Udało się nam wytworzyć charakter drużyny - mówi Adrian Stawski, trener Zawiszy Bydgoszcz [WYWIAD]
Trener Adrian Stawski/fot, Zawisza Bydgoszcz
Po objęciu drużyny w czerwcu Adrian Stawski zbudował solidny fundament, który pozwolił Zawiszy Bydgoszcz uplasować się na 6. miejscu w tabeli. Teraz z optymizmem patrzy na rundę wiosenną, wierząc, że zespół jest gotowy na walkę o awans. W rozmowie z „Tygodnikiem Bydgoskim” trener opowiada o swoich planach, dotychczasowej pracy i wyzwaniach, które stoją przed drużyną w najbliższych miesiącach.
Inne z kategorii
Weź dziewczyny do domu. Kalendarzowa akcja siatkarek
Oskar Bogucki: Czy zauważa Pan jakieś różnice w pracy w Zawiszy w porównaniu z innymi klubami, w których Pan pracował?
Adrian Stawski: Sama praca zależy od tego, jakie standardy pracy wyznaczamy zawodnikom i na pewno to nie różni się od tego jak pracuję się w pierwszej, czy drugiej lidze, bo na tym poziomie pracowałem i mogę to porównać. Jeżdżąc po stażach zagranicznych, widzę też, że my, mam na myśli polskich trenerów, źle nie pracujemy. Pracujemy bardzo podobnie i też w Zawiszy chcemy pracować, tak jak pracuje się w najwyższych ligach.
Jakie były największe wyzwania przed którymi stanął Pan jako trener Zawiszy?
Największym wyzwaniem było rozgrywanie większości spotkań na wyjazdach. Nie przypominam sobie, żebym wcześniej w swojej trenerskiej przygodzie (jeśli mogę to tak nazwać), większość meczów rozegrał na wyjazdach i to na pewno było dużym wyzwaniem dla nas, dla sztabu, ale też dla zawodników, sztabu, ale też zarządu, ponieważ cotygodniowe wyjazdy sporo kosztowały.
W rundzie wiosennej za to rozegracie 12 spotkań u siebie. Czy jest Panu coś wiadomo odnośnie tego, czy te mecze Zawisza będzie rozgrywał na własnym obiekcie przy Gdańskiej 163, czy będzie trzeba korzystać z innych alternatyw, jak chociażby stadion przy ul. Sielskiej?
Chciałbym odpowiedzieć, że te spotkania rozegramy u nas, na stadionie przy ulicy Gdańskiej, na naszym stadionie, gdzie czujemy się najlepiej. A jak będzie, zobaczymy. To wszystko zależy od miasta, od wykonawcy, który tę inwestycję robi. Myślę, że obu stronom zależy, by jak najszybciej to zakończyć.
Na początku sezonu Zawisza zdobył 5 punktów w pięciu pierwszych spotkaniach. Jaki jest pomysł na to, by drużyna lepiej rozpoczęła rundę wiosenną?
Myślę, że nie można porównywać rundy wiosennej do rundy jesiennej z takiego względu, że przyszedł nowy trener, kilku nowych zawodników. Musieliśmy wprowadzić nasze standardy pracy, nasz program przygotowania fizycznego, który razem z profesorem Zbigniewem Jastrzębskim zaproponowaliśmy zawodnikom i wdrożyliśmy od samego początku. Jeśli chce się wprowadzić określony sposób grania i określoną intensywność to potrzeba na to czasu. Sam profesor Jastrzębski mówił mi, bym nie nastawiał się od samego początku, gdyż zawodnicy muszą się przyzwyczaić do pewnych obciążeń. W ostatnich dziesięciu meczach rundy jesiennej było widać, że gramy na odpowiednim poziomie. Pogubiliśmy trochę punktów, ale duży wpływ na to miała też ciągła gra na wyjazdach. Myślę, że mielibyśmy więcej punktów niż mamy teraz, grając na przemian u siebie i na wyjeździe. W Bydgoszczy rozegraliśmy pięć spotkań, wygraliśmy cztery i jedno zremisowaliśmy.
Gdyby miał Pan wskazać to, co najlepiej jesienią działało i w czym były największe braki, to co by Pan wskazał?
Na pewno to, że dobrze graliśmy w piłkę i intensywność była bardzo duża. Nawet w ostatnim meczu, gdzie zmęczenie po rundzie powinno być największe, to większość zawodników przebiegła ponad jedenaście, dwanaście kilometrów na bardzo dużych intensywnościach. Na trzecią ligę można nazwać ten wynik wybitnym. Natomiast zabrakło mi skuteczności i oczywiście ważyły błędy indywidualnie - zwłaszcza z początku sezonu z meczu z Błękitnymi, gdzie straciliśmy trzy bramki w pierwszej połowie po takich błędach. Dobre jest jeszcze to, że udało się nam wytworzyć charakter drużyny. Walczymy do końca i sporo bramek zdobywamy w końcówkach.
Jak po zakończonej rundzie ocenia Pan transfery do klubu?
Trzeba przyznać, że każdy zawodnik, który dołączył, dał coś zespołowi. Podnieśli też poziom rywalizacji, wielu z nich znalazło się w pierwszej jedenastce. To też pokazuje, że te transfery były trafne. Mówią też o tym minuty, jakie ci zawodnicy rozegrali, czy chociażby bramki, jak w przypadku Patryka Mikity, który rozegrał 930 minut, a strzelił 12 bramek, co jest bardzo dobrym wynikiem. Także Patryk Skórecki, który grał w większości spotkań. Podobnie Sebastian Rak, który miał jednak problem zdrowotny i uważam, że nie pokazał jeszcze wszystkich swoich atutów, które mam nadzieję pokaże na wiosnę. Sebastian Golak również był wartością dodaną, w szczególności w końcówce rundy.
Czy planowane są jeszcze jakieś wzmocnienia?
Na dzisiaj myślimy tylko i wyłącznie o środkowym obrońcy. Uważam, że naszym największym wzmocnieniem będzie dojście zawodników po kontuzjach. Bardzo liczę na Kamila Włodykę. Cały listopad i grudzień ciężko pracuje, by wrócić na boisko. Nie chcę też zaburzać równowagi w zespole, ściągając dużą ilość zawodników. Uważam, że największy problem mieliśmy w szeregach obronnych. Mam nadzieję, że do formy powróci także Norbert Gaczkowski, który bardzo mi się podobał, jak wszedł do pierwszej jedenastki. Jest jeszcze Fabian Leonowicz, który również od stycznia będzie trenował z zespołem a ostatnio zmagał się z kontuzją barku. Uważam, że ci zawodnicy, którzy są w klubie, są w stanie nawiązać walkę o czołowe lokaty w lidze.
Rozmawiał Oskar Bogucki