Religia Dzisiaj 09:12 | Redaktor
Chrystus Król albo bożki tego świata. Sto lat „Quas primas”

Za kilka dni, 11 grudnia, minie dokładnie sto lat od ogłoszenia encykliki Quas primas papieża Piusa XI. Sto lat temu papież spojrzał na świat po pierwszej wojnie światowej, po rewolucji bolszewickiej, po upadku monarchii w Europie – i postawił diagnozę, która dziś brzmi zaskakująco aktualnie: źródłem wielu nieszczęść jest to, że ludzie i całe narody wyrzucili Chrystusa ze swojego życia prywatnego, rodzinnego i publicznego.

Właśnie dlatego Pius XI ustanowił święto Chrystusa Króla – po to, aby przypomnieć, że Jezus nie jest jedynie „inspiracją” ani „mistrzem duchowości”, ale prawdziwym Królem, który ma prawo do naszego posłuszeństwa. Dzisiejsza uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata zachęca, by spojrzeć na to święto raz jeszcze, w świetle encykliki Quas primas.

Pius XI – papież, który dobrze znał Polskę

Autorem Quas primas był Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI. Zanim zasiadł na tronie Piotrowym, był człowiekiem nauki – prefektem Biblioteki Ambrozjańskiej w Mediolanie, a następnie Biblioteki Watykańskiej. Uczony kapłan, który mógłby pozostać w świecie książek, został wysłany tam, gdzie decydowały się losy Europy: do odradzającej się Polski.

W 1918 roku został mianowany wizytatorem apostolskim, a następnie nuncjuszem w Warszawie. To właśnie tutaj, w Polsce, zetknął się bezpośrednio z bolszewizmem i z próbą budowy świata „bez Boga”. W czasie wojny 1920 roku, gdy na Warszawę szły wojska sowieckie, dyplomaci państw zachodnich opuszczali stolicę. Achille Ratti pozostał na miejscu. Był jedynym przedstawicielem dyplomatycznym, który nie wyjechał. Prosił Kościół na świecie o modlitwy za Polskę i towarzyszył narodowi w chwili śmiertelnego zagrożenia.

Ten epizod nie jest jedynie ciekawostką biograficzną. Pokazuje, że późniejszy autor encykliki o królowaniu Chrystusa znał komunizm i laicyzm nie z teorii, lecz z doświadczenia. Widział, co oznacza społeczeństwo budowane świadomie „bez Chrystusa”.

W 1921 roku Achille Ratti został arcybiskupem Mediolanu i kardynałem, a w lutym 1922 roku – papieżem Piusem XI. Jego pontyfikat to nie tylko Quas primas, ale cały szereg ważnych dokumentów, w których mierzył się z ideologiami XX wieku: z faszyzmem, nazizmem, komunizmem i liberalnym laicyzmem. Wystarczy wspomnieć Laterańskie Traktaty z 1929 roku, które rozwiązały „kwestię rzymską” i powołały do istnienia Państwo Watykańskie, encyklikę społeczną Quadragesimo anno z 1931 roku o odnowie ładu społecznego, Non abbiamo bisogno przeciw faszystowskiej „religii państwa” oraz Mit brennender Sorge i Divini Redemptoris z 1937 roku – odpowiednio przeciw neopogańskiemu nazizmowi i ateistycznemu komunizmowi.

W ten sposób Pius XI stawał naprzeciw trzem bożkom XX wieku: ubóstwionemu państwu, ubóstwionej rasie i ubóstwionej rewolucji. Dopiero na tym tle widać właściwie sens Quas primas: jest to wielkie „nie” wobec fałszywych bożków i wielkie „tak” wobec królewskiej władzy Chrystusa.

Po co ustanowiono święto Chrystusa Króla?

Encyklika Quas primas została ogłoszona 11 grudnia 1925 roku. Papież ustanowił w niej nowe święto: Pana naszego Jezusa Chrystusa Króla, obchodzone w ostatnią niedzielę października, tuż przed uroczystością Wszystkich Świętych.

Wybór daty miał swoje znaczenie. Po pierwsze – końcówka roku liturgicznego. Królowanie Chrystusa miało być ukoronowaniem wszystkich misteriów Jego życia, które Kościół przeżywa w ciągu roku: od Bożego Narodzenia, przez Wielkanoc, aż po Zesłanie Ducha Świętego. Po drugie – bezpośrednia bliskość uroczystości Wszystkich Świętych. Najpierw oddaje się cześć Królowi, a dopiero później Jego świętym, którzy są owocem Jego królowania.

Można dostrzec jeszcze jeden sens: październik jest miesiącem różańca i misji, czasem myślenia o Kościele działającym w świecie. Święto Chrystusa Króla w tym okresie podkreślało, że Chrystus ma panować tu i teraz, w konkretnej historii ludów i narodów, pośród systemów politycznych i społecznych.

Dopiero reforma kalendarza liturgicznego w 1969 roku przeniosła tę uroczystość na ostatnią niedzielę roku kościelnego i zmieniła jej tytuł na: „Naszego Pana Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata”. Oficjalne uzasadnienie mówiło o chęci mocniejszego podkreślenia wymiaru eschatologicznego: Chrystus objawi się jako Król całego stworzenia na końcu dziejów.

Przeniesienie święta i zmiana tytułu wywołały jednak dyskusję. Jedni twierdzili, że nowy termin lepiej ukazuje cel historii zbawienia, inni zwracali uwagę, że przesuwa się akcent z „tu i teraz” na „kiedyś” i osłabia wyraźny, społeczny wymiar królowania Chrystusa, tak mocno obecny w Quas primas. Pojawiła się obawa, że królowanie Chrystusa zostanie zredukowane do przyszłego „finału świata”, a jego obecne oddziaływanie na życie narodów, kulturę, prawo i obyczaje zejdzie na dalszy plan.

W rzeczywistości nie ma sprzeczności między tymi dwoma spojrzeniami. Chrystus jest Królem zarówno w perspektywie ostatecznego zwycięstwa na końcu czasów, jak i w porządku doczesnym, w którym domaga się posłuszeństwa już dziś.

„Król Wszechświata” a królowanie „tu i teraz”

Po reformie liturgicznej tytuł święta został rozszerzony: „Król Wszechświata”. Teologicznie nie ma w tym niczego wątpliwego. Chrystus jest Panem nieba i ziemi, widzialnego i niewidzialnego, całego stworzenia. Problem pojawia się na poziomie praktycznego odbioru.

Określenie „Król Wszechświata” bywa tak wzniosłe, że łatwo przesunąć królowanie Chrystusa w sferę bardzo odległą, niemal kosmiczną. Chrystus zostaje uznany za władcę „galaktyk”, ale niekoniecznie za Pana naszego parlamentu, konstytucji, systemu edukacji, rynku pracy czy kultury masowej.

Tymczasem pierwotna nazwa – „Jezus Chrystus, Król” – brzmiała o wiele konkretniej. Jakby przypominała, że Chrystus ma być Królem tu i teraz: mojej osoby, mojej rodziny, mojego miejsca pracy, mojego narodu.

Lektura Quas primas nie pozostawia wątpliwości: encyklika mówi o społecznym panowaniu Chrystusa. Co to oznacza?

Po pierwsze, Pius XI podkreśla, że Chrystus posiada potrójną władzę: prawodawczą, sądowniczą i wykonawczą. Ma prawo określać, co jest dobre, a co złe; ma prawo sądzić ludzi i narody; Jego przykazania nie są jedynie propozycją, ale normą obowiązującą.

Po drugie, papież przypomina, że królowanie Chrystusa jest przede wszystkim duchowe, ale nie jest oderwane od życia społecznego. Chrystus ma władzę nad wszystkimi narodami, nie tylko nad prywatną pobożnością jednostek.

Po trzecie, encyklika nazywa „zarazą naszych czasów” laicyzm i jego konsekwencje: wypchnięcie Chrystusa z prawa i z życia publicznego, podporządkowanie Kościoła państwu, zrównanie prawdziwej religii z dowolną „duchowością”, a nawet ideę państwa, które deklaruje, że może funkcjonować bez Boga, traktując bezbożność jako swoją „religię”.

To są te fragmenty Quas primas, które dziś budzą największy sprzeciw i są najsilniej kwestionowane w imię tzw. poprawności politycznej. Pius XI nie pozostawia jednak miejsca na złudzenia: nie tylko jednostki, ale również rządy i państwa mają obowiązek uznać panowanie Chrystusa, a prawo stanowione nie może świadomie sprzeciwiać się prawu Bożemu.

Według encykliki, jeżeli z życia publicznego wyrzuci się Chrystusa, nie powstanie próżnia. Jego miejsce zajmą inne quasi-bóstwa: ideologie, partie, rasa, rynek, państwo czy rewolucja. XX wiek aż nadto pokazał, czym to się kończy.

Dwie Ewangelie o królowaniu Chrystusa

Liturgia uroczystości Chrystusa Króla przywołuje dwie różne Ewangelie, które ukazują królowanie Chrystusa z dwóch stron.

Dawniej: Jezus przed Piłatem (J 18, 33–37)

W dawnej liturgii, przed reformą, Ewangelią tej uroczystości był fragment z Ewangelii św. Jana: dialog Jezusa z Piłatem. Rzymski namiestnik pyta:

„Czy Ty jesteś Król żydowski?”.

To pytanie nie jest pobożną ciekawością, ale pytaniem polityka: czy Jezus stanowi konkurencję dla władzy cesarza. Odpowiedź Chrystusa brzmi:

„Królestwo moje nie jest z tego świata”.

Nie znaczy to, że królestwo Chrystusa nie istnieje „na tym świecie”. Oznacza, że nie pochodzi z tego świata, nie opiera się na sile militarnej, przewadze ekonomicznej ani na decyzji większości. Jego źródłem jest Ojciec.

Chrystus dodaje:

„Jam się na to narodził i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie.
Każdy, który z prawdy jest, słucha głosu mego”.

Tutaj królowanie Chrystusa zostaje nierozdzielnie związane z prawdą. Nie z nastrojami, nie z kompromisem politycznym, ale z obiektywną prawdą o Bogu i o człowieku. W Quas primas Pius XI dokładnie to właśnie podkreśla: Chrystus króluje, ponieważ jest Prawdą, a odrzucenie Jego prawa prowadzi do budowy społeczeństwa na kłamstwie, które prędzej czy później się zawali.

Scena przed Piłatem ukazuje również napięcie między państwem a królowaniem Chrystusa. Z jednej strony stoi namiestnik Rzymu, który cynicznie pyta: „Cóż to jest prawda?”, z drugiej – Chrystus, ubiczowany i pozornie bezsilny, a jednak mający władzę nad życiem i śmiercią Piłata. W tej scenie ogniskuje się dramatyczne pytanie historii: kto ma być królem – Chrystus czy cesarz?

Po reformie (rok C): Jezus na krzyżu i Dobry Łotr (Łk 23, 35–43)

W zreformowanej liturgii, w roku C, Ewangelia uroczystości ukazuje Chrystusa ukrzyżowanego. Nad Jego głową widnieje napis: „To jest Król żydowski”. Żołnierze szydzą: „Jeśli Ty jesteś Królem żydowskim, wybaw sam siebie”.

Obok Jezusa wiszą dwaj złoczyńcy. Jeden z nich bluźni, drugi staje w obronie Chrystusa i wypowiada słowa, które streszczają chrześcijańską wiarę w królowanie Jezusa:

„Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”.

Ten człowiek nie ma już żadnych zasług. Nie zdąży naprawić swojego życia, nie ma przed sobą czasu na dobre uczynki. Ma jedynie wiarę, że Ten, który umiera obok niego, ma prawdziwe królestwo. I słyszy odpowiedź:

„Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze Mną w raju”.

Ta Ewangelia pokazuje, że królowanie Chrystusa zaczyna się od krzyża. Nie jest ono triumfem ziemskiej potęgi, ale zwycięstwem miłości aż do końca. Jednocześnie podkreśla, że nie ma człowieka zbyt daleko od Boga, aby nie mógł wejść do Królestwa, jeśli uzna Chrystusa za Króla. Królowanie Jezusa ma więc wymiar zarówno obiektywny – dotyczy narodów i świata – jak i głęboko osobisty: domaga się odpowiedzi konkretnego człowieka.

Stara Ewangelia (dialog z Piłatem) ukazuje bardziej obiektywną władzę Chrystusa nad światem i związek Jego królowania z prawdą. Nowa Ewangelia (Dobry Łotr) podkreśla miłosierne królowanie w sercu grzesznika. Obie razem dają pełny obraz: Ten sam Król, przed którym odpowiadają narody, pochyla się nad jednym człowiekiem, nad jednym łotrem, i obiecuje mu niebo „dziś”.

Aktualność „Quas primas” po stu latach

Sto lat po ogłoszeniu Quas primas żyjemy w świecie, w którym laicyzm stał się czymś oczywistym. Coraz częściej prawo stanowione nie tylko nie liczy się z Ewangelią, ale bywa z nią wprost sprzeczne. Życie publiczne próbuje zepchnąć wiarę do sfery czysto prywatnej, a słowo „król” budzi nieufność i skojarzenia z przemocą, dominacją czy „zamachem na demokrację”.

Na tym tle Quas primas brzmi jak niewygodne, ale konieczne pytanie:

  • Czy Chrystus ma prawo do całego mojego życia?

  • Czy uznaję Jego panowanie nad moim małżeństwem, sposobem wychowania dzieci, moją pracą, moim stylem obecności w życiu publicznym?

  • Czy ma prawo korygować moje wybory społeczne i polityczne?

  • Czy ma prawo do tego, by prawo stanowione w moim państwie nie gwałciło Jego prawa?

Nie chodzi o proste utożsamienie Ewangelii z programem jakiejkolwiek partii politycznej. Chodzi o coś głębszego: o uznanie obiektywnego pierwszeństwa Chrystusa wobec każdej ideologii, każdego układu politycznego, każdej większości parlamentarnej.

Pius XI obiecuje, że jeśli ludzie i narody uznają królowanie Chrystusa, przyniesie to realne owoce: większą wolność, ład i pokój społeczny, poszanowanie ludzkiej godności, ograniczenie samowoli władzy. Jeżeli natomiast odrzucą Jego panowanie, w miejsce Króla Miłosierdzia pojawią się inni „władcy”: pieniądza, ideologii, technologii, rewolucji. Obiecują wiele, ale nie prowadzą do zbawienia.

Na końcu pozostaje bardzo proste, ale zasadnicze pytanie. Ewangelie pokazują dwa możliwe zdania, które człowiek może wypowiedzieć wobec Chrystusa:

— razem z tłumem krzyczącym do Piłata:

„Nie mamy króla, tylko Cezara”,

— albo wraz z Dobrym Łotrem proszącym z pokorą:

„Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”.

Innej możliwości w gruncie rzeczy nie ma.

Na tym polega sens uroczystości Chrystusa Króla – niezależnie od tego, czy obchodzi się ją w październiku czy w listopadzie, czy mówi się „Król” czy „Król Wszechświata”. Decydujące jest to, czy w życiu konkretnego człowieka, rodziny, narodu naprawdę zostanie uznane to, co Kościół od wieków wyznaje w Credo: że Jezus Chrystus jest Panem i Królem, którego królestwu nie będzie końca.

Maksymilian Powęski

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor
-->