Do Rumunii zawiozła ptasie mleczko. Podarowała je rodzicom pod choinkę
Sabina Baciu i Amanda Špakovska/fot. Anna Kopeć
Sabina po dziewięciu miesiącach pracy w Bydgoszczy na Boże Narodzenie wróciła do Rumunii, zawiozła rodzicom w prezencie ptasie mleczko. Amanda z Łotwy spędza święta z bydgoską rodziną mentorów.
Inne z kategorii
Świąteczny Festiwal ART MINTAKA 2024 [ZAPROSZENIE]
Bydgoski weekend - kalendarz wydarzeń. Bądź na bieżąco
Sabina Baciu i Amanda Špakovska to zagraniczne wolontariuszki Fundacji „Wiatrak”. Pierwsza pochodzi z Rumunii, przyjechała do Bydgoszczy w kwietniu i właśnie zakończyła swoją pracę. Druga pochodzi z Łotwy. Jest w naszym mieście od dwóch miesięcy, wyjeżdża po świętach.
Kupiła rower, by jeździć po Fordonie
Sabinę w Bydgoszczy najbardziej zaskoczyła pogoda. – Jest tu zimniej niż w Rumunii. Jednocześnie macie tu więcej zielonych miejsc. Jak zobaczyłam okolice Fordonu, gdzie mieszkam, od razu pomyślałam, że chciałabym mieć tu rower – opowiada.
Bez trudu kupiła używany i regularnie na nim jeździła. – Głównie po Fordonie, wzdłuż ulic, do parku. Do Rumunii roweru nie zabrała.
– Zostawię go, może komuś się przyda – mówiła przed wyjazdem.
W Polsce jeszcze zadziwił ją język. – Wydawał mi się śmieszny, jednocześnie jak słuchałam Polaków mówiących szybko i dobitnie, język brzmiał dla mnie trochę zbyt agresywnie.
Podczas pobytu w Bydgoszczy nauczyła się wielu słów po polsku. Odkryła też, że w Polsce i Rumunii są wyrazy, które brzmią i znaczą to samo. – Na przykład ulica albo gromada – wymienia.
W Bydgoszczy spędziła dziewięć miesięcy. – To był fajny czas, poznałam wielu nowych ludzi, zawarłam przyjaźnie, zdobyłam doświadczenie, organizując różne eventy, mogłam też pracować z dziećmi z przedszkola „U Karolka”. Zyskałam praktykę, którą będę mogła wykorzystać potem w moim kraju
– mówi. Jak dodaje, już wie, że w przyszłości raczej nie będzie opiekunką. – Bardzo kocham dzieci, ale trzeba mieć do nich bardzo dużo cierpliwości, a tej mi czasem brakowało. Z kolei bywały też dni, że bywałam zbyt łagodna i widziałam potem, że maluchy to wykorzystują. To nie jest łatwe zajęcie – mówi.
W Bydgoszczy najbardziej spodobała się jej Dzielnica Muzyczna i park Kochanowskiego z rzeźbą Łuczniczki. – To piękne miejsca
– uważa.
Gdyby mogła cofnąć czas, przyjechałaby na wolontariat do Polski raz jeszcze, ale zastanowiłaby się nad jakimś innym miastem. – Wybrałabym większe niż Bydgoszcz, gdzie więcej się dzieje – mówi.
Przed przyjazdem do Polski studiowała. Po powrocie chciałaby rozpocząć magisterkę. Zamierza też poszukać pracy.
Bydgoskie miejsca, jak na Łotwie
Amanda, choć jest w Bydgoszczy prawie dwa miesiące, nie zdążyła wiele tu zobaczyć.
– Byłam na łyżwach, kilka razy na zakupach – uwielbiam je robić, tym bardziej że macie tu wiele sklepów, których u nas na Łotwie nie ma – wymienia. Razem z Sabiną były też zachwycone po spotkaniu w klubie Toastmasters w Cafe Kino, podczas którego uczestnicy przemawiali i dyskutowali w języku angielskim.
W Bydgoszczy najbardziej zaskoczyło ją, że tak niewielu ludzi mówi w tym języku.
– Na Łotwie już raczej nie ma młodych, którzy by angielskiego nie znali. Tutaj zdarzyło mi się wielokrotnie, że moi rówieśnicy wstydzili się ze mną rozmawiać po angielsku albo po prostu nie chcieli – opowiada. – Zasmuciło mnie to, bo byłam przekonana, że wszędzie się bez problemu dogadam i znajdę tu wielu przyjaciół.
Zdecydowała się na przyjazd na wolontariat do Polski po tym, jak dwukrotnie zaczynała studia i przerywała je, bo jej się nie podobały. – Potem trochę pracowałam jako niania, więc mogłam się pochwalić doświadczeniem w pracy z dziećmi – opowiada.
Podczas zwiedzania Bydgoszczy najbardziej ujęła ją rzeźba Przechodzącego przez rzekę. Polubiła też okolice Starego Rynku i ul. Długiej. – Kojarzą mi się dobrze, bo przypominają mi Łotwę. Wszędzie znajduję jakiś element, który jest podobny do miejsca, z którego pochodzę – opowiada.
Rozstanie na święta
Dziewczyny zdążyły się zaprzyjaźnić, a już musiały się pożegnać. Sabina zakończyła wolontariat i w przedświąteczny poniedziałek pojechała do domu. Bardzo cieszyła się, że święta spędzi ze swoją rodziną. – Ogromnie się za nimi wszystkimi stęskniłam – opowiada.
Jak wyglądają święta w Rumunii? – Nie spędzałam ich w Polsce, ale wydaje mi się, że podobnie. Potrawy są trochę inne, bo w Wigilię jemy mięso i mamy swój tradycyjny deser – coś w rodzaju słodkiego chleba. Ubieramy też choinkę.
– Łotwa była pierwszym krajem, w którym dekorowało się choinkę – wtrąca Amanda. Jak dodaje, w jej kraju podczas Wigilii spożywa się tradycyjne potrawy mięsne.
Sabina do Rumunii zawiozła prezenty dla bliskich, kupione w Bydgoszczy. – Dla brata mam ubrania, a dla rodziców – ptasie mleczko. To coś pysznego i wyjątkowego, co można kupić tylko w Polsce – mówi Sabina. – W Rumunii też mamy Milkę, ale o ptasim mleczku przed przyjazdem do Bydgoszczy nie słyszałam.
Amanda spędza święta w tym roku w Polsce, z bydgoską rodziną mentorów, którzy opiekują się nią podczas pobytu w naszym mieście. Po świętach również wraca do domu. – Będę tęsknić za rodzicami, ale zobaczę się z nimi szybko, bo już w sylwestra
– mówi.