Bydgoszcz powinna równać do lepszych, bo przeganiają nas średniaki [WYWIAD]
fot. Anna Kopeć
Będziemy merytoryczną opozycją w Radzie Miasta. Ale konsekwentnie zamierzamy korzystać z uprawnień kontrolnych, jakie daje radnym nowa ustawa samorządowa – mówi Jarosław Wenderlich, przewodniczący klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości w rozmowie z Jarosławem Kopciem.
Inne z kategorii
Będą wykonawcy procedur - zabraknie ludzi myślących [WIDEO]
Radni Bydgoskiej Prawicy: nie finansujmy z samorządowych pieniędzy partyjnych imprez! [WIDEO, ROZMOWA]
Jarosław Kopeć: „Bydgoszcz marnieje” – czy pod taką diagnozą sytuacji miasta Pan by się podpisał?
Jarosław Wenderlich: Nie, tak ostro bym nie powiedział. Kocham moje miasto. Przy czym podpisałbym się pod stwierdzeniem, że Bydgoszcz nie wykorzystuje swojego potencjału. To zresztą pokazują rankingi branżowych redakcji zajmujących się pracą samorządów. Świat nam ucieka. Bo jak inaczej nazwać to, że np. w wykorzystaniu środków unijnych jesteśmy 16. miastem na 18 wojewódzkich. W zestawieniu podsumowującym ostatnie cztery lata pn. „Sukces kadencji”, które przygotowała redakcja „Wspólnoty”, mamy to samo 16. miejsce wśród miast wojewódzkich. A w zakresie infrastruktury jeszcze gorzej, bo Bydgoszcz okazała się przysłowiową czerwoną latarnią zamykającą zestawienie, gdy jeszcze w latach 2002 – 2006 byliśmy w środku stawki.
To przykre, bo jednak jesteśmy ósmym miastem w Polsce pod względem liczby mieszkańców…
Inne miasta potrafią i rozwijają się szybciej. Lublin, Białystok, Szczecin, Rzeszów, nie wspominając Torunia, mimo że są mniej liczne, uzyskują większe przychody z PIT-u na głowę mieszkańca, a w ostatnich latach mogą się pochwalić spektakularnymi inwestycjami…
Niestety, dopełnieniem tego obrazu był ranking „Polityki” na koniec kadencji pn. „Twoje miasto, Twój wybór”. Zajęliśmy 27 miejsce tuż przed Skierniewicami, a wyprzedziły nas Ostrołęka, Koszalin, Krosno, Leszno.
Brakuje u nas inwestycji pokroju wrocławskiego Narodowego Forum Muzyki, toruńskiego Centrum Jordanki, Filharmonii Szczecińskiej. Wojenki, przepychanki, ciągłe podgrzewanie podziału w społeczeństwie nie służą rozwojowi. Trudno otwierać drzwi w różnych ministerstwach, gdy manifestuje się, skacząc pod biurami partii rządzącej. A ja chciałbym prezydenta gospodarza, który potrafi łączyć wokół wizji i projektów ważnych dla miasta.
Prezydent Torunia Michał Zaleski potrafi rozmawiać z każdym, bez względu na podziały polityczne. Spotyka się z wicepremierem, premierem, z działaczami Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości. Pielęgnuje szeroką koalicję na rzecz miasta Torunia. U nas tego brakuje.
Powiem tak. Powinniśmy równać do lepszych, bo przeganiają nas średniaki.
Bydgoszczanie jednak oddali władzę na kolejne pięć lat Rafałowi Bruskiemu. Czym tłumaczyć to samozadowolenie?
W tym temacie powinni wypowiadać się głównie socjologowie. Duża grupa ludzi uległa pewnej negatywnej narracji, która odbiegała znacząco od realiów. Niestety, część osób poddała się też manipulacji, bombardowana czarnym PR-em w Internecie. Zakłamana próba przedstawienia kandydata Prawa i Sprawiedliwość jako tego, który będzie wspierał Toruń, trafiła do części mieszkańców.
Na mieście krążyła informacja, iż sztab prezydenta szykuje się do drugiej tury. Miałem wrażenie, że prezydent Rafał Bruski próbował się przedstawić jako kandydat apolityczny. Na jego bilbordach nie było napisane „Platforma Obywatelska”, loga partii nie było też na kartach do głosowania. Zresztą ostatnio, już po wyborach, w mediach ogólnopolskich pojawił się wywiad z prezydentem pod tytułem „Nie biorę udziału w dyskusjach politycznych”. Inna kwestia, że urzędujący włodarz miasta ma znacząco łatwiej. Dysponuje bowiem aparatem urzędników oraz narzędziami, które mogą wspierać przekaz propagandowy.
Prawo i Sprawiedliwość uzyskało w wyborach bardzo dobry wynik 40 tysięcy głosów, ale jednak w Radzie Miasta to koalicja PO/ KO-SLD Lewica Razem ma bezwzględną większość. Jaki macie plan funkcjonowania bez realnego wpływu na fundamentalne decyzje?
Nowelizacja ustawy o samorządzie gminnym wzmocniła kompetencje kontrolne radnych, w tym prawo do interwencji radnego. Będziemy korzystali z tych uprawnień. Niestety, już na początku kadencji podeptano idee samorządności w Radzie Miasta Bydgoszczy. Abstrahuję tu nawet od sytuacji w prezydium, w którym opozycja nie ma swojego przedstawiciela. Wypadałoby, żeby drugi największy klub w radzie jakim jest PiS, miał wiceprzewodniczącego. Ale wręcz niesmaczna sytuacja, która miała miejsce w pierwszym dniu urzędowania nowej Rady Miasta – kluby koalicji obsadziły funkcje przewodniczących we wszystkich komisjach poza rewizyjną. Do tej pory zawsze funkcjonowała zasada parytetu.
Początek kadencji źle wróży. Doszło do kuriozalnej sytuacji, że komisje składają się ze wszystkich radnych. Obradują jednocześnie. A w pierwszym dniu odbyły się trzy sesje Rady Miasta z rzędu.
Mam wrażenie, że Platforma Obywatelska przekłada wojenki ogólnopolskie na grunt lokalny. A ja deklaruję, że będziemy opozycją merytoryczną, koncyliacyjną w kwestiach ważnych dla miasta i mieszkańców.
Przejął Pan przewodnictwo w klubie Prawa i Sprawiedliwości. Jakie ma Pan pomysły na rozwój Bydgoszczy?
Jestem za inwestowaniem w dynamiczny rozwój, by w rankingach odbić się od przysłowiowego dna. A patrzę do projektu budżetu i pytam, gdzie są środki na trasę W-Z? Nie ma. I w wieloletniej prognozie finansowej miasta również. A tyle było koncepcji.
Należy korzystać z perspektywy unijnej, no i walczyć o środki centralne. Niestety, skakanie na marszach KOD-u do tego celu nas nie przybliży.
Będziecie zatem aktywnie działać i składać propozycje uchwał?
Mimo że od lat działamy jako opozycja, składaliśmy dużo propozycji dobrych dla mieszkańców. Choćby program społeczno-gospodarczy przebudowy dróg lokalnych. Niestety, zdarzało się tak, że najpierw nasze pomysły były odrzucane, a potem przedstawiane przez obóz władzy jako własne.
Ale pracujemy dla mieszkańców. Już teraz poruszyliśmy kwestię obniżenia opłaty z tytułu użytkowania wieczystego w prawo własności i złożyliśmy wniosek o 90-procentową bonifikatę. Inne miasta poszły w tym kierunku i np. Warszawa zdecydowała się na 98-procentowy upust. Niestety, ratusz i radni PO-SLD postawili na swoim i bydgoszczanie zapłacą znacznie więcej. Co ciekawe, w tym przypadku nawet radni Nowoczesnej nie wsparli koalicjanta i wstrzymali się od głosu.
Zaproponowaliśmy też zachowanie stawek podatku od nieruchomości na dotychczasowym poziomie. Przypomnę, iż poprzednie stawki tej daniny zostały przegłosowane 29 listopada 2017 roku. Nie widzieliśmy potrzeby ich podnoszenia. Teraz mniejszy podatek od nieruchomości będą płacić mieszkańcy Gdańska, Katowic, Lublina czy Szczecina.
Bydgoszcz cierpi wizerunkowo. Ciągle pokutuje znamię postkomunistycznego miasta, bez ambicji, ze słabym zapleczem intelektualnym. Ma Pan pomysł na zmianę tego wizerunku?
Niestety, pokutuje takie myślenie. Ale sami jesteśmy sobie winni. Przypomnę, jak odebrana została decyzja o zmianie nazwy mostu im. śp. Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego. Nawet ówczesny prezydent RP Bronisław Komorowski wypowiadał się o niej z dezaprobatą. Podobnie Jan Wyrowiński, wicemarszałek Senatu. Takich rzeczy się nie robi. Później radni PO-SLD sprzeciwili się i blokowali dekomunizację. Ostatecznie nawet wystąpili, by zmienić al. Lecha Kaczyńskiego na Planu 6-letniego.
Chciałbym, aby powstało Muzeum Bydgoszczy z prawdziwego zdarzenia, w którym będzie miejsce na rzetelne pokazanie takich wydarzeń jak Bydgoski Marzec 1981 czy zbrodnie niemieckie w 1939 roku. Powinniśmy prowadzić czynną i aktywną politykę historyczną. Polecam wszystkim wizytę w Centrum Historii Zajezdnia we Wrocławiu. Nawet tam są materiały z bydgoskiego marca – plakaty „Pomścimy Rulewskiego”. A wszystko urządzone jest bardzo atrakcyjnie dla zwiedzających. Musimy wykorzystać potencjał historyczny Bydgoszczy. Pomnik kryptologów z wybitym nazwiskiem Mariana Rejewskiego powstał w Poznaniu. O zbrodniach we wrześniu 1939 r. w Bydgoszczy jest ekspozycja w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Czemu nie stworzymy wystawy z prawdziwego zdarzenia w naszym mieście?
Z kolei w Wałbrzychu wykorzystano zamkniętą kopalnię i utworzono Centrum Nauki i Sztuki „Stara Kopalnia”. Tak się dba o tożsamość. Gdy w ubiegłym roku złożyłem wraz z kolegą radnym Szymonem Rogiem wniosek o przygotowanie koncepcji odbudowy bydgoskiego zamku królewskiego, niektórzy działacze PO próbowali te ideę obśmiać. Tymczasem Poznań swój zamek odbudował. Dyskutujmy. Niestety, w Bydgoszczy czasami nawet nie chce doprowadzić się do dyskusji.
Co z Uniwersytetem Medycznym w Bydgoszczy?
Podział w tej kwestii idzie po linii terytorialnej. Chciałbym, żeby szef wojewódzkich struktur PO Tomasz Lenz poparł tę inicjatywę (śmiech). A tak poważnie, ratusz powinien bardziej się zaangażować w promocję i lobbing tego pomysłu.
A odnoszę wrażenie, że sprawa rozgrywana jest jedynie politycznie. Najpierw próbowano wykorzystać ją w kampanii wyborczej 2015 roku. Wyzwolono ogromną energię społeczną. Dobrze, że w końcu doszło do dyskusji w komisjach sejmowych. Tylko czemu tak wielu posłów PO nie było na posiedzeniu? A wcześniej, gdy rządzili przez dwie kadencje, mogli złożyć projekt ustawy i wrócić do stanu z 2004 roku. Wystarczyło 15 podpisów. Bydgoszcz miała wtedy nawet marszałka Sejmu.
Ja w 2014 roku napisałem list otwarty do rektora UMK, żeby w logo uczelni umieścić nazwę Bydgoszcz. Usłyszałem, że nie da się zmienić logotypu uczelni. Po czym kilka miesięcy później został zmieniony. Nazwy Bydgoszcz jednak w nim nie umieszczono.
Po wywiadach prezydentów Bydgoszczy i Torunia, których udzielili dziennikowi „Rzeczpospolita” „Tygodnik Bydgoski” odnotował, że między miastami jest stan swoistej „zimnej wojny”. Zapytam zatem: Bydgoszcz-Toruń, razem czy osobno?
Trudny temat. Wielokrotnie nasi sąsiedzi blokowali probydgoskie inicjatywy, np. przy okazji powołania sądu apelacyjnego. Torunianie potrafią się zjednoczyć, gdy chodzi o ich, toruńskie sprawy. Przy czym uważam, iż są sprawy, w których możemy także działać wspólnie z Toruniem. Takim tematem jest np. budowa drogi S10 – jest to przyszła korzyść i dla Bydgoszczy, i Torunia. Rada Miasta z inicjatywy radnych PIS zobowiązała prezydenta, by angażując się w utworzenie stowarzyszenia gmin, przez które droga ekspresowa będzie przebiegać, zabiegał o to, by jego siedziba była w Bydgoszczy. Zobaczymy.
Przy czym dla bydgoszczan priorytetem jest rozwój naszego miasta. Więc nie ma co ukrywać, rozwijajmy się jako odrębne miasta. Mamy stowarzyszenie Metropolia Bydgoszcz. Zacieśniamy współpracę z ościennymi gminami. To dobry kierunek.
Jeśli prezydent zaproponuje odbudowę zachodniej pierzei Starego Rynku, poprzecie taką propozycję?
My sami złożymy już taki wniosek do budżetu (wniosek już został złożony – przyp.red.). Jestem jak najbardziej za odbudową. To dobre miejsce na stworzenie Muzeum Bydgoszczy. Jest szansa, żeby tę ideę wsparł prezydent Rafał Bruski, zwłaszcza że w kampanii wyborczej deklarował otwartość i nie mówił „nie”.
Tutaj: Odbudujmy zachodnią pierzeję Starego Rynku
Camerimage. Temat festiwalu jest ostatnio pijarowym gorącym kartoflem. Jakie jest stanowisko klubu Prawa i Sprawiedliwości w tej sprawie?
Tak, dynamika wydarzeń jest duża. Zwłaszcza po deklaracji Marka Żydowicza o chęci przenosin festiwalu do innego miasta. Szkoda, że nie przeszły wnioski dotyczące zaproszenia go na sesję Rady Miasta. 17 grudnia sprawą ma się zająć komisja kultury. Czy pan Żydowicz będzie mógł przyjść w tym terminie? Nie wiem. My uznaliśmy, wsłuchując się w głosy taksówkarzy, restauratorów i mieszkańców, że dobrze by było zachować festiwal w Bydgoszczy. Czy tak się stanie? Uważam, że szanse są z dnia na dzień coraz mniejsze. Szkoda więc, że prezydent składa propozycje, o których radni dowiadują się z mediów. Padają jakieś kwoty, zaporowe warunki, a nie mówi się o tym, za co miasto płaciło latami 2,5 miliona złotych rocznie. Negocjacyjnie bardzo trudna sytuacja. Marzy mi się, żeby akurat w tym przypadku doszło do porozumienia, w którym wszyscy mogliby się pochwalić, że są zwycięzcami.
Tutaj: Camerimage - a gdyby tak wszyscy wygrali [KOMENTARZ]
Jest Pan sympatykiem piłki nożnej i wiernie kibicuje Zawiszy. Co zrobicie, jeśli CWZS postanowi znowu wykluczyć SP Zawisza Bydgoszcz ze swoich struktur?
Mam nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Rada Miasta Bydgoszczy wiosną przegłosowała wniosek i zobowiązała prezydenta miasta, by uczynił wszystko, aby klub wrócił do Bydgoszczy. Wielkiego zaangażowania prezydenta w tę sprawę nie dostrzegłem. Doszło nawet do kuriozalnej sytuacji, że jako radny-wnioskodawca zostałem pismem prezydenta wezwany do złożenia deklaracji zapewnienia bezpieczeństwa.
W międzyczasie wyrok sądu przesądził sprawę i SP Zawisza wrócił na Gdańską. Z tego co wiem, strony doszły do porozumienia. Jestem przekonany, że bydgoską piłkę należy odbudować w oparciu o Zawiszę. Bo tylko Zawisza jest gwarantem powrotu do Bydgoszczy poziomu ekstraklasy.
Czego życzy Pan bydgoszczanom na nowy rok 2019?
Oczywiście Szczęśliwego Nowego Roku i by mogli być dumni ze swojego prezydenta, ze swoich radnych. By wszyscy bydgoscy politycy potrafili walczyć o kwestie istotne dla miasta i jego mieszkańców ponad podziałami.
Wywiad ukazał się w papierowym wydaniu „Tygodnika Bydgoskiego”, 13 grudnia 2018 roku.