Po katastrofie Astorii na własnym parkiecie, teraz wszystko albo nic w Łańcucie

fot. Pixabay
Koszykarze Enei Abramczyk Astorii Bydgoszcz znaleźli się pod ścianą. Choć w półfinale play-off byli stawiani w roli zdecydowanych faworytów, to dwa mecze rozegrane w hali SISU Arena zakończyły się porażkami z Sokołem Łańcut. Rywale prowadzą 2:0 i są o krok od awansu.
Inne z kategorii
Pierwsze spotkanie było praktycznie rozstrzygnięte już po pierwszej połowie – zespół trenera Grzegorza Skiby nie był w stanie odrobić strat, a mimo chwilowego zrywu w trzeciej kwarcie, ostatnia część gry należała do gości.
W drugim meczu bydgoszczanie pokazali zupełnie inną twarz – dominacja od samego początku i aż 18-punktowe prowadzenie po dwóch kwartach. Niestety, euforia przyszła zbyt szybko. Sokół odrobił straty, a końcówka meczu należała do nich. Wynik 73:75 mocno skomplikował sytuację Astorii.
– Zabrakło nam zimnej krwi przy wyniku +20 – przyznał po meczu Szymon Kiwilsza. Trener Skiba nie krył rozczarowania: – Za szybko pomyśleliśmy o zwycięstwie.
Trzeci mecz, który może zdecydować o losach całej serii, zostanie rozegrany 3 maja o godz. 17:00 w Łańcucie. Bydgoszczanie muszą wygrać, by wrócić do SISU Areny na piąte, decydujące starcie.