„Modlił się z samym sobą”. Ewangelia o pysznym faryzeuszu i skruszonym celniku
Lucas Cranach Starszy, „Przypowieść o faryzeuszu i celniku", XVI w.
Faryzeusz modlił się, ale — jak pisze św. Łukasz — „modlił się z samym sobą”. Celnik stał z daleka, lecz to on wrócił do domu usprawiedliwiony.
Inne z kategorii
Wdowa i niesprawiedliwy sędzia. Lekcja wytrwałej wiary i modlitwy
Nawet ziarnko wiary wystarczy. Ewangelia na niedzielę: pokora i moc
Faryzeusz stojący
Przypomnijmy, że tydzień temu omawialiśmy przypowieść o wdowie, która uparcie prosiła sędziego o obronę i uzyskała to, czego chciała. Był to obraz wytrwałej modlitwy — przez kontrast: bo jeśli niesprawiedliwy sędzia tak czyni, to o ileż bardziej sprawiedliwy Bóg weźmie nas w obronę.
Zreformowana liturgia — w przeciwieństwie do tradycyjnej, która przywoływała wybrane fragmenty Ewangelii na poszczególne niedziele, powiązane z całym formularzem Mszy — ma zasadę lectio continua. Oznacza to, że niemal w każdą niedzielę można się spodziewać kontynuacji tekstu Ewangelii z niedzieli poprzedniej.
Po przypowieści o wdowie i sędzi Jezus kieruje uwagę słuchaczy ku postawie modlitwy. Jak zauważa św. Augustyn, po nauce o wytrwałej wierze następuje nauka o pokorze — bo „wiara nie jest darem pysznych, lecz pokornych”.
Chrystus mówi tę przypowieść do faryzeuszy, czyli do tych, „którzy ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili”.
Przypomnijmy: Faryzeusz, stojąc, tak się modlił w duszy: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie — drapieżni, niesprawiedliwi, cudzołożnicy — jak i ten celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, składam dziesięciny ze wszystkiego, co mam.
A celnik, stojąc z daleka, nawet oczu swych nie chciał wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi, mówiąc: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu.
Teofilakt wskazuje, że pycha jest najgroźniejszą z namiętności, bo zaburza umysł i w swej istocie jest pogardą dla Boga. Gdy człowiek przypisuje sobie dobro, które czyni, przestaje uznawać Boga jako jego źródło. Dlatego przypowieść pokazuje, że nawet sprawiedliwość, jeśli jest przyozdobiona pychą, prowadzi do potępienia.
Ale może ktoś z nas zapyta: co właściwie było złego w modlitwie faryzeusza? Przecież dziękował za dobro?
Żeby zrozumieć, o czym tu mówią Ojcowie, trzeba przyjrzeć się uważnie językowi Ewangelii.
Zawiłości greckiego języka
Tekst grecki, oryginał Ewangelii Łukasza, mówi, że faryzeusz σταθεὶς (statheis) — to imiesłów od histēmi, dosłownie: „stanąwszy”, „stojąc”.
Trzeba pamiętać, że św. Łukasz był zdecydowanie najlepszym pisarzem spośród ewangelistów. Posługiwał się greką zręcznie i świadomie, potrafił wykorzystywać wieloznaczność słów.
Statheis oznacza nie tylko pozycję fizyczną, ale także postawę duchową — w grece używano tego słowa o kimś, kto „staje” do czynu lub do modlitwy, ale tutaj ma ono odcień pewności siebie, wyniosłości.
Dalej mamy wyrażenie kluczowe: tauta pros heauton prosēucheto — ταῦτα (tauta) znaczy „to”, „te słowa”, a πρὸς ἑαυτόν (pros heauton) dosłownie: „do siebie”, „ku sobie”, „wobec siebie”. Pros z biernikiem oznacza kierunek — „ku komuś” — a heauton to „samego siebie”. Zatem dosłownie: „modlił się do samego siebie”.
Czasownik προσηύχετο (prosēucheto) — „modlił się” — w Nowym Testamencie zawsze odnosi się do modlitwy kierowanej do Boga. W zestawieniu z pros heauton brzmi to więc paradoksalnie, wręcz ironicznie.
Grecki oryginał prawdopodobnie celowo zachowuje to napięcie: modli się, ale adresatem modlitwy jest on sam. To ironiczny kontrast — mówi do Boga, ale w istocie Boga z rozmowy usuwa.
Tekst łaciński, czyli Wulgata, mówi: Pharisaeus stans haec apud se orabat.
Apud se znaczy dosłownie „u siebie”, „we własnym wnętrzu”, ale także „sam do siebie”.
Podobnie jak greckie pros heauton, może to oznaczać wewnętrzny monolog — nie dialog z Bogiem.
Łacina zachowuje więc dwuznaczność: orabat apud se to „modlił się w sobie”, ale i „modlił się sam do siebie” — a więc nie w relacji, lecz w samozadowoleniu.
Polski przekład ks. Dąbrowskiego z greki ujmuje to: „Faryzeusz stanął i tak się modlił w duszy.”
To tłumaczenie jest wierne sensowi, ale zmiękcza ironię. „W duszy” sugeruje modlitwę wewnętrzną, niekoniecznie złą. Zanika krytyczny ton, który w grece jest wyraźny — tam „do siebie” ma sens autocentryczny.
Biblia Tysiąclecia ma tu podobną frazę: „Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił.”
To tłumaczenie jeszcze bardziej neutralizuje napięcie. „W duszy” brzmi pozytywnie, kojarzy się z autentyczną modlitwą serca.
W efekcie zanika dramat kontrastu między faryzeuszem a celnikiem.
Najbliższy Łukaszowej precyzji był chyba ks. Jakub Wujek: „Faryzeusz stojąc, tak się sam u siebie modlił.”
To tłumaczenie zachowuje ironię oryginału i pokazuje, że modlitwa faryzeusza jest w istocie rozmową z samym sobą.
Konsekwencje pychy
Św. Bazyli tłumaczy, że modlitwa pyszałka nie sięga Boga — wraca do niego samego, bo jego grzech zamknął drogę ku niebu.
Teofilakt zauważa, że jego postawa „stojąc” wyraża wyniosłość.
Św. Augustyn dodaje, że winą faryzeusza nie było samo dziękczynienie, lecz brak prośby i pokory: skoro uznaje się za doskonałego, nie ma już o co prosić Boga.
Jeszcze gorzej — mówi Augustyn — jest z tymi, którzy mówią: „Bóg uczynił mnie człowiekiem, ale to ja uczyniłem siebie sprawiedliwym.” To już odrzucenie łaski.
Ale główną winą, na którą Ewangelia zwraca uwagę, była pycha porównawcza.
Faryzeusz mówi: „Nie jestem jak inni ludzie, albo jak ten celnik.”
Św. Augustyn i św. Jan Chryzostom widzą w tym drugą warstwę grzechu — potępienie bliźniego.
Nie wystarczy, że wynosi się nad wszystkich; on jeszcze atakował konkretnego człowieka, obecnego obok.
Św. Jan Chryzostom ostrzega, że takie porównywanie siebie z grzesznikiem nie jest wdzięcznością wobec Boga, lecz formą duchowej agresji.
„Dziękować Bogu — mówi — to nie znaczy znieważać innych.”
Św. Grzegorz Wielki systematyzuje formy pychy:
-
przypisywanie dobra sobie,
-
przekonanie, że otrzymane łaski należą się za zasługi,
-
przechwalanie się cnotami, których się nie ma,
-
pogarda dla innych, by samemu błyszczeć.
Wszystkie te postawy streszczają się w faryzeuszu.
Celnik pokorny
Celnik natomiast „stał z daleka” — to obraz człowieka świadomego swej niegodności.
Teofilakt zwraca uwagę na jego gesty: nie śmie podnieść oczu, uderza się w piersi — oskarża samego siebie i „budzi serce ze snu grzechu”.
Św. Augustyn zauważa paradoks: „Stał z daleka, lecz był blisko Boga.”
Pokora przyciąga, choć fizycznie się oddala.
Św. Jan Chryzostom dodaje, że celnik — usłyszawszy być może pogardliwe słowa faryzeusza — nie gniewa się, lecz pogłębia swą skruchę.
Tamten odkrywa ranę, ten szuka lekarstwa.
I Jezus wydaje wyrok: „Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, tamten nie.”
Św. Augustyn komentuje:
„Słyszeliście oskarżenie pyszałka, słyszeliście pokorne wyznanie grzesznika — teraz usłyszcie wyrok Sędziego.”
Pokora otwiera drogę do usprawiedliwienia, pycha zamyka serce przed łaską.
Św. Jan Chryzostom porównuje tę scenę do wyścigu rydwanów:
– w jednym rydwanie — sprawiedliwość połączona z pychą,
– w drugim — grzech połączony z pokorą.
I właśnie ten drugi wygrywa, nie z powodu grzechu, lecz z powodu pokory, która „ma sprężystość zdolną wznieść się ku Bogu.”
Bazyli Wielki dopowiada, że istnieje też „pokorna wyniosłość” — wzniosłość ducha, która nie jest pychą, lecz mężnym dążeniem do dobra. Pokora bowiem nie polega na pogardzie wobec siebie, lecz na prawdzie o sobie wobec Boga.
A Jan Chryzostom podsumowuje: jeśli pycha może zrzucić z nieba, to pokora może z dna winy unieść człowieka do nieba.
Jeszcze jedno znaczenie
U Ojców pojawia się też wymiar typiczny, dziś prawie nieobecny w kaznodziejstwie.
Św. Beda Czcigodny zauważa, że faryzeusz reprezentuje Izrael — chlubiący się Prawem i swoimi uczynkami; celnik zaś — pogan, którzy z daleka od Boga przychodzą skruszeni.
Pierwsi odchodzą upokorzeni, drudzy — usprawiedliwieni.
Można więc w skrócie sformułować cztery wnioski z tej Ewangelii i nauczania Ojców:
-
Modlitwa bez pokory staje się autocelebracją.
-
Prawdziwa sprawiedliwość nie jest zasługą, lecz darem łaski.
-
Pokora nie polega na poniżaniu się, lecz na uznaniu prawdy o sobie wobec Boga.
-
Lepsza grzeszna skrucha niż pyszna cnota.
Ale trzeba też dodać jedno ważne zastrzeżenie: choć tu grzesznik jest bliższy Boga niż faryzeusz, to tylko dlatego, że uznaje swój grzech.
Dowodzenie, że to, co robię, grzechem nie jest, jest bliższe pychy faryzeusza niż pokory celnika.
Maksymilian Powęski