Triathlon moje życie [ROZMOWA]
Roksana Słupek/fot. Anna Kopeć
W Bydgoszczy rośnie nam gwiazda kobiecego triathlonu. Roksana Słupek z Fordonu ma już na koncie pierwsze sukcesy na arenie europejskiej. Marzy o występie na igrzyskach olimpijskich.
Inne z kategorii
Roksana ukończyła w tym roku XIV Liceum Ogólnokształcące z oddziałami mistrzostwa sportowego w Fordonie. Pod koniec maja nad jeziorem Ukiel w Olsztynie zajęła piąte miejsce w zawodach Pucharu Europy na dystansie sprinterskim – pływanie 750 m, jazda na rowerze 20 km i bieg 5 km. Była najlepszą z Polek. Z Roksaną rozmawialiśmy kilka dni po tym sukcesie.
fot. Anna Kopeć
Jarosław Kopeć: Jak to się zaczęło?
Roksana Słupek: W pierwszej klasie szkoły podstawowej w czasie obowiązkowych zajęć z pływania nauczycielka zauważyła, że „łapię ruchy w wodzie” i zasugerowała rodzicom, aby mnie wysłali do Uczniowskiego Klubu Sportowego. I tak trafiłam do „Piętnastki” do trenera Roberta Strzałki. Pływałam do trzeciej klasy liceum.
Tyle lat pływania, pochwal się wynikami.
Rekordy Polski w sztafecie. Chyba nawet aż pięć na dystansie 4 razy 100 metrów stylem dowolnym. Indywidualnie brązowy medal na 200 metrów stylem grzbietowym oraz finały mistrzostw Polski seniorów.
Skąd pomysł przebranżowienia na triathlon?
Przede wszystkim za sprawą trenera Roberta Strzałki. On sam ukończył dwa Ironmany (zawody w triathlonie na najdłuższych dystansach – przyp. red.). Z racji tego, że uczyłam się w szkole sportowej, to startowałam też w zawodach lekkoatletycznych i było widać przebłyski. Na Bydgoskiej Olimpiadzie Młodzieży zdobywałam nawet medale w biegach przełajowych. Postanowiłam spróbować. I teraz już drugi sezon startuję w triathlonie.
Dużo wyrzeczeń?
Oj tak. Bywały kryzysy. Zazdrościłam rówieśnikom, że mają więcej czasu ode mnie. Ale słowo wyrzeczenia nie jest dobre, bo ja kocham to, co robię.
Jak wygląda dzień młodej triathlonistki?
Od poniedziałki do piątku zaczynałam dzień od szóstej rano. Dwie godziny pływania i do szkoły. Tu pięć, sześć, a czasami nawet siedem godzin na lekcjach. Po zajęciach wracałam na basen na dwie godziny i dodatkowo godzinka na siłowni albo trening ogólnorozwojowy.
W triathlonie doszedł rower i bieganie. Teraz trzy treningi dziennie. Często w triathlonie jest tzw. zakładka, trening na rowerze, a potem zakładam buty i realizuje trening biegowy. W sobotę pływam, a w niedzielę trzy godziny na rowerze.
Kiedy miałaś czas na odrabianie lekcji?
Popularne pytanie (śmiech). Jak się nie ma czasu, to trzeba sobie dołożyć obowiązków i wtedy się czas znajdzie. Do domu przychodziłam o godzinie 18.00 albo nawet o 19.00, jadałam kolację, robiłam lekcje i kładłam się spać. Nauczyłam się najwięcej wynosić z lekcji albo wykorzystywać „okienko” w szkole i nadganiać naukę. Wszystko po to, żeby jak najszybciej pójść spać. W trybie pracy sportowca najtrudniejsze jest wstawanie o piątej rano. To najbardziej boli.
Jak się uczyłaś?
Najlepiej uczyłam się w liceum. W podstawówce nie zdawałam sobie sprawy, że fajnie mieć dobre oceny. Rodzice mi ufali. Zostałam tak wychowywana, że sama miałam być odpowiedzialna i ostatecznie liceum skończyłam ze świadectwem z paskiem. Wcześniej też się zdarzały (śmiech).
Co po liceum?
Planuję iść na studia do Gdańska na Akademię Wychowania Fizycznego i Sportu. Tam najłatwiej pogodzić naukę ze sportem, ale również studia mają mi pomóc we własnym rozwoju.
fot. Anna Kopeć
Plany sportowe?
Tak jak mówiłam, to mój drugi sezon. Udało mi się zakwalifikować na mistrzostwa Europy i świata. Lokat znaczących nie zajmowałam, bo miałam kraksy w obu wyścigach na rowerze. Zbierałam doświadczenie. Pierwszy upadek nauczył mnie, że nie ma co się rozczulać, tylko wstać, otrzepać się i ruszać dalej (śmiech). Cieszę się z wyniku w Olsztynie.
Jak oceniasz Enea Bydgoszcz Triathlon?
W Bydgoszczy zawody są super. Wszędzie podkreślałam, że jestem bydgoszczanką i że w mojej miejscowości są organizowane zawody na tak dobrym poziomie. Każdy może się tu dobrze bawić. Zachęcam młodych, uśmiechniętych ludzi. Sportowo też jest świetnie. W ubiegłym roku zajęłam drugie miejsce za olimpijką Agnieszką Jerzyk.
Jakie plany na ten sezon?
Jeszcze nie są klarowne. Była matura, idę na szkolenie w wojsku. W armii jest drużyna triathlonowa i są także mistrzostwa świata wojskowych. Być może będę reprezentowała nasz kraj jako żołnierz. Dostałam też ofertę w lidze francuskiej, tam mogłabym zbierać doświadczenie.
O czym marzysz?
Ja o marzeniach w serduszku i pod poduszkę (śmiech). Ale tak jak każdy sportowiec, marzę o udziale w igrzyskach olimpijskich. Ale w codziennej pracy tego celu nie daję na pierwszy plan. Na razie pośrednie cele, by piąć się w elicie, piać się jak najwyżej.
Przy okazji chciałabym podziękować moim wszystkim trenerom. Pozwolili mi na rozwój i bez nich nie byłoby mnie tu, gdzie jestem. I rodzicom, którzy mnie bardzo wspierają. I całej rodzinie, a tu mam na myśli nawet tych, którzy nie są związani więzami krwi, a są mi bardzo bliscy.