Referendum w sprawie odwołania prezydenta Bydgoszczy nie będzie
Komitetowi nie udało się zebrać wymaganej liczby podpisów
- Zmienimy prezydenta nieco później – powiedział podczas dzisiejszej konferencji prasowej poseł Paweł Skutecki (Kukiz’15), pełnomocnik akcji „Bruski musi odejść”. Komitetowi referendalnemu udało się zebrać, jak stwierdził, około 25 tysięcy podpisów. Aby referendum w sprawie odwołania prezydenta Bydgoszczy doszło do skutku, potrzeba było około 30 tysięcy.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
„Wykorzystaliśmy demokratyczne możliwości, żeby zapytać bydgoszczan, czy chcą odwołania prezydenta przed zakończeniem kadencji. Blisko 25 tysięcy bydgoszczan chce inaczej zarządzanego miasta. To bardzo dużo, ale wciąż za mało, żeby doprowadzić do zmian już teraz. Z pokorą przyjmujemy decyzję bydgoszczan, żeby zmiany odbyły się w ustawowym terminie” – napisano w oświadczeniu grupy inicjatywnej akcji „Bruski musi odejść”.
Nie przegraliśmy wojny
- Oczywiście, trudno uznać za sukces to, że nie udało się nam się zebrać wymaganej liczby podpisów. Ale z tej przegranej potyczki wyciągamy wnioski, zebraliśmy wiele doświadczeń i informacji na przyszłość. Wykorzystamy tę wiedzę, którą zdobyliśmy podczas rozmów z mieszkańcami miasta. Rozpoczynamy już teraz marsz po mandaty radnych. Daliśmy mieszkańcom jasny przekaz, kto jest w tym mieście jedyną opozycją. Ruszymy z ofensywą pozytywnych propozycji dla Bydgoszczy i bydgoszczan. Zmienimy prezydenta nieco później. To nie koniec, to dopiero początek. Nie przegraliśmy wojny – oświadczył Skutecki.
Przyznał, że niezebranie podpisów to jego porażka, ale, zostanie przekuta w sukces.
Konferencja zakończyła się awanturą. Przedstawiciele komitetu referendalnego przynieśli dzisiaj do komisarza wyborczego protokół zniszczenia list z podpisami mieszkańców. Zdaniem radnych PO Jakuba Mikołajczaka i Mateusza Zwolaka, którzy przysłuchiwali się konferencji, mieszkańcy Bydgoszczy zostali oszukani.
- Nie będziemy mówili, że przyszliśmy tu przypadkowo. Jesteśmy zaniepokojeni tym, co się stanie z danymi wrażliwymi mieszkańców. Na dole karty z podpisami jest informacja, że wszystkie listy zostaną dostarczone do komisarza wyborczego, a nie zniszczone – powiedział Jakub Mikołajczak.
- To kłamstwo, nie ma takiej informacji – protestowali przedstawiciele komitetu referendalnego.
Co na to prezydent?
- Te dwa miesiące zbierania podpisów, to była gra nie fair wszystkich tych, którzy tę akcję organizowali. Pan Dzakanowski i pan Skutecki przede wszystkim myśleli o sobie, chcieli się wypromować – stwierdził Rafał Bruski. Dodał, że nie wierzy, aby tych podpisów było 25 tysięcy. – Według moich informacji było ich dużo mniej. Nie dziwi mnie, że pokazano protokół zniszczenia, gdyby ktoś miał odwagę, to pokazałby te listy z podpisami albo zaniósłby do komisarza – powiedział prezydent.