Kultura 28 wrz 2021 | Redaktor
Na Ziemi Michałowskiej etnograficznie i ... ekologicznie. Redaktor Lewicka-Ritter odwiedza Brodnicę

fot. krystynalewicka-ritter.pl

Mimo bardzo trudnej historii mieszkańcy Ziemi Michałowskiej starają się pielęgnować ocalałe tradycje. Wszystkie muzealne obiekty posłużyły do stworzenia dwóch stałych wystaw ekologiczno-etnograficznych. Jedna z nich pokazuje świat, takim jakim by on był, gdyby go człowiek nie niszczył. Druga jest obrazem ludzkiego „barbarzyństwa” - pisze redaktor Krystyna Lewicka-Ritter.

   Muzeum w Brodnicy to placówka posiadająca swoje oddziały w XIV-wiecznym Zamku Krzyżackim, w  Bramie Chełmińskiej oraz renesansowym spichlerzu z XVII wieku. Prezentowane są tu zarówno zbiory archeologiczne jak i historyczne. Nie ma jednak w muzeum działu stricte etnograficznego ani pracującego na etacie etnografa. Ale jest coś bardzo, bardzo wyjątkowego, co odnotowuję jako wyjątkową atrakcję pośród muzealnych ofert edukacyjnych! Oto bowiem zbiory etnograficzne, których w całym brodnickim muzeum jest raptem kilkadziesiąt, wykorzystano do zorganizowania w Spichlerzu ciekawych wystaw edukacyjnych w utworzonym w strukturze muzeum – Centrum Edukacji Ekologicznej! Wspaniale pomyślano tu jak w służbie dla przyszłości – wykorzystać relikty przeszłości!   

   Bartosz Markuszewski, opiekun zbiorów historycznych: – Jesteśmy młodym, muzeum, powstałym w latach 70. XX wieku, gromadzącym przede wszystkim zbiory dokumentujące dziedzictwo historyczne Brodnicy. Posiadamy jednak również kilkadziesiąt obiektów charakterystycznych dla  okolicznych obszarów wiejskich, gdzie życie codzienne toczyło się wokół rzek, jezior i lasów, którymi Ziemia Michałowska słynie. Generalnie więc ludność wiejska trudniła się zbieractwem, łowiectwem i pozyskiwaniem drewna w lesie, a co za tym idzie również nie zawsze legalną działalnością w tym zakresie. Nie brak więc w naszych zbiorach dowodów na kłusowniczą aktywność mieszkańców regionu. Posiadamy eksponaty etnograficzne związane z taką właśnie działalnością mieszkańców Ziemi Michałowskiej, a mówiąc szerzej z terenów Pojezierza Brodnickiego. Są więc wnyki, potrzaski, „żaki” na raki oraz ości rybackie – dziś już postrzegane jako narzędzia kłusownicze. Z tych nowszych – są agregaty prądowe do „dzikich” połowów ryb, polegające na ich masowym ogłuszaniu. Jest również grzebień, przy pomocy którego zbierano jagody, niszcząc niestety przy okazji krzewy jagodowe.

 

   WŚRÓD MUZEALNYCH PAMIĄTEK są również narzędzia używane przez przedstawicieli dawnych zawodów, które wykonywali mieszkańcy Ziemi Michałowskiej na przestrzeni wieku XIX i XX. Wszystkie te muzealne obiekty posłużyły między innymi do stworzenia dwóch wspaniałych stałych wystaw ekologiczno-etnograficznych. Jedna z nich pokazuje piękny świat, również podwodny, takim jakim by on był, gdyby go człowiek nie niszczył. Druga jest obrazem ludzkiego „barbarzyństwa” wobec przyrody, w której niewłaściwe działania człowieka, także kłusownicze, doprowadziły do zniszczeń naturalnego środowiska, m.in. zanikania niektórych gatunków zwierząt i roślin – choćby jesiotra, który wiele lat temu występował w ichtiofaunie Drwęcy, płynącej również przez Ziemię Michałowską. I właśnie te, jakże przemawiające do ludzkiej wyobraźni dwie ekspozycje, pracownicy Centrum Edukacji Ekologicznej wykorzystują do prowadzenia (BEZPŁATNYCH!) lekcji dla dzieci i młodzieży z miasta i okolic oraz grup turystycznych. Lekcji przestrzegających przed niezgodną z naturą, zachłanną i grabieżczą działalnością człowieka niszczącego środowisko naturalne! To wspaniała, po prostu fantastyczna inicjatywa, jakże szlachetnie wykorzystująca do edukacji ekologicznej etnograficzne skarby muzealne! Brawa dla jej twórców i pomysłodawców!

 

   Przy okazji tych ekologicznych szkoleń, pokazuje się również bogate dziedzictwo przyrodnicze regionu. Jest też możliwość opowiedzieć uczniom o dawnych zajęciach, którymi parali się ich praprzodkowie zamieszkujący nie tylko Ziemię Michałowską, ale i ościenne regiony leżące w obrębie Pojezierza Brodnickiego. Rolnik, drwal, myśliwy, leśnik, rybak, pszczelarz, zbieracz runa leśnego – to wiodące zajęcia mieszkańców tych terenów. Stąd też wśród tradycyjnych potraw regionu królują ryby, grzyby i dziczyzna, kiedyś również raki, które niestety wyginęły. Zachęcam choćby do wirtualnego zwiedzania tej niewielkiej, ale  arcyciekawej wystawy pod linkiem: https://newmediavr.com/mwbs/?fbclid=IwAR2ZpUVRfsB-Zzy8-7jjcPKFxJtaKwWM5_XpjRnYHHxbm0L5mK8hwzFTUsk

 

      W HISTORII ZIEMI MICHAŁOWSKIEJ piętnem na kulturze, także tej ludowej, odcisnęły się wieki obecności na tych ziemiach Krzyżaków, później lata zaboru pruskiego i hitlerowskiej okupacji. Nie ma zbyt wielu przekazów o kultywowaniu obrzędów i zwyczajów charakterystycznych dla rdzennych mieszkańców tych ziem, mieszających się w czasach historycznych zawieruch z ludnością napływową. Sporo więc jest tu, choćby w gwarze, naleciałości niemieckich. Do dzisiaj słychać czasami w mieście i okolicach Brodnicy, jak mówi się waserwaga czyli poziomnica, śranki czyli narożne szafki (niem. schrank) na naczynia kuchenne. Bardzo brodnickie, ba michałowskie, jest wtrącenie „jo” lub „ale” i „bez” (przez). W artykule Piotra Grążawskiego zatytułowanym „Osobliwości naszej gwary” czytamy: „Ty to ale wyglądasz!(…) Ten to się ale stara o swoją pracę!(…) …pamiętam gdy, podczas wesołego biwaku nad jeziorem Zbiczno, pewien miejscowy autochton podchmieliwszy sobie nieco, zaśpiewał zgromadzonym piosenkę z dość frywolnym refrenem: „Bez czerwony kwas/ bez ten ciemny las,/ bez ten jeden ruch,/ Ma tera Kasia fest brzuch!„

 

      Ziemia Michałowska to maleńki region etnograficzny, zajmujący niewielki teren wokół Brodnicy, niemal „wciśnięty” pomiędzy Ziemię Lubawską, Chełmińską i Dobrzyńską. W jej kulturze, poza gwarowymi germanizmami, znaleźć można również ślady i sąsiedzkich, regionalnych wpływów. – Wiadomo na przykład, że z Brodnicy szły pielgrzymki do Sanktuarium Matki Bożej Skępskiej – kontynuuje Bartosz Markuszewski. – Stąd zapewne w zbiorach Muzeum w Brodnicy, pozyskana z Ziemi Michałowskiej, z okolic Łaszewa, przydrożna figurka Skępskiej Madonny, czczonej przede wszystkim przez Dobrzyniaków i Kujawiaków. Biegnąca przez Brodnicę żeglowna rzeka Drwęca, pozwalała na te tereny dopłynąć i osiedlać się również przybyszom z innych stron kraju. Mówimy zatem o Ziemi Michałowskiej jako o tyglu kulturowym. Święta Bożego Narodzenia świętuje się u nas z Gwiazdorem, a Mikołaj przychodzi do dzieci ze słodyczami 6 grudnia, podobnie jak u protestantów. Zapewne więc również niemieckim przybyszom zawdzięczamy zwyczaj odwiedzania domostw przez kolorowe korowody „kolędników” już w okresie adwentu

        – W naszej muzealnej bibliotece posiadamy również książki opisujące sceny z codziennego życia mieszkańców miasta i okolic – dodaje Bartosz Markuszewski. – To między innymi: Praca zbiorowa wydana w 1998 przez Radę Miejską w Brodnicy oraz Towarzystwo Miłośników Ziemi Michałowskiej pod redakcją Jerzego Dygdały pt. „Brodnica: Siedem wieków miasta” czy „Brodnica między r. 1819 a 1863 według opowiadania żyjącego jeszcze świadka” autorstwa Antoniego Chudzińskiego. O gwarze Ziemi Michałowskiej pisze Stefan Bilski w książce „Z kultury ludowej regionu brodnickiego” wydanej 1989 przez Toruńskie Towarzystwo Kultury.

 

   WSPÓŁCZESNYM KRONIKARZEM TEJ NIEGDYSIEJSZEJ, ALE I OBECNEJ KULTURY REGIONU, JEST M.IN. PIOTR GRĄŻAWSKI, BRODNICKI PUBLICYSTA I BADACZ KULTURY ZIEMI MICHAŁOWSKIEJ, drukujący swoje artykuły w miejscowych gazetach i czasopismach – „Czas Brodnicy” czy Ziemia Michałowska”. Już same tytuły jego publikacji mówią o ciekawym materiale opisującym życie codzienne mieszkańców tego niewielkiego, ale ciekawego regionu. Wymieńmy choćby kilka tytułów jego artykułów: „Jak dawniej na Ziemi Michałowskiej dzieci zabawiali”, „Oznaki zbliżającej się śmierci”, Składnia naszej gwary”, „Wóz pełen gwary”, „Za miastem ino wioska”, „Zwyczaje wielkanocne – palmy”, „Rychtujta się, bo swaty ido!”. Co ciekawsze, autor, opisał wiele sytuacji, na podstawie wywiadów i rozmów z żyjącymi świadkami życia codziennego na Ziemi Michałowskiej. Niektóre historie, to historie z jego własnego życia! Opowiada Piotr Grążawski w swoich artykułach m.in. o zwyczajach, wierzeniach, przesądach, o których osobiście słyszał w dzieciństwie, przypadającym na 2. połowę XX wieku. Spisał również legendy i opowiadania michałowskie, które gdy był dzieckiem opowiadali mu jego dziadkowie.

 

     CZEGO MOŻNA DOWIEDZIEĆ SIĘ CZYTAJĄC ARTYKUŁY PIORTA GRĄŻAWSKIEGO? Wielu bardzo ciekawych rzeczy związanych z obrzędowością i zwyczajami panującymi na tych terenach. Między innymi tego, że jednym z ludowych wierzeń była na Ziemi Michałowskiej wiara w strzygi – upiory nocne wysysające krew, mająca korzenie w Słowiańszczyźnie. Jest nawet koło Brodnicy miejscowość Strzygi, niejako upamiętniająca wiarę w te demony na tych terenach. Dowiedzieć się można z tych artykułów również tego, że kondukt żałobny podążający z trumną na wozie konnym, nie powinien zatrzymać się przed żadnym domostwem po drodze, bo… to wróżyło rychłą śmierć, któremuś z domowników z tej chałupy.

 

     Wśród dobrych wierzeń znajdujemy i te, że rolnicy Ziemi Michałowskiej, do ziarna siewnego na wiosnę dodawali pokruszone, zeschnięte gałązki palmy wielkanocnej, co miało zapewnić dobry urodzaj. Inne znów przesądy opisywane przez P. Grążawskiego dotyczyły kobiet ciężarnych, którym nie radzono wzniecać, ani nawet patrzeć w ogień, bo dziecko mogłoby mieć „ogniową” skazę na skórze. Nie radzono tez ciężarnym spoglądać przez wąskie szpary w deskach, ani dziurki od klucza, bo potomek mógłby się urodzić z zezem. Nie radzono też przyszłym matkom zakładać sznurów korali na szyję ani przechodzić pod dyszlem wozu konnego, bo przy porodzie dziecko mogłoby być okręcone pępowiną.

 

   Niezwykle ciekawe są też artykuły poświęcone gwarze Ziemi Michałowskiej. Wiele z tych słów i zwrotów również Piotr Grążawski, pamięta jako dziecko. Mają więc jego publikacje wartość dokumentalną! W artykule „Wóz pełen gwary” czytamy: „Dla właścicieli zaprzęgów funkcjonowało w mieście całe, dobrze zorganizowane zaplecze usługowe: warsztaty rymarskie, stolarskie, oraz rzecz jasna kuźnie. Jedną z nich, usytuowaną przy ul. 18 stycznia pamiętam doskonale, bo właśnie tam dziadek podkuwał swoje konie. Było to fascynujące miejsce, emanujące siłą, tryskające iskrami, buchające ciepłem, zazwyczaj pełne mężczyzn ćmiących grube papierosy, żywo rozprawiających o żelaznych ryfach, szynalach, szpernalach, tradynkach, dinksach, werkowaniu lub o wyższości kucia nad szwejsowaniem… Takie tam pomorskie klepanie ale jedyne w swoim rodzaju…” I są to tylko nieliczne przykłady ciekawych informacji o kulturze regionu, spisane przez Piotra Grążawskiego, miłośnika swojej Małej Ojczyzny. 

 

   WIDAĆ, ŻE MIMO BARDZO TRUDNEJ HISTORII REGIONU, MIESZKAŃCY ZIEMI MICHAŁOWSKIEJ STARAJĄ SIĘ PIELĘGNOWAĆ OCALAŁE TRADYCJE. Dlatego, gdy Muzeum w Brodnicy organizuje okolicznościowe imprezy, współpracuje również z zespołem ludowym „Wesołe Kumoszki” ze Zbiczna, który występuje w rekonstruowanych strojach ludowych Ziemi Michałowskiej i śpiewa także pieśni ludowe. Zapraszany jest wtedy także rzeźbiarz ludowy ze Zbiczna – Ryszard Wojtkiewicz, rzeźbiący m.in. figury świętych, Chrystusa Frasobliwego. – Podczas imprez na Zamku Krzyżackim, czy przy Baszcie, a także na zajęciach edukacyjnych w muzeum – mówi Bartosz Markuszewski – również staramy się przekazywać jak najwięcej informacji o dawnym rzemiośle i zawodach mieszkańców naszego regionu. Odbywają się więc u nas  między innymi warsztaty tkackie, garncarskie…

 

     Bogaty zbiór zabytkowych narzędzi używanych przez niegdysiejszych przedstawicieli różnych zawodów, znaleźć można również w Bobrowie, pow. Brodnica, gdzie członkowie Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Gminy Bobrowo – „Aktywa Gmina” stworzyli niezwykle ciekawą Izbę Pamięci im. ppłk. pilota Jana Zumbacha. Krótką historię tego legendarnego pilota z dywizjonu 303 także poznamy w kolejnym odcinku podróży z Oskarem Kolbergiem pod rękę. Spotkamy się tam również z zespołem „Złoty Krąg”, starającym się nawiązywać w swej działalności do kulturowego dziedzictwa Ziemi Michałowskiej…

Krystyna Lewicka-Ritter – Wasza Kujawianka

      Oskar Kolberg wspomina Brodnicę przytaczając wspomnienia powstańcze: „Obrazek z powstania, Brodnica. Było to w mławskim powiecie, tak na wprost naszego miasta Brodnicy. Liczne się wtenczas w tych stronach uwijały oddziały powstańcze. Bywało różnie — zwyczajnie, jak to na wojaczce: raz Polacy przetrzepali Moskali, że im się jeszcze nieboszczyk car Mikołaj przypomniał, to znowu i Moskalom powiodła się sztuka, dość przecież, że powstanie było sobie powstaniem, a Moskali coraz większy strach pobierał, kiedy o kosie posłyszeli. Przy jednym takim oddziale był wiarus tęgi, nazywany z figli przez wszystkich „Skowronkiem”, a to dlatego, że zawsze sobie pośpiewywał, pogwizdywał i z rana najpierw z tą gwizdką bywał na nogach. Był to sobie prosty parobczak pono z którejś wsi niedaleko Chełmna, ale chłopak dorodny, śmiały, sprytny i zwinny, a przebiegły. Naczelnik oddziału do wszystkich posyłek go używał już to dla tej sprytności i śmiałości, już też dlatego, że od kilku lat sługiwał w mławskim powiecie i znał każdą ścieżkę, rów i prześpieg każdy. Sto razy przemykał on się pomiędzy Moskalami, wyłapywał im żołnierzy cichaczem z posterunków, to znowu między Moskwą się uwijał, za babę z mlekiem lub kapustą kwaszoną przebrany albo niby to jako chłop wiozący drzewo, słomę lub coś podobnego. Moskale dowiedzieli się o wszystkim i bali go się niemało, szukali go, a często jego samego przepytywali, czy co o Skowronku nie słyszał.(…)”

Oskar Kolberg „Dzieła wszystkie – Pomorze” tom 39.

***

Cykl reportaży realizowany w 2021 roku, w ramach Stypendium Ministra Kultury,  Dziedzictwa Narodowego i Sportu zatytułowany: Krystyna Lewicka-Ritter „W KUJAWSKO-POMORSKIEM – Z OSKAREM KOLBERGIEM POD RĘKĘ” *

* Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury, uzyskanych z dopłat ustanowionych w grach objętych monopolem państwa, zgodnie z art. 80 ust.1 ustawy z dnia 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych.

źródło: www.krystynalewicka-ritter.pl

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor