
lekko różowe i miękkie dłonie wychodzą jak dobroć
z krótkich rękawów oprawionych w obszerne i biało otwierające się zakładki mankietów wolałbym zwyczaj odwrotny: ja gotowy z kwiatami i pocałunkiem
Panowie pod krawatami wymodelowanymi ciepłymi palcami swych żon
W takim kółku jakby w środku planety
pragniemy siebie określić
próbując nazwać swoje paski i kawałki na kole historii
nagle nic nie jest ważniejsze niż nasze twarze ręce uściski pocałunki uśmiechy
i tajemne oczy u pań pod zielonkawym makijażem na powiekach z wypucowanymi rzęsami
Czy może być jeszcze coś piękniejszego od was panie i panowie przyjaciele?
Co może konkurować z waszymi subtelnie świecącymi wargami z waszymi dołkami uśmiechów na policzkach
z linią waszych odsłoniętych szyi i uszu
na których łańcuszki ze złotkami serduszek rybek krzyżyków
Krzyżyki niebanalne jak dramatyczne zakłócenie w przestrzeni
bez odpowiedzi co dalej z cierpieniem i z miłością
Dlatego przybywacie do mnie aby
w mojej pustelni nie zabrakło więzi i wzajemności
wtedy każde nieszczęście traci głośność
dziękuję wam jako mężczyzna odizolowany
od hałasu
kulawy ograniczający spacery
przyklepujący rękami sens do sensu
aby po pracy dało się zauważyć jakąś całość
nienaruszalną jedność między nami
jakąś owalność istnienia
i soczystość tego co jest
Afirmacja życia. Kilka uwag o poezji ks. Franciszka Kameckiego
Ksiądz Franciszek Kamecki jest duszpasterzem i poetą w jednej osobie. Tym samym wpisuje się on w tradycję osób konsekrowanych, które łączą posługę kapłańską z twórczością poetycką. Warto w tym miejscu przywołać takie postaci, jak Thomas Merton OCSO, ks. Jerzy Pasierb, ks. Jan Twardowski czy też ks. Jan Sochoń, którzy poprzez swoją poezję są duchowymi towarzyszami człowieka współczesnego. Egzystencja ludzka w czasach przełomu między XX a XXI wiekiem naznaczona jest wewnętrznym rozbiciem i przypomina postmodernistyczny atom rzucony w chaos płynnej ekonomii. W tym trudnym świecie poezja księdza Franciszka Kameckiego niesie nie tylko pocieszenie, ale także zakorzenienie człowieka zarówno w rzeczywistości duchowej, jak i materialnej.
Wyłaniający się z wierszy autora „Tam gdzie pędraki, zielsko i cisza” poetycki pejzaż, z jednej strony poświęcony jest człowiekowi skazanemu na ukrzyżowanie i śmierć, z drugiej zaś strony propaguje on model wiary radosnej, bliskiej Chrystusowi zmartwychwstałemu. I właśnie ten aspekt rezurekcyjny jest ,jak sądzę, cechą charakterystyczną poezji Kameckiego. Ksiądz-poeta, podobnie jak św. Franciszek z Asyżu, sławi miłość i radość życia codziennego. Bóg według Kameckiego jawi się jako Istota rozumiejąca, kochająca i przebaczająca człowiekowi jego winy i upadki.
W poezji Franciszka Kameckiego jesteśmy zaproszeni z jednej strony do cieszenia się chwilą obecną, z drugiej zaś strony do kontemplacji Boga w głębi własnego serca. Stąd też, ważną cechą poezji księdza i poety z Gruczna jest afirmacja życia doczesnego przenikniętego przez sacrum. Egzystencja i przyroda tworzą jedyny w swoim rodzaju pejzaż osobisty poety. Twórca cieszy się życiem i żywiołami natury, pochyla się nad biedronką siedmiokropką, lotem jaskółki i śpiewem czyżyka. Za Thomasem Mertonem OCSO można powiedzieć, że Boża miłość przemawia do poety głosem ptaków i strumieni. Autor w swoim wierszu pt. „Pejzaż osobisty” napisze:
Zapraszam, obejrzyjmy pejzaż osobisty
Tutaj w Grucznie, w Polednie, w pradolinie Wisły.
Porozmawiamy z ziemią, wodą i powietrzem.
Wieczorem parów cichnie, nawet jest bezwietrznie.
Siądziesz przed lipą, gościu, pod wieżą kościoła
I razem z miejscowymi. I ktoś cię wywoła.
Zupę z rosołu poda, a nie będzie słona. […]Jednocześnie, ze swojej małej wiejskiej plebanii, ksiądz Kamecki kontempluje tajemnicę światła i ciemności, dobra i zła. Ta na pozór prosta poezja prowadzi jednak współczesnego czytelnika do trudnej i złożonej kwestii przemiany wewnętrznej ‒ metanoi. Ludzie dzisiejsi przypominają bardzo często uczniów idących do Emaus, którzy po śmierci Mistrza z Nazaretu przepełnieni są bólem, rozczarowaniem i smutkiem. Przemiana serca pozwala człowiekowi zobaczyć Chrystusa zmartwychwstałego, który objawia się swoim uczniom poprzez wyjaśnianie Słowa Bożego i łamanie chleba. Poezja i plebania w Grucznie stanowią jedno i są małym domem w „Emaus”, w którym smutni przybysze odzyskują radość życia, a rozgoryczeni nadzieję i wiarę w sens istnienia.
Poezja księdza Kameckiego wynika z autentycznego spotkania z Jezusem. Przypomina nam ona, że człowiek żyjący w postnietzscheańskim świecie, powinien porzucić ślepy hedonizm i trwanie w rozpaczy, tzn. egzystencjalny grób, na rzecz powrotu do duchowego centrum czyli Jerozolimy, domu Boga, który znajduje się w głębi ludzkiego serca. Dla kapłana z Gruczna poezja staje się rodzajem posługi kapłańskiej, czymś w rodzaju sakramentu, który włącza nas w wewnętrzne życie Chrystusa: „Jeśli więc razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus” (Kol 3, 1).
Grzegorz J. Grzmot-Bilski
Leon Romanow - malarstwo
Światło
Światło pozwala nam rozpoznać wszystkie elementy tego oryginalnego krajobrazu i dostrzec równocześnie ich osobne, tylko sobie właściwe, istnienie.
W objawionej, dzięki światłu, niezwykłości form i wytworzonej nastrojowości, odnajdujemy atmosferę romantyzmu.Forma
Twory natury, charakterystyczne dla przedstawień Romanowa, są płaskie, precyzyjne w kształcie i w jednolitym wypełnieniu barwą. Występujące tu różne źródła światła mają także własną formę, delikatną i zbudowaną z subtelnych harmonii, które zaobserwować możemy w rozrzedzonym po deszczu powietrzu, w ciepły dzień.
Ruch
W plastycznych formach, odczytanych jako niewzruszone i niedostępne twory natury, skrywa się tajemnica, której nie sposób zrozumieć z perspektywy kruchego, przemijającego, a więc jedynie ludzkiego życia.
Patrząc na ciąg przedstawień kontemplujemy pierwowzór pejzażu, najbardziej dzikiego z możliwych, bo będącego właśnie w trakcie wykształcania się. Góry zdają się rosnąc i smukleć wprost na naszych oczach, próbując dosięgnąć nieba, piętrząc się przy tym zazdrośnie jedna nad drugą. Granitowe bramy z głuchym jękiem rozchylają swoje podwoje. W pewnym fragmencie krajobrazu, zauważamy geometryczne leje, niewiadomego pochodzenia, które wiszą tak, przez jakiś czas, pomiędzy tym, co rozpoznajemy jako Ziemię oraz tym, co nazywamy Niebem. Statyczność form jest tu więc pozorna.
Początek
Obrazy Leona Romanowa ukazują pierwotne formy natury, zmaterializowanie – poprzez obraz – ukrytych procesów tworzenia, zachodzących wewnątrz nich. To opisanie świata, gdy ziemia była jeszcze rozgrzaną magmą, pokrytą dopiero co zastygłą skorupą. Gdy z jej wnętrza wydobywały się górotwory, tryskała lawa, a kontynenty tworzyły jedno. Bóg nie objawił się jeszcze jako biblijny patriarcha, znany z obrazów Masaccia i Michała Anioła.
Nie pochwycił jeszcze w garść gliny i nie tchnął w nią życia. Ziemia nie jest jeszcze Gają, góry nie wieńczy świątynia, woda nie obmywa z grzechów. Nawet raj zdaje się dopiero być w zamyśle.Hanna Strychalska
Leon Romanow
Artysta malarz. Ukończył w 1958 PLSP w Bydgoszczy. Studiował na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu w pracowni profesora Stanisława Borysowskiego. Dyplom z zakresu malarstwa uzyskał w1963 r. W latach 70. uczestniczył w działaniach polskiej awangardy artystycznej. W 1970 r. utworzył wspólnie z R. Wieteckim i A. Wiśniewskim Niezależną Galerię Nieistniejącą Nie. W 1970 eksponował w Galerii10 (Warszawa) ciszę wzbogaconą zespołem dźwięków dochodzących z zewnątrz, co było w tym czasie bezprecedensowym wydarzeniem na skalę światową. W 1971 uczestniczył w Zjeździe marzycieli (Elbląg). Po 1972 zarzucił działania konceptualne. W 1981 utworzył i prowadził (do ogłoszenia stanu wojennego) galerię Linia podziału w Bydgoszczy. W latach 80. brał udział w ruchu plastyki niezależnej. W latach 80. i 90. uczestniczył w działaniach Galerii Autorskiej w Bydgoszczy. Autor 30 wystaw indywidualnych i uczestnik wielu wystaw zbiorowych. Był członkiem ZPAP. Pochowany został na cmentarzu przy ul. Wiślanej w Bydgoszczy. Pochowany został na cmentarzu przy ul. Wiślanej w Bydgoszczy.
Franciszek Kamecki
Ur. 3 X 1940 w Cekcynie w Borach Tucholskich – ksiądz katolicki, poeta, publicysta, felietonista. Absolwent pelplińskiego Wyższego Seminarium Duchownego oraz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Duszpasterz akademicki, wykładowca homiletyki i teologii przepowiadania. Animator kultury. Regionalista. W latach 1982—2015 proboszcz parafii pw. św. Jana Chrzciciela
w Grucznie. Honorowy Obywatel Miasta i Gminy Gniew. Debiutował w roku 1960 na łamach „Tygodnika Powszechnego”. W roku 1971 jego wiersze ukazały się w antologii poezji kapłańskiej „Słowa na pustyni” wydanej nakładem londyńskiej Oficyny Poetów i Malarzy. Debiut książkowy Franciszka Kameckiego „Parabole Syzyfa” (1974). został nagrodzony na Łódzkiej Jesieni Poezji W kolejnych latach ukazały się tomy „Sanczo i ocean” (1981), „Epilogi Jakuba” (1986), „Borowiackie językowanie” (1989), „Borowiackie językowanie II”, (2006), „Lustro” (2006). Galeria Autorska, z którą poeta współpracuje o dawna, opublikowała zbiory: „Podsłuchiwanie siebie” (2006), „Tam, gdzie pędraki, zielsko i cisza” (2006), „Brat opuszczonych” (2010) i „Gniew. Czytanie miasta” (2017). Wiersze Franciszka Kameckiego są dostępne również w kliku wyborach oraz w tłumaczeniach na język niemiecki, angielski, słowacki, słoweński i czeski. Do jego dorobku należą także zbiory felietonów („Drabiną do nieba”, 1997 oraz „Podróże i przystanki”, 2010). W 2019 r. ukazała się książka Anny Wzorek „Na tyłach świata? O poezji księdza Franciszka Kameckiego”.
Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy powstała 16 czerwca 1979 r. W latach 80. należała do nielicznych prywatnych galerii w Polsce, jej aktualna znajduje się ponownie przy ul Chocimskiej 5. Twórcy Galerii: malarz Jan Kaja i grafik Jacek Soliński (obaj rocznik 1957) swoje przedsięwzięcie określili jako pozainstytucjonalne, niezależne, otwarte, wciąż poszukujące i ewoluujące. Charakter działań Galerii mieści się w formule przenikających się dziedzin: plastyki, fotografii, konceptualizmu, poezji, literatury, teatru, muzyki i filozofii. Cykl „Życie w ukryciu” przybliża twórczość artystów związanych z Galerią. Więcej czytaj m.in. na stronie autorska.pl.