Karp jest tylko pretekstem [FELIETON]
Kochamy zwierzęta. Kochamy je wszystkie, duże i małe. Kochamy psy i koty. Niektórzy kochają nawet węże, jaszczurki i skorpiony. No, wprawdzie nie spotkałem nikogo, kto by kochał muchy i komary, a przed myszami, szczurami oraz karaluchami moja żona i teściowa w panice uciekają. Ale potraktujmy to jako wyjątki od reguły. Kochamy przecież chomiki i świnki morskie, żółwie i złote rybki. Wprawdzie do złotej rybki przytulić się nie można, no ale w akwarium wygląda znakomicie.
Inne z kategorii
W rocznicę zakatowania bł. ks. Popiełuszki: Wojewoda i świat cały
Ta brzydka polityka [FELIETON]
Zaraz, zaraz, akwarium? A czy to nie zostałoby potraktowane tak jak delfinarium, które pewna działaczka na rzecz „praw zwierząt” uznała niedawno za niedopuszczalne zniewolenie najinteligentniejszych istot na ziemi? Oczywiście ironizuję, ale z tym delfinarium to prawda. Na przykład utytułowani naukowcy, doktorzy habilitowani i niehabilitowani, piszą petycję i artykuły, by powstrzymać budowę delfinarium w Mszczonowie. Ich zdaniem sama instytucja delfinarium jest wielką krzywdą dla delfinów. Któryś z tych doktorów twierdzi nawet, że delfiny mają poczucie istnienia jako samodzielnego bytu i własnego ja.
Trochę oddzielnym problemem są karpie. Co roku w okolicach Wigilii wzniecania jest wielka awantura mająca na celu obrzydzenie Polakom ich dawnej tradycji, z karpiem powiązanej, i wcale nie chodzi tu o karpia. Chodzi tu o niechęć do tradycji jako takiej, do zakorzenienia w dawnych zwyczajach. Karp jest tylko pretekstem.
Bo tak naprawdę chodzi o rzecz kluczową dla uzdrowienia i rozwoju życia narodowego i kulturalnego. Jest ona konsekwentnie niszczona przez zakorzeniony w fundamentalnych ideach nowoczesności antyrytualizm. W jakiejś mierze wkradł się on nawet do kościołów i próbuję zbanalizować katolicką liturgię. Przeciwko temu konsekwentnie, choć z pewną delikatnością właściwą swojej osobowości, protestował Benedykt XVI.
Tymczasem rytuały gdzieś głęboko tkwią u podstaw wszystkich kultur. Mają one kilka cech, które są w istocie proste, ale bez nich rytuał by zanikł. Jedną z tych cech jest powtarzalność. Co roku dzieje się to samo i tak samo. Drugą cechą jest pewien symbolizm. Postny charakter Wigilii, jedzenie ryby, a nie mięsa, coś oznaczają, niosą ze sobą pewną treść. W momencie radości i triumfu Wielkiejnocy nawiązuje się do zjadania paschalnego baranka. Tu przeciwnie, mamy czas oczekiwania i czuwania, zjadamy w związku z tym zwierzę wyciągnięte z wody. Woda jako odmęty morskie była zawsze symbolem sił ciemności i zła. Nie chodzi o to, że się z tymi siłami utożsamiamy, zjadając rybę wyciągniętą, wyrwaną tym odmętom, ale o to, że święto, które obchodzimy, prowadzi nas również do wyrwania z odmętów zła, w które ludzkość wpadła po grzechu pierworodnym.
Nowoczesna fałszywa troska o zwierzątka stawia to na głowie. Kilka lat temu jeden z publicystów w „Newsweeku” zupełnie poważnie zarzucił katolikom, że ze świętym Tomaszem z Akwinu odmawiają zwierzętom prawa do posiadania duszy. Zarzut ten jest tak niepoważny, że aż śmieszny. Tomasz z Akwinu za Arystotelesem zdawał sobie sprawę z istnienia duszy zwierzęcej i wskazywał na jej zasadniczą odmienność od duszy ludzkiej, bo tylko ta ostatnia jest rozumna i nieśmiertelna. Rozumność i nieśmiertelność duszy są ściśle ze sobą związane: dusza, która nie jest rozumna, nie może być nieśmiertelna i na odwrót: dusza rozumna to taka, która jak Bóg świadoma jest rzeczywistości i poznaje ją, tym samym poznaje swój ostateczny cel.
Jaki zatem jest właściwy stosunek człowieka do zwierząt? Wolno je zabijać czy nie? Trzeba wrócić do zdrowej tradycyjnej i rozumnej nauki. Owszem, wolno człowiekowi zabić zwierzę, ale tylko w zakresie koniecznym do tego, by służyło to człowiekowi i jego uzasadnionym potrzebom. Nie wolno zwierząt dręczyć i Kościół katolicki zawsze tego uczył. Co więcej, ci, którzy obserwowali rytuały satanistyczne, twierdzą, że zawsze występuje w nich zabijanie zwierząt bez celu i sensu właśnie.
Czy to za trudne dla współczesnego człowieka? Nie wiem, być może. Jak w piosence – tylko koni żal. A śledzi nikt jak dotąd nie pożałował. W przeciwieństwie do karpia.
Maksymilian Powęski