Z nieba do piekła i z powrotem [ROZMOWA]
Ewelina Krzywicka odpoczywa po ciężkim sezonie / fot. Anna Kopeć
– Porażka goniła porażkę i to się nasilało, siedziało z tyłu głowy. Na szczęście w porę zaczęłyśmy zwyciężać – powiedziała po zakończonych rozgrywkach Ewelina Krzywicka, przyjmująca bydgoskiego Pałacu. W starciu o 11. miejsce dające utrzymanie Pałac wygrał z Legionovią 3:0 i 3:2. W sezonie zasadniczym wygrał 8 meczów i poniósł 18 porażek.
Inne z kategorii
Siatkarki dzielnie walczyły, ale w Łodzi punktu nie zdobyły
Marcin Karpiński: Jakie uczucie towarzyszyło zawodniczkom po ostatnim meczu z Legionovią Legionowo?
Ewelina Krzywicka: Wielka radość! Tym bardziej, że scenariusz był dość przewrotny. Zwłaszcza końcówka piątego seta, kiedy sędzia pokazał punkt dla nas, a po chwili zmienił decyzję. Na szczęście wytrzymałyśmy do końca, wygrałyśmy i zapewniłyśmy sobie dalszy byt w najwyższej klasie.
Żeby było ciekawiej, to w hali Artego Arena… Jak drużyna przyjęła wiadomość, że tam będzie musiała rozegrać decydujące spotkanie?
Pierwsze spostrzeżenia były takie, że hala jest mniejsza i odbyłyśmy w niej za mało treningów. Czułyśmy się tak, jakbyśmy miały grać na wyjeździe. Kibice nam jednak bardzo pomogli. Siedzieli blisko parkietu i mocno odczuwałyśmy ich obecność. Dobrze grało się przy zapełnionej hali. Nie miałybyśmy nic przeciwko temu, żeby częściej grać w Artego Arenie. Oczywiście pod warunkiem, że byłoby w niej zaplanowanych więcej treningów.
Zanotowałyście świetny początek sezonu, zwycięstwa u siebie i na wyjeździe. Wyglądało to bardzo optymistycznie…
Podobnie było w poprzednim sezonie, też wygrywałyśmy, a potem przyszły porażki. Teraz wyniki wybiły nas trochę z rytmu, ale wiedziałyśmy, że jeśli będziemy walczyły do końca, jest szansa, żeby się utrzymać. Poświęciłyśmy wszystkie siły i serca na boisku, żeby to się udało. Jedynie szkoda, że dobre rezultaty pojawiły się tak późno. Jakbyśmy przez cały sezon grały tak, jak w ostatnich spotkaniach, już dawno nie musiałybyśmy martwić się pozycją w tabeli. A tak o wszystkim zadecydował ostatni mecz.
Trudno było utrzymać wysoką formę, czy rywalki wyżej postawiły poprzeczkę?
Chyba to drugie. Każda drużyna przeżywała kryzys, natomiast my w pewnym momencie kompletnie nie mogłyśmy sobie z nim poradzić. Porażka goniła porażkę i to się nasilało. Na szczęście pięć zwycięstw z rzędu przyszło w odpowiednim momencie i możemy już myśleć o kolejnym sezonie.
Miałyście trudne momenty, jak ostatnio z Budowlanymi Łódź, kiedy przeciwniczki zdobyły 14 punktów z rzędu i wygrały seta 25:13. Kibicom trudno zrozumieć taką bezradność...
W liczbach rzeczywiście nie wygląda to zbyt ciekawie. W wielu zawodach brakowało nam dosłownie kilku punktów, żeby zdobyć chociaż jeden punkt meczowy. A jeśli chodzi o Budowlanych… Już kilka lat gram w siatkówkę, rzadko miało miejsce coś takiego. Kobiety są nieprzewidywalne i w sporcie również to działa. Niestety, kiedy Julia Twardowska wyszła na zagrywkę, zostałyśmy rozbite i w tym momencie meczu nie potrafiłyśmy wyprowadzić żadnej akcji.
Kto w tym sezonie zaskoczył in plus, a kto in minus?
Zobaczymy, jak potoczą się mecze o medale, chociaż moim zdaniem mistrzostwo wywalczy Chemik Police. Szkoda, że spadła drużyna z Torunia. A u nas z dobrej strony pokazała się młodzież, która nam bardzo pomagała. To pierwsze sezony tych dziewczyn w seniorskiej siatkówce i możemy być z nich zadowolone.
Pałac nigdy nie spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej, ostatnie lata to jednak ciężka walka o byt. Nie męczy Was to?
Trochę tak, ale uważam, że z każdym rokiem będzie coraz lepiej. Młode zawodniczki dochodzą do głosu.
Zostanie Pani w Pałacu na dłużej?
Jeszcze nie wiem. Kontrakt mi się kończy, a rozmowy na temat nowego się nie zaczęły. Nic w tej sprawie konkretnego nie mogę powiedzieć.