Region Dzisiaj 16:55 | Redaktor
„Środa. Zawsze środa”. O warsztatach, które dają więcej niż ozdoby

W Centrum Aktywności Seniora w Nowej Wsi Wielkiej środa od dwóch lat ma szczególne znaczenie. To dzień, który – jak mówią uczestnicy – „zawsze pasuje”. Dzień spotkania, rozmowy i pracy rąk, z której rodzą się rzeczy piękne, ale też coś znacznie trudniejszego do uchwycenia: poczucie sprawczości, wspólnoty i sensu.

17 grudnia Fundacja Bezpieczny Świat podsumowała tegoroczny cykl warsztatów kreatywnych. O tym, czym one naprawdę są, opowiada Mirela Roda – wolontariuszka i prowadząca zajęcia.

Na warsztaty przychodzą głównie mieszkańcy gminy i okolic. Seniorzy – zarówno osoby bez stwierdzonych niepełnosprawności, jak i seniorzy z niepełnosprawnościami – zostali w tym roku podzieleni na osobne grupy. Nie po to jednak, by kogokolwiek różnicować, lecz by umożliwić realną, uważną pracę. Zajęcia odbywają się raz w tygodniu, zawsze w środę, w trzygodzinnych blokach, w grupach po dziesięć osób. Tylko tyle – i aż tyle – żeby do każdego podejść, pomóc, porozmawiać.

Efekty? Makramowe anioły, laleczki i liście, lampiony zdobione metodą decoupage’u, świece – od surowej, „gołej” świecy po gotową ozdobę na drewnianej, ręcznie malowanej podstawce. Wianki świąteczne z orzechów, szyszek, pomarańczy i cynamonu: jedne naturalne, inne złocone lub srebrzone. Kartki okolicznościowe, pudełka, a nawet albumy scrapbookowe, nad którymi potrafiono pracować przez dwa miesiące – strona po stronie, od tektury po skomplikowane, ruchome konstrukcje mieszczące dziesiątki zdjęć.

Były też rzeczy mniej oczywiste: lampiony z butelek wypełnionych ciepłym światłem i suszonymi kwiatami, mydła odlewane w silikonowych formach – serca, misie, klasyczne kostki – z dodatkiem płatków róż, pomarańczy i naturalnych aromatów. Naturalne kosmetyki: peelingi z kawy, kule i sole do kąpieli, świece z wosku sojowego, barwione i zapachowo komponowane według własnych upodobań.

Wszystko robione od podstaw. Bez półproduktów, bez „skrótów”. Jak podkreśla Mirela Roda, uczestnicy przychodzą z niczym więcej niż materiałami, a wychodzą z gotowym dziełem – i z dumą, która często jest ważniejsza niż sam przedmiot.

Jedna z uczestniczek przyszła na warsztaty przekonana, że „ma dwie lewe ręce” i niczego nie potrafi zrobić sama. Była zagubiona, wycofana. Po czasie jej prace nie różniły się niczym od prac osób uczestniczących w zajęciach od dwóch lat. To właśnie ją wyróżniono podczas podsumowania – nie za „najładniejszą” ozdobę, ale za największy progres.

Bo tu nie chodzi o konkurs. Podczas wystawy końcowej, gdy prace ustawiono na sztalugach i w gablotach, nie dało się wybrać jednego zwycięzcy. Wszystkie były różne – i wszystkie dobre. Po podsumowaniu uczestnicy zabrali swoje prace do domu, starannie podpisane inicjałami, pakowane do dużych toreb. Zrobione własnymi rękami, na własny użytek, na prezent, do codziennego życia.

Atmosfera? „Wspaniała” – to słowo powraca w relacji Mireli Rody. Luźna, ciepła, pełna rozmów o wnukach, wspomnień „jak to kiedyś było”, żartów z nowoczesnych technik, których dawniej nikt nie znał. Jest kawa, herbata, domowe wypieki: pączki, serniki. Jest też język bliskości – „ciocia” zamiast „pani” – i poczucie, że środa to nie obowiązek, lecz coś, na co się czeka.

Pomysły rodzą się wspólnie. Część wychodzi od prowadzących, część od samych uczestników. Inspiracje krążą na warsztatowej grupie w WhatsAppie, przychodzą z internetu, z rozmów, z codziennych doświadczeń. Jeśli ktoś rzuci hasło – za tydzień są już przygotowane materiały i nowy temat. Tak było z peelingami, z mydłami, tak będą z kolejnymi planami.

Choć warsztaty mają przerwy – wakacyjne, świąteczne, zimowe – nikt nie chce, by one naprawdę się kończyły. Już są pomysły na Wielkanoc: wianki z liści laurowych, nowe świece, kolejne coraz trudniejsze techniki. Bo – jak mówi prowadząca – uczestnicy robią coraz większy postęp, a poprzeczka idzie w górę.

Podczas grudniowego zakończenia warsztatów prowadzący, wolontariusze i dobroczyńcy Fundacji Bezpieczny Świat otrzymali szczególny upominek: anioły wykonane przez samych uczestników. Symboliczne, ręcznie plecione, wypracowane godzinami wspólnej pracy. Takie, które najlepiej mówią o tym, czym te warsztaty są naprawdę.

Nie tylko o rękodziele. O byciu razem. O środkowej części tygodnia, która ma sens.

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor
-->