Najstarsza bydgoska apteka zlikwidowana po 164 latach działalności
Bartłomiej Wodyński / fot. Anna Kopeć
Apteka pod „Pod Łabędziem”, która przy ul. Gdańskiej 5 działała nieprzerwanie od 1853 roku, została zamknięta z końcem marca. - 20 metrów dalej otworzyła się apteka korporacyjna, a tutaj nie ma miejsca dla dwóch takich placówek – tłumaczą właściciele.
Inne z kategorii
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Bohaterowie Solidarności. Walka o dziedzictwo polskie, która się nie skończyła [KOMENTARZ, WIDEO]
Andrzej Pawełczak: W przyszłym roku apteka „Pod Łabędziem” miałaby 165 lat, a Muzeum Farmacji 15 lat. Dlaczego apteka musiała zostać zlikwidowana?
Bartłomiej Wodyński: Z wielu względów, między innymi demograficznych. Nie ma na ulicy Gdańskiej tylu mieszkańców, co kiedyś. Aptek swego czasu, do momentu sprywatyzowania, było w Bydgoszczy 40, a teraz jest ponad 150. Liczba mieszkańców maleje, a nie rośnie. Poza tym, miesiąc temu dosłownie 20 metrów dalej została otwarta apteka korporacyjna, a tutaj nie ma miejsca dla dwóch takich placówek. Na odcinku od placu Wolności do Jagiellońskiej-Focha są teraz cztery apteki. Handel obecnie koncentruje się w marketach, w sklepach na Gdańskiej nie ma już tylu klientów. Za likwidacją apteki przemawiały zatem także względy ekonomiczne.
Apteka „Pod Łabędziem” i Muzeum Farmacji to w pewnym sensie symbol Bydgoszczy i jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na Gdańskiej. Skąd wziął się pomysł na stworzenie muzeum?
- Z pasji. Zawsze interesowała mnie historia mojego zawodu, historia w ogóle, do tego mam pasję kolekcjonerską. Poza tym miejsce, w którym to muzeum się znajduje – na zapleczu apteki „Pod Łabędziem” – też mnie do tego skłaniało. Jest tam pomieszczenie wyjątkowe, jedyne w Polsce laboratorium galenowe, w którym wytwarzano leki i preparaty według dawnych receptur. Zbiory, a jest tutaj ponad 7 tysięcy eksponatów oraz 5 tysięcy książek, w tym 100 starodruków związanych z farmacją i medycyną, są skatalogowane i wycenione przez różnych ekspertów. Jest to jedno z nielicznych i jednocześnie jedno z największych muzeów tego typu w kraju. Największe jest w Krakowie przy Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Czy miasto jest zainteresowane przejęciem tych zbiorów?
Już 15 lat temu, kiedy powstało muzeum, sygnalizowałem, że nie będzie miejsca dla pojedynczych aptek, bo wszystko się globalizuje, powstają duże korporacje. Dlatego zachęcałem władze miasta do zainteresowania się tymi zbiorami. Po to między innymi zostały one skatalogowane i wycenione. I miasto cały czas jest nimi zainteresowane. Proponowałem ich przejęcie w zamian za lokal, ale ten, do którego chciałem się przenieść, nie wchodzi w rachubę ze względu na nieuregulowaną sytuację prawną. Muzeum powinno pozostać tam, gdzie apteka, tym samym zachowana zostałaby tradycja i historia tego niezwykłego miejsca. Przenoszenie go z takiej reprezentacyjnej ulicy byłoby nieporozumieniem.
Jak Pan widzi przyszłość muzeum?
Ma szansę stać się jedynym w Polsce Muzeum Farmacji i Medycyny, to przecież pokrewne dziedziny. Rozwiązań jest kilka, mogłoby być oddziałem Muzeum Okręgowego. Mogłoby także funkcjonować jako placówka uniwersytecka, na takiej samej zasadzie jak w Krakowie, gdyby miasto porozumiało się z Collegium Medicum UMK. Cieszy się ogromnym zainteresowaniem, odwiedzają je dzieci i młodzież ze szkół bydgoskich i nie tylko. Władze miasta powinny zrobić wszystko, aby je zachować.
[Już po tej rozmowie, prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski złożył ofertę przejęcia zbiorów przez Muzeum Okręgowe.]
*Bartłomiej Wodyński – farmaceuta, założyciel Muzeum Farmacji.