Santa Anna - wystawa malarstwa Marty Szymielewicz
Marta Szymielewicz /fot. Jacek Kargól
W niezwykłym dniu - 1 listopada - w klubie Mózg pokazała swoje prace Marta Szymielewicz. „Santa Anna” to wystawa poświęcona jej zmarłej niedawno babci Ani, jednej z największych malarskich muz artystki.
Inne z kategorii
W Szafarni jak w... Lizbonie [ZAPOWIEDŹ]
Konopnicka jako... kobieta [WIDEO]
Wystawa prezentuje kolejne, najnowsze prace z cyklu „Relaks. To samo, co wczoraj”, tworzonego przez Martę Szymielewicz od 10 lat. „Santa Anna” to wystawa poświęcona jej zmarłej babci Ani, będącej obok pozostałych członków rodziny natchnieniem dla niebanalnej twórczości malarki, w której tytuły obrazów to słowa i powiedzonka dziadków.
Tym co mnie od zawsze interesowało w życiu, to jego sens. O co w tym wszystkim chodzi? Co powinnam robić, zrobić, a czego nie? Jak najlepiej je wykorzystać? Czy może mieć ono wyższą wartość niż samo przeżycie go? Jak w niecałych stu latach wykorzystać maksymalnie każdy rok? Lub właśnie tego nie robić, nie męczyć się, bo i tak mija się to z celem...
Jak nie utracić tego, co już przeżyłam, żeby to nie zniknęło i w jakiś sposób istniało? Jak uchwycić dany dzień, swoje życie?
Całe dzieciństwo spędziłam u dziadków z powodu częstych pobytów mojej mamy w szpitalu. To obserwowanie ich życia, zajęć, rozrywek, słuchanie ich rozmów, kształtowało moje postrzeganie świata. Zawsze było tam dużo czasu na wszystko. To chyba wpłynęło na mój aktualny flegmatyzm i brak pośpiechu. Szalenie zazdrościłam im etapu życia, w którym nie było już odgórnych, przytłaczających obowiązków i strachu, czy to życie się uda. Ja wtedy przerażona byłam zbliżającą się edukacją, wymaganiami szkolnymi, które miały kraść mój cenny, ograniczony, życiowy czas. Później oczywiście polubiłam naukę, ale po wielu latach. Utożsamiałam sobie ich egzystencję z rajem. Wspaniałą krainą lenistwa, w której człowiek może już robić, co zechce. Nie słuchać rozkazów innych ludzi. I nie tracić czasu na rzeczy, które go nie interesują lub męczą.
Co wtedy taki człowiek robi? Jak radzi sobie z wolnością?
Marta Szymielewicz na zadawane samej sobie pytania odpowiada obrazami. Utrwalonymi na płótnie scenkami z życia rodziny. Proste czynności, powtarzalne co dzień, co rok, powielane przez miliony innych ludzi, pokazują, że sensem życia jest trwanie i kontynuacja. W pracach artystki widzimy, że wszelkie działania jednych ludzi, celebrowane bez pośpiechu, mogą być inspiracją dla ich następców - w nieskończonym łańcuchu życia. I każde życie ma sens, bo jest fundamentem dla kolejnego.
Tę treść przekazuje artystka poprzez wypracowany własny styl. Niedomalowane tła wprost wskazują na główne postaci obrazów. Doskonały rysunek, niewątpliwa oznaka talentu, oszczędnie uzupełniany jest kolorami. Obrazy przedstawiają intymność i tajemnice rodzinnego domu Marty Szymielewicz. Ale malarstwo, które jest jej azylem, rządzi się swoimi prawami. I jest to prawo zarówno do indywidualnego odbioru świata, jak i do przedstawiania światu swoich emocji - choć to trudne. Artystka w swoich przemyśleniach wyraźnie wskazuje na rozterki duchowe dotyczące wykorzystywania czasu. Podejmuje jednak te życiowe wyzwania, dając nam po raz kolejny możliwość podziwiania swojego kunsztu i współudziału w doświadczaniu relacji z innymi ludźmi, nawet bardzo intymnej. Twórczy potencjał malarka ma bardzo duży, więc z niecierpliwością oczekiwać będziemy kolejnych prac i kolejnych wystaw.
Jacek Kargól
„To samo, co wczoraj” przedstawia moich dziadków jako przykład ludzi budzących się ze skomercjalizowanego społeczeństwa, z postindustrialnej ery i na nowo odkrywających naturę i realny kontakt między ludźmi. Starsi ludzie inaczej radzą sobie ze światem. Urodzili się bez Internetu, telewizora. Potrafią spojrzeć na świat bez
smartphona. Pamiętają wojnę, głód, niedostatek. Obca jest im niezrozumiała pogoń za posiadaniem. Są cennymi komentatorami świata. Ich pespektywa jest szersza o poprzednią epokę. Seniorzy, można powiedzieć, są niemi. Nie mogą porozumieć się z nami ze względu na nieumiejętność posługiwania się współczesnymi środkami komunikacji. A sztuka jest językiem uniwersalnym, może być pomostem. Daje nadzieję na ponowne nawiązanie dialogu międzypokoleniowego. Konsumpcjonizm zniekształca rzeczywistość, przedstawia iluzoryczny obraz człowieka. Unika brzydoty i tematu starości. Panuje kult sztucznego piękna.
Ja neguję kult piękna, pokazuję, jak jest. Społeczeństwo się starzeje, prawdopodobnie będzie coraz mniej młodych ludzi, a starsi nie mogą być dyskryminowani – powinni aktywnie uczestniczyć w kulturze.
Kontemplacja sztuki w samotności pomaga przełamać ją, bo czujesz się zrozumiany. Można poczuć się mniej samotnym, oglądając samotnych ludzi na moich obrazach.Marta Szymielewicz
fot. Jacek Kargól
Marta Szymielewicz urodziła się w 1991 roku w Pruszkowie. Ukończyła Liceum Plastyczne w Bydgoszczy. Jest absolwentką Wydziału Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Aktualnie kończy studia doktoranckie na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Wystawa w klubie Mózg jest jej dziesiątą wystawą indywidualną. Pokazywała także swoje prace w kilkunastu wystawach zbiorowych.
Na podstawie:
mszymielewicz.wixsite.com/martaszymielewicz
galeriabwa.bydgoszcz.pl/wystawa/marta-szymielewicz-to-samo-co-wczoraj/