Właściciel tartaku nie daje za wygraną. Budowa trasy zagrożona?
Radny Bogdan Dzakanowski, Karol Kwiatkowski z Kukiz'15 i Krzysztof Pietrzak, prezes Tartaku Bydgoszcz / fot. Anna Kopeć
- Prezydent nie da rady wyrzucić nas siłą. Możemy wstrzymać inwestycję na kolejne pięć lat - mówi Krzysztof Pietrzak, prezes Tartaku Bydgoszcz. Jego zakład stoi w miejscu, w którym ma przebiegać przedłużenie Trasy Uniwersyteckiej. - Inwestycja nie jest zagrożona – zapewniają w Urzędzie Miasta.
Inne z kategorii
Świąteczny Festiwal ART MINTAKA 2024 [ZAPROSZENIE]
Bydgoski weekend - kalendarz wydarzeń. Bądź na bieżąco
Budowa przedłużenia Trasy Uniwersyteckiej już się rozpoczęła. Ciężki sprzęt wjechał kilka tygodni temu na teren inwestycji. Sęk w tym, że w miejscu, przez które ma przebiegać trasa wciąż stoi tartak, którego prezesem jest Krzysztof Pietrzak. - Jestem najbardziej zainteresowany tym, aby ta droga powstała. Dwa lata po tym jak zaczęliśmy działalność, czyli w 1997 roku, w planie zagospodarowania przestrzennego pojawił się zapis, że przez naszą działkę ma zostać poprowadzona trasa. Dlatego nie możemy na niej nic zrobić, ani nic zbudować. Działkę chciał od nas kupić Lidl, a także jeden deweloper, ale rezygnowali, gdy dowiedzieli się o zapisach w planie. Liczyliśmy, że sprzedamy działkę miastu i przeniesiemy biznes w inne miejsce. Taką obietnicę złożył nam w 2012 roku ówczesny wiceprezydent pan Sebastian Chmara. I co? I nic – mówił w czwartek na konferencji prasowej zorganizowanej przez inicjatorów akcji „Bruski musi odejść”.
Spotkanie, które nic nie wniosło
Krzysztof Pietrzak od kilku lat walczy z urzędnikami. - Mam żal o to, że nikt ze mną przez te lata nie chciał rozmawiać. Napisałem do prezydenta kilkadziesiąt listów z prośbą o spotkanie. Prezydent zamiast rozmowy wybrał rozwiązanie siłowe czyli wywłaszczenie mnie i mojej rodziny – tłumaczy.
Do spotkania między prezesem Tartaku Bydgoszcz a prezydentem Rafałem Bruskim doszło w ubiegłym miesiącu. - Zapytałem prezydenta, czy ma świadomość, że 12 września odbędzie się rozprawa w Sądzie Administracyjnym i istnieje zagrożenie, że decyzja o budowie zostanie uchylona. Pan prezydent powiedział, że zdaje sobie z tego sprawę, ale dodał, że to nie jego problem, bo nie on wydał tę decyzję, lecz wojewoda. Zaniemówiłem. To w ogóle było kuriozalne spotkanie. Byliśmy z żoną zszokowani po wyjściu z gabinetu prezydenta– relacjonuje Krzysztof Pietrzak.
Na spotkaniu obecny był m.in. Michał Sztybel, doradca prezydenta miasta. - Spotkanie faktycznie się odbyło, ale na spotkaniu została przedstawiona panu Pietrzakowi tylko jego sytuacja prawna. Nie podejmowaliśmy żadnych negocjacji. Kwota, którą otrzyma za swoją działkę pan Krzysztof Pietrzak nie podlega negocjacjom, ponieważ musi być wypłacona w oparciu o decyzję administracyjną wojewody wydaną na podstawie wyceny rzeczoznawcy. Spotkanie było protokołowane i pan Krzysztof Pietrzak protokół z tego spotkania otrzymał. Z ust prezydenta nie padły słowa, że "nie widzi problemu, w tym, jeśli inwestycja zostałaby decyzją sądu wstrzymana" - zapewnia Michał Sztybel, dyrektor Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miasta Bydgoszczy.
- Jeśli prezydent twierdzi, że kłamię, to powiem, że na spotkaniu z prezydentem moja komórka leżała na stole. Ja i moja żona możemy poddać się badaniu wariografem – przekonuje z kolei Krzysztof Pietrzak.
Ile jest warty dom z tartakiem?
Krzysztof Pietrzak mówi, że wycena, jaką na zlecenie wojewody wykonała Joanna Grzesiak, prezes Stowarzyszenia Rzeczoznawców Majątkowych w Bydgoszczy jest „absurdalnie niska”. - Za działkę na której stoi mój dom i tartak mam otrzymać około 750 tysięcy złotych. Za tą kwotę nie przeniosę nawet zakładu w inne miejsce. A muszę kupić działkę, zbudować dom i tartak. Nie będę brał kredytu z powodu tego, że jestem wyrzucany. Chcę rzetelnej wyceny – mówi. Ile pieniędzy oczekuje? - Nie chcę o tym mówić. Powiem jednak, że kwota 10 milionów złotych, o których informował Express Bydgoski, albo 20 milionów o których w trakcie konferencji prasowej w grudniu ubiegłego roku mówił prezydent Rafał Bruski są wyssane z palca. Zadowoliłbym się niższą kwotą. Lepiej jednak ze mnie zrobić kogoś, kto żąda wielkich milionów – zapewnia Krzysztof Pietrzak. I dodaje: – Jeśli miasto będzie chciało nas wyrzucić siłą, będziemy się bronić. I możemy blokować inwestycję przez kolejne 5 lat. Dobrze znam prawo. Chcemy jednak tego uniknąć – kończy prezes tartaku.
- Inwestycja nie jest zagrożona - zapewnia Michał Sztybel.
Do sprawy wrócimy.