Dlaczego komunia święta nie jest dla wszystkich?
Od samego początku przestrzegano zasady, że jest to sakrament, który winien być otoczony szczególną czcią i dostępny tylko dla tych, którzy żyją już w stanie Bożej łaski. Św. Paweł sformułował jasno tę regułę w Pierwszym Liście do Koryntian: „Tak więc, ktokolwiek by pożywał ten chleb albo pił kielich Pański niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej. Niechże więc doświadcza człowiek samego siebie, a tak niech pożywa chleba tego i z kielicha pije. Bo kto pożywa i pije nie bacząc na ciało Pańskie, potępienie dla siebie pożywa i pije”.
Inne z kategorii
Niebiosa rosę spuśćcie! [POWĘSKI NA NIEDZIELĘ]
Królem chwały Tyś, o Chryste! [NA NIEDZIELĘ]
W wielkiej mowie eucharystycznej, zapisanej w rozdziale szóstym Ewangelii wg św. Jana, która to mowa nastąpiła po cudownym rozmnożeniu chleba, którego dokonał Jezus nad morzem Galilejskim czyli Tyberiadzkim, zwanym też jeziorem Kafarnaum, padła precyzyjna zapowiedź sakramentu eucharystii czyli komunii świętej. Pierwsza część tej mowy kończy się słynnymi słowami: „Ojcowie wasi pożywali mannę na pustyni i pomarli. A oto jest chleb, który z nieba zstępuje, aby każdy, który go spożywać będzie, nie umarł. Jam jest chleb żywy, który z nieba zstąpił; jeśliby kto pożywał tego chleba, żyć będzie na wieki, a chlebem, który ja mu dam, jest ciało moje za życie świata”. (J 6, 49 nn) Potem, w odpowiedzi na protesty słuchaczy, jest jeszcze mocniej, przez zaprzeczenie: „Rzekł im przeto Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeślibyście nie pożywali ciała Syna Człowieczego i nie pili krwi jego, nie będziecie mieć życia w sobie. Kto pożywa ciało moje i pije moją krew, ma żywot wieczny, a ja go wskrzeszę w dzień ostateczny. Bo ciało moje prawdziwie jest pokarmem, a krew moja prawdziwie jest napojem. Kto pożywa moje ciało i pije moją krew, we mnie mieszka, a ja w nim. Jak mię posłał żyjący Ojciec i jak ja żyję dzięki Ojcu, tak i ten, kto pożywa mnie, żyć będzie dzięki mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił. Nie taki, jaki przodkowie spożywali i pomarli. Kto pożywa tego chleba, żyć będzie na wieki”.
To jeden z najbardziej stanowczych tekstów Ewangelii. Rozróżnienie ostateczne i bez światłocienia: tak, albo nie. Z jednej strony „jeśliby kto pożywał tego chleba, żyć będzie na wieki”, z drugiej – przyprawiające o ostateczną trwogę słowa: „jeślibyście nie pożywali ciała Syna Człowieczego i nie pili krwi jego, nie będziecie mieć życia w sobie”.
Nic więc dziwnego, że jest zdrowym odruchem człowieka wierzącego pragnienie tego Chleba, który już nie jest zwykłym chlebem ale ciałem Pana. Wielu wielkich ojców Kościoła uważało przeto, że prośba, którą nam każe Syn Boży kierować do Ojca w słynnej modlitwie, której nas nauczył „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” dotyczy przede wszystkim tego właśnie Chleba. Tak też uważa św. Tomasz z Akwinu: „Jest jednak inny, podwójny chleb: sakramentalny i słowa Bożego. Prosimy więc o chleb nasz sakramentalny, który codziennie jest dla nas przygotowywany w Kościele, i jak otrzymujemy go w sakramencie, tak niech zostanie nam dany dla zbawienia (…) Prośmy więc, by dał nam chleb, to jest Słowo swoje, a ono przynosi człowiekowi błogosławieństwo, które polega na głodzie sprawiedliwości. Gdy bowiem człowiek posiada dobra duchowe, tym bardziej ich pożąda, a z tego pożądania pochodzi głód, z głodu zaś zrodzi się nasycenie życia wiecznego” (Wykład pacierza).
Ale od samego początku przestrzegano zasady, że jest to sakrament, który winien być otoczony szczególną czcią i dostępny tylko dla tych, którzy żyją już w stanie Bożej łaski. Św. Paweł sformułował jasno tę regułę w Pierwszym Liście do Koryntian: „Tak więc, ktokolwiek by pożywał ten chleb albo pił kielich Pański niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej. Niechże więc doświadcza człowiek samego siebie, a tak niech pożywa chleba tego i z kielicha pije. Bo kto pożywa i pije nie bacząc na ciało Pańskie, potępienie dla siebie pożywa i pije”. (1 Kor 11, 27 nn)
Ta reguła zawiera w sobie dwa przypadki. Pierwszy to ten, że nie wolno dopuszczać do Eucharystii pogan, innowierców, czy niewierzących. Drugi dotyczy sytuacji, w której katolik dokonuje ciężkiego grzechu, nie wolno mu wtedy przyjmować Eucharystii aż do otrzymania sakramentalnego rozgrzeszenia.
Obydwa te przypadki próbuje się ostatnio „rozluźnić”. Dążą ku temu zwłaszcza niektórzy biskupi niemieccy. To z ich inicjatywy pojawiły się sugestie, by dopuszczać do komunii św. osoby rozwiedzione żyjące w drugim, niesakramentalnym związku. To oni obecnie próbują przeforsować udzielanie tego sakramentu protestantom, pod pretekstem dbałości o dobro tzw. małżeństw mieszanych.
W próbach tych nie chce się pamiętać, że zakaz komunii, który Kościół formułuje w takich przypadkach nie jest odebraniem jakiegoś przywileju, ale ochroną człowieka, który obecnie ma problemy ze swoim grzechem, przed jeszcze większym złem, jakim byłoby świętokradztwo. Święty Tomasz z Akwinu w swojej słynnej sekwencji, którą napisał na święto Bożego Ciała zawarł takie, wstrząsające wersety:
„Biorą dobrzy i grzesznicy,
Lecz się losów przyjrz różnicy
Życie tu, zagłada tam.
Złym śmierć niesie, dobrym życie
Patrz, jak w skutkach rozmaicie
Czyn ujawnia się ten sam”.
A modlitwie mszalnej, którą kapłan odmawia (po cichu) przed przyjęciem Ciała Pańskiego, brzmi ten sam wątek: „Niech przyjęcie Ciała i Krwi Twojej nie ściągnie na mnie wyroku potępienia, lecz dzięki Twemu miłosierdziu niech mnie strzeże oraz skutecznie leczy moją duszę i ciało”.
Dlatego komunia święta – chleb życia, jest zaproszeniem dla wszystkich i niezbędną drogą do życia wiecznego, ale nie jest i nie może być czymś łatwym i przyjemnym. Nasz Pan, choć nas nieskończenie kocha, jest Bogiem wymagającym od nas własnego wysiłku i niejednej ofiary zanim przystąpimy do Niego. „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. O to czyste serce Kościół każe się starać konkretnymi środkami przed przyjęciem Najświętszego Sakramentu. Tak zawsze było i niech tak pozostanie.
Maksymilian Powęski