Dobrze zaprojektowana reklama może być biżuterią architektury
- Nigdy nie walczę z reklamą, tylko szukam dobrych rozwiązań - mówi Marek Iwiński, plastyk miejski/ fot. Anna Kopeć
Jesteśmy na dobrej drodze do tego, aby odmienić Bydgoszcz. Chodzi nie tylko o poprawę estetyki, ale także o wpływanie promocyjne na miasto – mówi Marek Iwiński, plastyk miejski, w rozmowie z Andrzejem Pawełczakiem.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Andrzej Pawełczak: Wyobraźmy sobie, że ma Pan nieograniczony budżet na poprawę estetyki miasta. Od czego by Pan zaczął, co zmienił?
Marek Iwiński: Mam mnóstwo projektów, które leżą w teczkach i czekają na ten nieograniczony budżet. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby wiele rzeczy realizować, między innymi takim zielonym światłem są murale, których coraz więcej pojawia się na ścianach kamienic. Prezydent i Rada Miasta też coraz przychylniej patrzą na działania związane z poprawą estetyki miasta. One wpływają na Bydgoszcz także promocyjnie. Przykładem są chociażby retrościany, zauważają je oczywiście mieszkańcy, ale także goście, którzy odwiedzają miasto. Postrzega się je już jako markę Bydgoszczy. Pamiętam, jak to się zaczęło. Przyszedł do mnie pan, który chciał powiesić baner. Zapytałem, czym się zajmuje, usłyszałem, że prowadzi antykwariat. Przekonywałem go, że jest tyle pięknych, starych reklam , wspaniale zaprojektowanych, o oryginalnej grafice, choćby ogłoszenia w przedwojennych gazetach, to nie musi być baner czy jakiś billboard, można przecież zrealizować reklamę w formie malowanej, jak kiedyś malowano np. szyldy. Udało mi się go przekonać, zainspirować. Na następne spotkanie przyszedł już z pomysłem na retrogazetę. Było jeszcze wiele rozmów i wskazówek i tak powstała pierwsza retrościana, dzisiaj mamy już trzy. Szukam tych miejsc, które warto by zmienić, czy to ze studentami, czy z artystami staramy się także znaleźć pomysły na dane miejsce.
Wspomniał Pan, że w teczkach ma Pan mnóstwo projektów poprawiających estetykę niektórych miejsc w Bydgoszczy…
Jest, między innymi, pomysł rewitalizacji ronda Jagiellonów. Mam ponad dwadzieścia różnego rodzaju projektów, jak można to zrobić, każdy jest inny, ja może wybrałbym ze dwa, trzy… Przestrzeń pod rondem wymaga pewnego uporządkowania. To nawet nie muszą być jakieś kosztowne rozwiązania, wystarczyłoby wykorzystać efekt zwierciadła oraz odpowiednie oświetlenie, choćby folia lustrzana przydymiana, półprzezroczysta, dająca efekt lustra weneckiego. Dzięki temu byłoby widać, co jest w środku, ale jednocześnie w subtelny sposób zasłoniłoby to bałagan i różnorodność stylistyczną panujące wewnątrz istniejących tam sklepików. Wykorzystując potencjał małego wnętrza poprzez stworzenie iluzji przestrzeni oraz jej multiplikacje, osiągnęlibyśmy głębię i dynamikę charakterystyczną dla nowoczesnych projektów tworzonych w XXI wieku. Takie rozwiązanie to jedno z wielu pomysłów na to wnętrze, które zostały przygotowane przez studentów Zakładu Wzornictwa UTP.
Czy jest takie miejsce w Bydgoszczy, które wywołuje w Panu, jako plastyku miejskim, szczególną irytację?
Przestrzeń przed Rywalem. Parking, który tam powstał, to według mnie tragedia estetyczna. Problemem jest to, że to teren prywatny. Jako miasto możemy jedynie prosić o jego uporządkowanie, udało nam się kilkakrotnie zmusić właściciela do wycięcia chwastów, które tam rosły, ale tak naprawdę wszystko zależy od jego dobrej woli. Wyobrażam sobie w tym miejscu, co wielokrotnie powtarzałem, zabudowę pierzejową, czyli w formie zespołu kamienic, które zamknęłyby tę przestrzeń. Były plany – rozmawiałem o tym z właścicielem – że powstanie tam pasaż ze sklepami z witrynami oszklonymi od góry do dołu oraz patio z przeszklonym dachem i z kawiarenkami, wszystko w otoczeniu zieleni i kwiatów... Na pewno to uratowałoby estetycznie tę przestrzeń. To bardzo atrakcyjne miejsce, myślę, że jest kwestią czasu znalezienie inwestora, który byłby gotów zrealizować ten pomysł. Prawo własności powoduje różne trudne sytuacje. Wyobraźmy sobie, że komuś przed jego oknami ktoś stawia wielki billboard, który zasłania cały widok. W takich sytuacjach interweniujemy, bo pomimo że jest to prywatny teren, nie można takich rzeczy robić, trzeba znaleźć inne rozwiązanie.
Dwa lata temu weszła w życie ustawa krajobrazowa, która daje samorządom narzędzie do walki z reklamowym chaosem. Jak realizacja tej ustawy wygląda w Bydgoszczy?
Dokument jest już od jakiegoś czasu gotowy. Ale samorządy mają problemy z realizacją zapisów tej ustawy. Polska Izba Reklamy zaskarżyła ją do Trybunału Konstytucyjnego. W Łodzi na przykład doszło do takiej sytuacji, że Rada Miasta przyjęła uchwałę w tej sprawie, ale zakwestionował ją wojewoda. Powodem jest właśnie ingerencja w tereny prywatne. W Bydgoszczy przyglądamy się uważnie zapisom tej ustawy, szukając jednocześnie kompromisu i właściwych rozwiązań.Nie chcemy rozpoczynać wojny z prywatnymi właścicielami, zależy nam jednak na tym, aby uporządkować przestrzenie naszego miasta w sposób logiczny.
Co zatem można zrobić, aby z ulic Bydgoszczy zniknęły szpecące banery i billboardy? Jak uporządkować ten reklamowy bałagan?
To są bardzo proste rzeczy, chodzi na przykład o to, aby w jednej przestrzeni pojawiały się reklamy o tej samej formie. Bo co jest największą zmorą, co tworzy ten bałagan? Choćby w pasie drogowym, i to najczęściej na terenach prywatnych, stoi jakiś duży billboard, za nim jest jakaś mniejsza, krzywa reklama i jeszcze obok wisi baner. Wszystko o różnych formatach, kolorach, grafice. Wymaga to ujednolicenia. Zależy nam także na tym, aby te reklamy były ustawione w równych odległościach od siebie, żeby były na takim samym nośniku, ładnie pomalowanym, np. szarą farbą. Taka reklama nie razi, ale współgra z przestrzenią. Udało nam się to zrobić na Fordońskiej, Szubińskiej i wielu miejscach w Bydgoszczy. Chociaż mam wrażenie, że tych reklam tam jest jeszcze ciągle za dużo, trzeba trochę zmniejszyć ich liczbę. Dla mnie takim przykładem skrajnym, ale jednocześnie w pewnym sensie pozytywnym, jest Las Vegas. Tam reklama jest wszechobecna. Każda elewacja budynku jest pomyślana w zasadzie jako forma reklamowa, tworząca bryłę budynku i współgrająca z nią. Ona tym różni się od naszej reklamy, że jest wykonana z bardzo dobrych materiałów, że jest zaprojektowana z myślą o bryle budynku, podziałach architektonicznych, formie, jest częścią rozwiązania architektonicznego. To sprawia, że nie przeszkadza, a może być interesująca, dopełniając architekturę. U nas reklamy często zasłaniają detale architektoniczne, wchodzą na okna, na obramienia, wieszane są na balkonach, ogrodzeniach, a wystarczą proste rozwiązania i zasady projektowania, dobry projekt, aby stały się one taką biżuterią dla architektury, dodatkiem, który też może zachwycać. Dlatego ja nigdy nie walczę z reklamą, tylko szukam dobrych rozwiązań.
Dotyczy to także wszelkiego rodzaju szyldów, reklam sklepów, zakładów usługowych…
Bardzo często przychodzą do mnie ludzie, prosząc o opinię. Zwykle staram się pokazywać właściwe rozwiązania w oparciu o zasady projektowania architektonicznego, również to, jak można zrobić szyldy ładnie i tanio. Ciekawym przykładem może być choćby litera przestrzenna, która kosztuje niewiele, można ją pomalować farbą elewacyjną zewnętrzną i przykleić klejem montażowym. Podobnie jak malowany szyld. Ja to nazywam reklamą za 30 złotych, bo wycięcie litery z szablonu i pół puszki farby więcej nie kosztują. Cała starówka w Pradze to są szyldy malowane. Wygląda to bardzo efektownie. Wystarczy odpowiedni kontrast i takie szyldy dobrze widoczne są nawet w nocy. Dzisiaj mamy oświetlenie ledowe, także bardzo tanie. Przedsiębiorcom radzę, na przykład, ustawienie donic z kwiatami i oświetlenie tej zieleni. Bardzo ładnie to wygląda. Żeby zwrócić uwagę klientów, nie trzeba wywieszać jakiegoś baneru. Po dwóch miesiącach, a nawet wcześniej, i tak wygląda on koszmarnie – zwisająca szmatka, powiewająca na wietrze. Staramy się także ograniczać liczbę tzw. potykaczy. Raz, że są one niebezpieczne, między innymi dla osób niewidomych, a poza tym jest to złe myślenie reklamą. Niech to będzie jakiś element charakterystyczny dla danego sklepu czy firmy. Jestem przeciwny nieprzemyślanym rozwiązaniom.
Stare Miasto to rejon szczególnie wrażliwy, jeżeli chodzi o estetykę, w tym właśnie reklamy.
W porządkowaniu tej przestrzeni pomagają nam często plany miejscowe, w których wpisane są również szczegółowe zasady dotyczące reklam. W przypadku pojawienia się samowoli reklamowej prowadzimy skuteczne interwencje. Moją rolą jest też doradztwo i wskazywanie właściwych rozwiązań. Często jest tak, że ktoś otwiera firmę i chce skorzystać z podpowiedzi, jak ma wyglądać reklama, i jakie są wymagania miasta w tym względzie. Bo dopiero założył firmę i chce reklamę wykonać jak najtaniej. Jeżeli reklama nie pasuje do charakteru Starego Miasta, dajemy możliwość i czas na poprawienie jej, a jeżeli to nie przynosi skutku, to zdejmujemy taką nielegalną reklamę. Pamiętam, jak to wyglądało z Biedronką. Ich logo jest żółto-czerwone. Sugestia konserwatora zabytków i moja była taka, żeby to zrobić inaczej, zwłaszcza mając na uwadze przestrzeń Starego Miasta. Udało się ich przekonać i logo Biedronki zostało zmienione na eleganckie i stylowe, czarno-złote. Jednak w witrynie na pierwszym piętrze wystawili taki ogromny żółty kaseton reklamowy, który jak wieczorem zaświecił, to okazało się, że mamy Stary Rynek pod patronatem Biedronki. Oczywiście, pierwsze co zrobiłem, to zadzwoniłem do dyrekcji firmy, ale oni nie zamierzali odpuścić. W końcu interweniowałem u dyrektora generalnego Jeronimo Martinsa, postawiłem pewne ultimatum i udało się. Dlatego często mówię, że nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych. Mam w sobie ducha sportowca, ćwicząc przez wiele lat sporty walki, nauczyłem się tak łatwo nie rezygnować z obranego celu.
Kilka tygodni temu w Galerii Miejskiej bwa można było oglądać prace dyplomowe studentów architektury wnętrz UTP. Zaprezentowano tam kilka interesujących projektów, między innymi, „Magicznych schodków” prowadzących z ul. Poznańskiej na Wyspę Młyńską, czy zagospodarowania wysepki św. Barbary. Jakie przełożenie mają te projekty na realizację, wykorzystanie pomysłów studentów przez miasto?
Kiedy trzy lata temu podjąłem współpracę z Zakładem Wzornictwa oraz Katedrą Sztuk Wizualnych UTP, przygotowałem listę zadań, które mogą zrealizować studenci. Wskazałem około 40 miejsc, które wymagają rewitalizacji, czy też podejścia artystycznego i projektowego. Dziś nabrało to dobrego tempa. Dla studentów jest to zetknięcie się z rzeczywistością, nie pracują na jakiejś wymyślonej, wirtualnej przestrzeni, ale opracowują projekty dla konkretnych miejsc. Kończąc studia, mają już bogate portfolio. To nie są projekty, które trafiają do teczek, ale nad nimi się dyskutuje, analizuje. Miasto jest bardzo zadowolone z tej współpracy, myślę, że to również dobra promocja dla uczelni.