Konkrety Bruskiego to bzdety. Paulina Wenderlich o haśle prezydenta
fot. Anna Kopeć
Kandydaci PiS do sejmiku, Paulina Wenderlich i Michał Nowacki, krytykowali inwestycje, którymi prezydent Rafał Bruski chwali się w kampanii jako konkretami. Dopytywali też, jaki jest jego program dla Bydgoszczy.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Czwartkową (18 października) konferencję pod ratuszem zatytułowali „Tylko konkrety”, nawiązując do hasła urzędującego prezydenta. Przed ratusz przywieżli też deski. „Pomimo bierności wojewody dokończę budowę II etapu Trasy Uniwersyteckiej, nawet jeżeli sam będę musiał nosić te deski” - cytowała Wenderlich deklarcję Rafała Bruskiego z konwencji wyborczej. - Na fanpage'u Koalicji Obywatelskiej zostało to skomentowane: „Konkretny prezydent, konkretna deklaracja”. Zapraszam, żeby pan jeszcze przed wyborami pokazał, że to, co obiecał, pan spełni – wzywała.
Jak mówiła, w sprawie Trasy Uniwersyteckiej i tartaku Rafał Bruski przerzuca winę z siebie na innych. - Oskarża wszystkich dookoła, poczynając od właściciela gruntu, przez wszystkie organy, wojewodę, ministra, a nie widzi winy u samego siebie – twierdziła kandydatka do sejmiku. - Jego pycha nie pozwala mu przyznać się do tego, że można było tę sprawę załatwić lepiej, sprawniej, a przede wszystkim w poszanowaniu do obywatela, chcąc się z nim spotkać i na ten temat porozmawiać. Ten człowiek jest oczywiście wykpiwany, wyśmiewany przez pana Bruskiego – mówiła, mając na mysli Krzysztofa Pietrzaka, właściciela tartaku.
Inwestycje do poprawki
Przypomniała też o pomyśle Koalicji Obywatelskiej, która chciałaby przekazać kompetencje wojewodów marszałkom. Ci mieliby stać się „jedynymi gospodarzami regionów”. - Bydgoszcz po spełnieniu takiej deklaracji wyborczej straci status miasta wojewódzkiego – przestrzegała kandydatka do sejmiku. - Pozbędziemy się administracji rządowej w województwie, a oznacza to też likwidację wszystkich inspekcji zespolonych, straży, policji. Proszę wszystkich bydgoszczan, którzy wezmą udział w wyborach, żeby nie dali się nabrać na tego rodzaju hasła – apelowała.
fot. Anna Kopeć
Nowacki i Wenderlich do nieudanych „konkretów” Rafała Bruskiego zaliczyli tramwaj do Frodonu, którego szyny wymagają teraz nacinania, i źle zaprojektowane lodowisko Torbyd. - Zamiast sunąc tym tramwajem jak po wodzie, jedziemy jak furmanką. Nierozwiązany jest też problem głośności, na którą skarżą się mieszkańcy – mówiła Wenderlich.
Pan Bruski nie posiada wizji ani żadnego programu dla Bydgoszczy – twierdził Michał Nowacki. - Poza wizualizajcami, mrzonkami, nie ma nic. Pan prezydent chce powiedzieć, że jak kolejny raz sprzeda nam jakieś grafiki, to uznamy, że jest to jego program – twierdził. - To nie jest żaden program, żadne konkrety, tylko bzdety, które nam pan zafundował – mówiła ostro Wenderlich. - To najlepsze rozliczenie dwóch kadencji prezydenta Bruskiego – przeciętność, bylejakość. To sprowadzanie Bydgoszcy do rangi miasta powiatowego - podsumowywali kandydaci.
Walka na słowa
Wenderlich skrytykowała także prowadzoną pod koniec kadencji rewitalizację Młynów Rothera.
fot. Anna Kopeć
- Młyny Rothera stały puste przez osiem lat, prezydent Bruski kompletnie nie ma pomysłu na to, co ma się w nich znajdować. Teraz mydli nam oczy, jak to on nie buduje – mówiła. Przytoczyła też niewybredny żart. - Ponoć ma tam powstać muzeum mózgu. Ja usłyszałam dowcip na mieście, że te młyny stoją puste, bo odzwierciedlają mózg naszego pana prezydenta – rzuciła. Na reakcję szefa Biura Komunikacji Społecznej urzędu miasta, Michała Sztybla, który także zjawił się na konferencji, nie trzeba było długo czekać. - Pani Paulina Wenderlich ma problem z językiem nienawiści. Jestem zdruzgotany poziomem dyskusji. Chciałbym zaapelować o spokojna kampanię – powiedział.
Członkowie sztabu Tomasza Latosa wypominają mu jednak hipokryzję. - Jako Dyrektor Biura Komunikacji Społecznej udostępnia posty strony, która od początku kampanii wylewa tonę hejtu i nienawiści w stronę naszego kandydata, a wtórują mu jego koledzy, posłowie Olszewski i Stasiński - mówią, proszeni o komentarz.
W sprawie zarzutów o brak programu Sztybel odesłał do strony konkretybruskiego.pl. Sugerował także, że Wenderlich jako dawna współpracowniczka wojewody mogła opóźniać procesy egzekucyjne tartaku, chcąc teraz oskarżyć prezydenta o zaistniałą sytuację.
- Będąc dyrektorem generalnym, podejmowałam wszystkie czynności, żeby decyzja ZRID-owska i następne działania były podejmowane terminowo, żebyśmy mogli jak najszybciej pojechać tą trasą. Niestety, pan prezydent nie zaoferował wojewodzie żadnej pomocy w tym zakresie, wręcz przeciwnie – rzucał kłody pod nogi – stanowczo odpowiedziała Wenderlich.