Młodzi lekarze protestowali na Starym Rynku
Protest lekarzy rezydentów i studentów medycyny na Starym Rynku w Bydgoszczy / fot. wb
Okołu dwustu młodych lekarzy i studentów medycyny wzięło udział w proteście na bydgoskim Starym Rynku. Domagają się podniesienia nakładów na służbę zdrowia, zmian systemowych i wzrostu wynagrodzeń.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
– Ten protest dotyczy nas wszystkich, ponieważ wszyscy będziemy kiedyś pacjentami. Jestem tutaj, ponieważ nie chcę, aby – dajmy na to – dziecko mojej znajomej było operowane przez chirurga, który jest trzydzieści godzin na dyżurze. Chcę nie tylko lepszej przyszłości dla siebie, ale też dla wszystkich Polaków, wszystkich pacjentów – mówiła Judyta Kowalczyk, studentka VI roku Collegium Medicum.
Głównym postulatem lekarzy rezydentów jest podniesienie nakładów na ochronę zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB. – Takie są zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia. Protestujemy, ponieważ służba zdrowia jest niedofinansowana i – nie bójmy się tego powiedzieć – ludzie umierają w kolejkach. Nie chcemy, aby do tego dochodziło – mówi Bartosz Fiałek ze Szpitala Uniwersyteckiego im. Biziela, lekarz rezydent na specjalności reumatologia.
Kolejny postulat, który podnosili młodzi lekarze, to podwyżki. – Ja otrzymuję co miesiąc dokładnie 2576 złotych z tytułu etatu, a zaznaczę, że jestem na specjalizacji priorytetowej. Ponieważ chcę od życia trochę więcej, spędzam na dyżurach kolejne 160 godzin. Miesięcznie pracuję więc średnio 300 godzin, to naprawdę dużo, czuję się przemęczony – mówi Karol Soszyński, rezydent ze szpitala im. Jurasza. – Robię specjalizację na anestezjologii. Na dobrą sprawę zajmuję się tym wszystkim, czym zajmują się specjaliści. Znieczulam pacjentów do zabiegu, a po nim ich wybudzam. Kiedy konieczna jest reanimacja, to my, rezydenci, podejmujemy ją pierwsi i dopiero jeśli sobie nie radzimy, wołamy specjalistów – tłumaczy.
– Pracujemy niemal z taka samą odpowiedzialnością jak specjaliści, a ministerstwo uważa nas za uczniaków, studentów, podczas gdy my jesteśmy już pełnoprawnym lekarzami – zauważa Bartosz Fijałek.
Bogna Prusowska, lekarz rezydent na specjalizacji chirurgia ze szpitala im. Biziela, mówi. – Podwyżki są sprawą wtórną. Są one potrzebne nie tylko dla nas, ale dla wszystkich pracowników służby zdrowia. Brakuje przede wszystkim czasu na edukację. Rezydentura zobowiązuje nas do podnoszenia swoich kwalifikacji i wiedzy. Musimy to łączyć z pracą i dyżurami. Kiedy wracam do domu po kilkudziesięciu godzinach, nie mam siły, aby chwycić za książkę i usiąść do nauki. Jest też duży problem z dostępem do zabiegów. Ja nie mogą narzekać, ale mam kolegów, którzy po dwóch latach specjalizacji zoperowali jedną przepuklinę i jeden wyrostek robaczkowy. Na tym etapie powinni przeprowadzać już znacznie poważniejsze operacje. Niestety, ale rezydenci są obłożeni robotą papierkową – tłumaczy.
Anna Grzechowiak, studentka szóstego roku medycyny na Collegium Medicum, zauważa, że coraz więcej jej kolegów wyjeżdża do pracy za granicę. – Ja nie chcę wyjeżdżać, ale za pieniądze, które rezydenci otrzymują, obecnie ciężko jest godnie żyć. Coraz więcej moich rówieśników uczy się języków. Z mojej grupy studenckiej, która liczy dwadzieścia kilka osób, sześć jest zdecydowanych na wyjazd do Niemiec, Szwecji czy Norwegii – zdradza.
Rezydenci będą protestować tak długo, aż pojawią się konkrety. – Na razie się nie pojawiły, jest czcza gadanina. Kiedy Jarosław Kaczyński był premierem, mówił o podniesieniu poziomu finansowania do sześciu procent PKB. Minęła dekada i jesteśmy w tym samym miejscu. Tak naprawdę nasze postulaty są znane wszystkim rządzącym od 25 lat. Już wtedy moi starsi koledzy protestowali w tej sprawie – mówi Bartosz Fiałek.
Na proteście lekarzy pojawili się nieliczni działacze KOD. – Szanuję was za profesjonalizm, odwagę i wytrwałość. Jesteście ludźmi młodymi, ale podjęliście się ciężaru walki o nas wszystkich, za pacjentów, koleżanki i kolegów – mówił Karol Słowiński, jeden z liderów bydgoskiego Komitetu Obrony Demokracji.
Nie wszystkim ich obecność była w smak. – Prawda jest taka, że to jest protest apolityczny. Nie popieramy żadnej partii, nasza partia to zdrowie. Protestujący mają bardzo różne poglądy polityczne – mówiła Judyta Kowalczyk.
– Nie jestem politykiem, to jest protest apolityczny. To, że ktoś nas wspiera? My o to nie prosiliśmy, sami dołączyli – dodaje Bartosz Fiałek.