Król w koronie niewidzialnej [MAKSYMILIAN POWĘSKI]
fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
38 lat temu, 28 maja 1981 roku zmarł kardynał Stefan Wyszyński, arcybiskup gnieźnieński i warszawski, prymas Polski zwany Prymasem Tysiąclecia. Nazwał go tak Jan Paweł II, który w nawiązaniu do przygotowanych przezeń uroczystości milenium chrztu Polski, wypowiedział słynne słowa: „Takiego Ojca, pasterza i prymasa, Bóg daje raz na 1000 lat”.
Inne z kategorii
Niebiosa rosę spuśćcie! [POWĘSKI NA NIEDZIELĘ]
Królem chwały Tyś, o Chryste! [NA NIEDZIELĘ]
W 1948 roku, gdy nie było już złudzeń co do charakteru komunistycznych rządów w Polsce, zmarł poprzedni wielki Prymas — kard August Hlond, autor słynnych słów, wypowiedzianych na łożu śmierci, o spodziewanym zwycięstwie Najświętszej Maryi Panny. Jego następca, abp Wyszyński, przyjął te słowa jako swój testament. Mówił o tym później 1962 r. w Rzymie, u progu soboru Watykańskiego II: „Umierający w Warszawie Kardynał zapowiedział, że zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie zwycięstwem Matki Najświętszej. Powiedział, że do Tysiąclecia Chrztu trzeba Polskę prowadzić ze śpiewem: »Bogurodzico Dziewico, Bogiem sławiena Maryjo«... Biskupi polscy uznali to wezwanie gasnącego Kardynała za swój program, za swój obowiązek. I dlatego, wczuwając się w te myśli i pragnienia odeszłego Pasterza, my biskupi polscy prowadzimy ojczyznę naszą w bramy Tysiąclecia za Maryją Jasnogórską i Królową Polski. Głęboko wierzymy, że zwycięstwo przyjdzie!”
Z tym programem zdecydowanie przeciwstawiał się marksistowskiej ideologii, bronił godności człowieka i prawa naturalnego.
Ks. prałat Bronisław Piasecki, osobisty sekretarz prymasa, wspominał, że kiedy prymas jechał do Gniezna na ingres, witany serdecznie przez nowych diecezjan, działy się jednocześnie rzeczy dziwne, np. opony samochodu zostały przebite przez rozsypane na jezdni gwoździe. Prymas Wyszyński był zdania, że w czasie wojny dość zostało przelanej polskiej krwi. Dążył do porozumienia z komunistami i takie porozumienie podpisał w 1950 roku, za cenę daleko idących ustępstw, za co był krytykowany przez antykomunistycznie nastawionych katolików w kraju i za granicą. Rząd gwarantował w tym porozumieniu nauczanie religii w szkołach oraz istnienie KUL i wydziałów teologicznych w Krakowie i Warszawie. Rychło się jednak okazało, że władze komunistyczne ze swej strony dotrzymywać porozumień nie mają zamiaru.
Wysunięto żądanie, że premier będzie ustanawiać biskupów, a wojewodowie proboszczów. Biskupi polscy wystosowali wtedy list, odczytany w kościołach, będący odpowiedzią na politykę rządu. Prymas Stefan Wyszyński wysłał natomiast słynny memoriał do Bolesława Bieruta „Non possumus”, stanowiący protest i brak zgody Kościoła na te żądania.
Kiedy Prymas ujawnił we wrześniu 1953 roku treść listu, został aresztowany. Przetrzymywano go w opuszczonych budynkach poklasztornych w Rywałdzie, Stoczku Warmińskim, Prudniku i Komańczy. Ze względu wilgoć i zimno jaki tam panowały, głęboko podupadł na zdrowiu.
A jednak nie spędził tego czasu bezczynnie. Opracował program odnowy życia religijnego w Polsce, którego zasadniczą ideą było odnowienie ślubów złożonych w 1656 roku przez Jana Kazimierza Matce Bożej. W wersji przygotowanej przez Wyszyńskiego otrzymały one nazwę Jasnogórskich Ślubów Narodu. Kolejnym elementem było przygotowanie do tysiąclecia Chrztu Polski. Od trzechsetnej rocznicy ślubów (1956) do tysiąclecia było dziewięć lat. Okres ten prymas nazwał Wielką Nowenną. W jej trakcie miała odbywać się wędrówka kopii obrazu jasnogórskiego po parafiach w całej Polsce. Władze reagowały na tę peregrynację szykanami. Doszło nawet do aresztowania obrazu. w Dniu Jasnogórskich Ślubów Narodu Prymas wciąż był więziony. Na Jasnej Górze stał pusty fotel z kwiatami, który jednak — ku rozpaczy marksistowskich ideologów — na wiernych robił większe wrażenie niż nawet obecność Prymasa.
Cały ten program Prymas przedsięwziął — jak się zdaje — z pełną świadomością, że pełni rolę interrexa, czyli władcy, sprawującego zgodnie z tradycją pierwszej Rzeczpospolitej, rządy w okresie bezkrólewia. Nie wyraża jednak tego Prymas nigdzie w swoich zapiskach wprost, można się tego jedynie domyślać. Zapiski codzienne natomiast prowadził przez cały okres swego posługowania, są one dziś bezcennym źródłem historycznym. Prymas pod koniec życia zgodził się na wydanie tych notatek z okresu więzienia. W przedmowie do nich możemy przeczytać: „W maju 1981, na trzy tygodnie przed śmiercią, Kardynał Stefan Wyszyński wyraził życzenie, by czytelnikowi »Zapisków więziennych« przekazać dwie informacje: po pierwsze - będąc uwięziony nie pisał książki, robił tylko notatki dla siebie; po wtóre - czytając tekst po latach mógłby dodać wiele uwag i wyjaśnień. Nie uczynił jednak tego chcąc zachować autentyczność i prostotę więziennego zapisu”.
Z powstaniem „Solidarności” wiązał Prymas Tysiąclecia wielkie nadzieje. Postrzegał ten ruch jako wybitnie polski. „Ten ruch musi służyć przede wszystkim sprawie polskiej, to znaczy ludności polskiej (…) dla zaspokojenia jej potrzeb. Trzeba się strzec, by nie wplątali się tacy ludzie, którzy mają inne założenia i chcą przeprowadzić niepolskie sprawy. Trudno to po nazwisku wymieniać. Ludziom tym zależy na tym, aby Polskę wplątać w jakieś sytuacje polityczne. Tymczasem wasz ruch jest przede wszystkim ruchem społecznym i zawodowym. To sobie najmilsi zapamiętajcie na dłuższy czas, bo dopiero w tej pracy społeczno zawodowej umocnicie wasz ruch”.
Odszedł w momencie najbardziej napiętych stosunków społecznych w Polsce, 28 maja 1981 A. D., gdy wszyscy zdawali sobie sprawę, że w stosunkach wewnętrznych w Polsce wszystko zmierza ku jakiemuś przesileniu, choć nikt, poza przygotowującymi stan wojenny, nie miał pojęcia, jak to przesilenie będzie wyglądać. Odszedł w dniu Wniebowstąpienia. Osobiście jestem przekonany, że Bóg, który jest Panem życia i śmierci, ludzi szczególnie sobie bliskich zabiera do siebie w dniach symbolicznych. Wyszyński umarł rankiem w święto Wniebowstąpienia Pańskiego. Na pogrzeb jego nie mógł przyjechać Jan Paweł II, bo leżał w szpitalu Gemelli, ranny w zamachu z 13 maja. Napisał list, w którym stwierdzał, to co wszyscy czuliśmy: „zawołał go Bóg do siebie w momencie, w którym, po ludzku sądząc, tak bardzo był potrzebny Kościołowi, kiedy tak bardzo był potrzebny Ojczyźnie i Narodowi”.
A sam Wyszyński kilka dni wcześniej, podczas przyjmowania ostatniego namaszczenia 16 maja 1981 A. D. (we wspomnienie św. Andrzeja Boboli) powiedział: „Przyjdą nowe czasy. Wymagają nowych świateł, nowych mocy. Bóg je da w swoim czasie. Pamiętajmy, że jak kard. Hlond, tak i ja wszystko zawierzyłem Matce Najświętszej i wiem, że nie będzie słabszą w Polsce, choćby ludzie się zmieniali”.
Związki Prymasa Wyszyńskiego z Bydgoszczą to temat na oddzielne opracowanie. Bywał tu często, Bydgoszcz była wtedy na skraju jego archidieciezji — przymasowskiej archidiecezji gnieźnieńskiej.
Do dziś oczekujemy z wiarą i nadzieją tych nowych świateł i nowych mocy, które z pewnością Bóg da w swoim czasie. Mocno w to wierzę.
Maksymilian Powęski