Paweł Bokiej 2 lip 2022 | Redaktor
Ostatni dzwonek dla prezydenta [FELIETON]

Paweł Bokiej/fot. Anna Kopeć

Prezydent Bruski bardzo lubi pouczać w sprawach, na które nie ma wpływu. Jednak kiedy pojawia się problem – znika. „Gra na czas” to jego ulubiona taktyka - pisze w kontekście protestu pracowników MZK radny Paweł Bokiej.

Ostatni dzień roku szkolnego to dla dzieci radość z wakacji, a dla dorosłych zapowiedź zbliżającego się urlopu. Zazwyczaj trudno o dzień, w którym dopisują nam lepsze humory. Niestety, tym razem było inaczej. Z powodu strajku MZK na ulice Bydgoszczy nie wyjechały autobusy i tramwaje, a my, zamiast myśleć o przyjemnościach, kombinowaliśmy, jak przez sparaliżowane miasto dotrzeć do pracy, a dzieci dowieźć na uroczystą akademię. Będący wtedy na urlopie prezydent Rafał Bruski, po fatalnym komunikacie ratusza, że strajk to sprawa „spółki, związków i pracowników”, zreflektował się, że warto wrócić i spotkać się z protestującymi, ale zrobił to chyba bez żadnej woli porozumienia. Głuchy na wszystkie postulaty, ciałem w ratuszu, głową na wakacjach, de facto zrzucił z siebie odpowiedzialność za tą bezprecedensową sprawę, która dotyka przecież każdego z nas.

Prezydent bardzo lubi pouczać w sprawach, na które nie ma wpływu. Chętnie chodzi na antyrządowe manifestacje, pisze listy do ministrów, krytykuje za politykę wobec samorządów i straszy, że odbierana jest im decyzyjność. Jednak kiedy pojawia się problem – znika. „Gra na czas” to jego ulubiona taktyka. Bo przecież to nie pierwszy kryzys w mieście, któremu trzeba stawić czoła, a scenariusz zaskakująco podobny. Przetrzymać pierwsze dni, emocje trochę opadną, protestującym się znudzi, złość mieszkańców obróci się przeciwko nim i „jakoś to będzie”.

Pamiętacie Państwo, jak półtora roku temu Bydgoszcz spowiły ciemności? Winni byli wszyscy, ze spółką skarbu państwa na czele, tylko nie prezydent. Zero refleksji, że ciemne ulice zimą są wyjątkowo niebezpieczne, szczególnie dla osób starszych i samotnych i problem należy rozwiązać natychmiast, a długotrwały spór nikomu nie służy. Mieszkańcy nie oczekują PR-owych sztuczek, tłumaczenia, kto winny, a kto niewinny, tylko skuteczności. Rozwiązania problemu tu i teraz, a dopiero w kolejnym kroku wypracowania mechanizmu, który zapobiegnie podobnym sytuacjom.

Rola gospodarza miasta nie powinna ograniczać się do formalizmu. Niektóre wydarzenia wymagają kreatywnych, niestandardowych działań, by zapobiec kryzysom bądź je szybko zażegnać. Strajk pracowników komunikacji miejskiej właśnie do takich sytuacji należy. Nie tylko paraliżuje funkcjonowanie miasta w obecnej chwili, ale przede wszystkim podważa zaufanie do transportu zbiorowego jako alternatywy dla samochodu. Pokazuje, że prawdziwie niezależnym jest się tylko posiadając własne auto. Tego zaufania możemy długo nie odbudować, a to dla Bydgoszczy będzie zabójcze. Dzisiaj jest ostatni dzwonek, by prezydent ocknął się z tego letargu i wziął sprawy w swoje ręce.

Felieton ukazał się w papierowym wydaniu „Tygodnika Bydgoskiego” 30 czerwca 2022 roku


Pracownicy Miejskich Zakładów Komunikacyjnych strajkują od piątku 24 czerwca, linii zastępcze obsługują kierowcy prywatnego przewoźnika Irex Trans. Dotąd nie zawarto porozumienia pomiędzy protestującymi a prezydentem miasta – w celu wypracowania rozwiązania powołana została komisja doraźna, której przewodniczącym został radny Marcin Lewandowski. Na wtorek (5 lipca) zapowiedziane jest jej drugie posiedzenie.

W niedzielę (3 lipca) o godz. 15.00 pracownicy MZK będą protestować przed ratuszem. Do udziału zapraszają mieszkańcówWięcej czytaj: Pracownicy MZK opisują swoją sytuację i zapraszają na niedzielny protest.Od poniedziałku ma zwiększyć się liczba autobusów kursujących w ramach tymczasowej siatki połączeń komunikacji publicznej. Więcej czytaj tutaj

Warto także przeczytać analizę obecnej sytuacji w bydgoskiej komunikacji miejskiej: Komunikacja stanęła na krawędzi ludzkiej wytrzymałości [ANALIZA]

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor