Pozostałe 13 sie 2018 | Redaktor
Dwa medale i jeden w pamięci

Od lewej: Marcin Lewandowski, Iga Baumgart-Witan, Paweł Wojciechowski /fot. Anna Kopeć

Iga Baumgart-Witan, Marcin Lewandowski i Paweł Wojciechowski na gorąco podzielili się swoimi emocjami po powrocie z lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Berlinie. Cała trójka myśli już o kolejnym wyzwaniu i wyznacza sobie jasny cel – Igrzyska Olimpijskie w Tokio 2020.

fot. Anna Kopeć

Bydgoscy lekkoatleci zrobili sobie krótki przystanek w drodze na kolejne zwody i spotkali się z dziennikarzami.

- Zebraliśmy się tutaj dla zawodników, trenerów i działaczy. Dziękuję za te emocje, za te medale. Dwa medale i jeden w pamięci – tymi słowami Rafał Bruski przywitał bohaterów mistrzostw Europy w Berlinie. Od prezydenta sportowcy otrzymali dyplomy i kwiaty.

fot. Anna Kopeć

Radości nie krył Waldemar Keister, prezes Cywilno-Wojskowego Związku Sportowego „Zawisza”: - Jestem przekonany, że miasto Bydgoszcz będzie czerpało korzyści z sukcesów w Berlinie.

Mam najlepszą trenerkę w Polsce, moją mamusię

Iga Baumgart-Witan (BKS Bydgoszcz) w Berlinie odniosła największy życiowy sukces. W sztafecie 4x400 m kobiet zdobyła złoty medal. Indywidualnie była piąta z czasem 51:24 s.

- Ciężko na zimno oceniać. Zdążyłam wziąć prysznic, zjeść obiad i jestem tutaj. To cały czas jest na gorąco – uśmiechnęła się szeroko. - Jestem szczęśliwa, że zdobyłam medal. To było trudne zadanie. Oba biegi dzieliło kilkadziesiąt minut (finałowy start sztafety odbył się w tym samym dniu co finał 400 m kobiet – przyp. red.).  Jestem zadowolona z biegu indywidualnego. To piąte miejsce smakuje mi bardzo, może nawet bardziej niż ten medal.

fot. Anna Kopeć

Iga podkreślała bardzo wysoki poziom mistrzostw: - Dwa lata temu na mistrzostwach w Amsterdamie mój sobotni wynik dawał medal.

Zawodniczka BKS do sukcesu doszła ciężką pracą. - Mam najlepszą trenerkę w Polsce, moją mamusię. Wykonałam cała robotę, którą trenerka wyznaczyła i przyszły efekty. To nie jest jeszcze wszystko na co mnie stać – mówiła z przekonaniem.

fot. Anna Kopeć

Iwona Baumgart, trenerka i mama Igi, mówiła też o przyszłości: - Nasz cel to Igrzyska Olimpijskie. Iga będzie dobrze biegać i przełoży się to na fajne wyniki w Tokio. Traktuje ją jako zawodniczkę, nie jak córkę. Dograłyśmy się.

Pojechał po naukę, zdobył medal

Srebrny medalista z Berlina w biegu na 1500 metrów Marcin Lewandowski podobnie myśli o przyszłości: - Cel jest jeden, Tokio 2020. Teraz to nauka, cenna lekcja.

Zawodnik bydgoskiego Zawiszy był niezwykle uradowany: - Cały czas jesteśmy w biegu. Cieszymy się, że udało się zorganizować to spotkanie. 1500 m to dla mnie ciągle nowa konkurencja i bardzo cieszy mnie ten srebrny medal.

fot. Anna Kopeć

Po zmianie koronnego dystansu z 800 metrów na 1500 metrów Lewandowski zdobył już srebro halowych mistrzostw świata i teraz srebrny medal mistrzostw Europy na otwartym stadionie. – Raz w roku jest taka impreza, na której można zebrać tak cenne doświadczenie – mówił. – A udało się wrócić z medalem.

Lewandowski dodał, że jego przyszłość to 1500 m. - Z 800 m nie mogę jednak zrezygnować, bo ten dystans daje mi szybkość, którą potem wykorzystuję. Przy okazji robię świetne wyniki na 800 m jak ten 1.44:30 w Monaco. W Tokio nie wykluczam startu na obu dystansach.

Trzeci z ziemian, dwóch skoczyło w kosmos

Niepocieszony był Paweł Wojciechowski. Tyczkarz Zawiszy zajął w Berlinie piąte miejsce. - Byłem smutny i jestem smutny. Chciałem zostać medalistą, ale nie udało się. Byłem za to świadkiem najlepszego konkursu wszechczasów. To było kosmiczne skakanie. Świadczą o tym dwa sześciometrowe skoki – mówił. - Zaskoczył nas junior (18-letni Szwed Armand Duplantis skoczył 6,05 m - przyp. red.). Ale ja nie patrzę na niego jak na juniora, ale na gościa, który skacze 5,93 m z taką łatwością jak ja 5,70 m. 

fot. Anna Kopeć

Wojciechowski tłumaczył, że zmagał się z nowym sprzętem. – Wykorzystuję nowe tyczki w 80 proc. Te skoki mogą być lepsze. Ale to był ciężki konkurs, bo trzeba było podejmować trudne decyzje i przenosić wysokości. Nie miałem szansy próbować skoków na 5,85 m i na 5,90 m. Goniłem medal. Walczyłem o to.

Trener Wiesław Czapiewski dodał: - Nastawialiśmy się na medal. Skakał jako jeden z ostatnich i to wymusiło rozgrywkę i przekładanie wysokości. Zabrakło miesiąca dwóch, żeby Paweł opanował tyczki.

Wojciechowski na złożył też deklarację: - Mimo 29 lat, mimo siedmiu lat w światowej czołówce, wierzę że mój czas jeszcze nie nadszedł i jeszcze nadejdzie. Z takim nastawieniem przyjdę jutro na trening. Zrobię wszystko, żeby skakać wyżej, bo 5,90 może już nie starczyć na medal w kontekście Tokio. Ciężka praca pokaże czy jestem w stanie walczyć. Ja wiem, że jestem w stanie walczyć. Do ostatniej kropli potu.

Jarosław Kopeć

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor