Łukasz Schreiber: Bycie prezydentem Bydgoszczy to wielki zaszczyt [WYWIAD]
Poseł Łukasz Schreiber / fot. Anna Kopeć
– Nie pamiętam bardziej upolitycznionego włodarza Bydgoszczy. Nie krytykuję prezydenta za poglądy, jednak nie powinien być najbardziej brutalnym graczem na lokalnej scenie, lecz szukać dialogu – mówi poseł Łukasz Schreiber w rozmowie z Wojciechem Bielawą.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Wojciech Bielawa: Poseł ma dużo obowiązków? Jest Pan zajętą osobą?
Łukasz Schreiber: Pracuję przynajmniej 80 godzin tygodniowo.
To nie szkoda Panu czasu na procesowanie się z Rafałem Bruskim o słowa z konferencji prasowej?
Nie, nie szkoda. Każda osoba, która chce funkcjonować w przestrzeni publicznej, musi mieć wiarygodność. Prezydent podważa moją wiarygodność i sugeruje, że wykonując mandat, dopuściłem się oszustwa. Mówi, że sfałszowałem wyniki głosowania, tak ważnego demokratycznego aktu. To bardzo mocny zarzut, jeśli by się potwierdził, byłby dla mnie równoznaczny z publiczną dyskwalifikacją. Fakty są jednak takie, że pan prezydent nie ma żadnych dowodów i po prostu mówi, co mu ślina na język przyniesie. Ja naprawdę dopuszczam mocny spór, ale są pewne granice.
Okazuje się, że Rafał Bruski będzie mógł wystartować w najbliższych wyborach. Jarosław Kaczyński wycofał się bowiem z wprowadzenia kadencyjności liczonej wstecz już w najbliższych wyborach samorządowych. Cieszy się Pan, że prezes wycofuje się z tego pomysłu?
Zapowiadaliśmy, że ta kwestia będzie uregulowana. Nigdy nie mówiliśmy jednak, że prawo będzie działać wstecz. Co najwyżej sugerowaliśmy wariant z zaliczeniem poprzednich kadencji. To też ciekawe, że kiedy PO odbierała uprawnienia emerytalne milionom Polaków, nikt nie grzmiał, że prawo działa wstecz. Milczał Trybunał Konstytucyjny i gremia prawnicze. To jest analogiczny przypadek, z tym, że wówczas dotyczył ogółu Polaków, a nie garstki i my się ostatecznie wycofujemy. Szanujemy zdanie głowy państwa. Prezydent dawał do zrozumienia. że takie rozwiązanie mu się nie podoba i ma wątpliwości co do konstytucyjności pomysłu. Stąd taka decyzja.
Dla bydgoskiego PiS oznacza to, że najpoważniejszy konkurent w walce o fotel prezydenta zostaje w grze. Rafała Bruskiego będzie trudniej pokonać, niż innego kandydata PO?
Nie wiem, czy trudniej. Rafał Bruski jest bowiem złym prezydentem miasta. Zrobił wiele złych rzeczy w mieście, a wiele mógł zrobić lepiej. 70 milionów wydał na system ITS, który ma naprawdę minimalne znaczenie dla kierowców. Nie mamy piłki nożnej i żużla, a przypomnę, że na prywatną inwestycję prezesa Osucha miasto przeznaczyło 17 mln złotych. Całe szczęście, że kibice nie pozwolili umrzeć Zawiszy i świętujemy awans do A klasy. Są też kwestie personalne. Jak to się stało, że prezes, który „położył” Zachem, jest dziś prezesem miejskiej spółki ProNatury? Mimo to przewiduję, że aktualny prezydent i kandydat PiS będą głównymi kandydatami do fotelu prezydenta.
Mocno krytykujecie prezydenta, a czy macie lepsze pomysły na Bydgoszcz?
Podstawowa krytyka, o czym mówię od lat, dotyczy braku wizji Bydgoszczy przez Rafała Bruskiego oraz przerzucania wszelkich kosztów na mieszkańców – także wówczas, gdy winę za stan rzeczy ponosi sam prezydent oraz jego urzędnicy, jak w przypadku opłat za śmieci. Jest także kilka zaniedbanych obszarów, które stoją zupełnie na uboczu tej prezydentury. Tak jest choćby z peryferyjnymi osiedlami, pomijanymi kosztem centrum.
A tramwaj do Fordonu? Przecież to inwestycja w Pańskiej dzielnicy.
Była planowana od wielu lat i tutaj zasługi mieli także poprzednicy pana Bruskiego. Uważam jednak, że za takie duże pieniądze można było tę inwestycję poprowadzić lepiej. Tramwaj co rusz staje, a po pięciu miesiącach szyny zaczęły wyginać się pod wpływem ciepła. Zresztą poza tą jedną inwestycją niewiele więcej dla Fordonu zrobiono. Wracając do naszych pomysłów. Chcielibyśmy wznowić dialog, którego aktualnie nie ma w mieście. Stowarzyszenia i osiedlowi działacze narzekają dziś, że prezydent nie chce z nimi rozmawiać. W prezydium Rady Miasta nie ma ani jednego naszego przedstawiciela, a mamy największy klub w radzie. W Sejmie połowa prezydium jest z opozycji. Swoją drogą, rozmowa prezydenta z radnymi ma znamiona kabaretu. Pan Bruski przedstawia posłom zadania do wykonania. To jest postawienia sprawy na głowie.
Szkoda, że prezydent został liderem opozycji w regionie. Nie pamiętam bardziej upolitycznionego włodarza Bydgoszczy.
Fakt, prezydent przygotował listę 10 spraw do załatwienia przez posłów. Tam jest dużo ważnych rzeczy dla przyszłości miasta, wielkie inwestycje.
Tak, ale część z nich to niezrealizowane obietnice PO. Rząd wbrew temu, co mówi prezydent, nie wypiął się na Bydgoszcz. Jest dofinansowanie na ulicę Grunwaldzką. Budujemy S5, a prace przygotowawcze do budowy S10 ruszyły. Nowe kontrakty otrzymały Wojskowe Zakłady Lotnicze w Bydgoszczy. Uratowano pieniądze na PESĘ z poprzedniej perspektywy unijnej. Jest także siedziba Krajowej Administracji Skarbowej. Najpierw prezydent mówił, że trzeba zabiegać o siedzibę dla tej instytucji w Bydgoszczy, a później uznał, że to w sumie było nieistotne. Szkoda, że prezydent został liderem opozycji w regionie. Nie pamiętam bardziej upolitycznionego włodarza Bydgoszczy. Na sesje Rady Miasta co chwilę podrzuca uchwały o znaczeniu politycznym. Ja nie krytykuję prezydenta za poglądy, jednak nie powinien być najbardziej brutalnym graczem na lokalnej scenie, lecz szukać dialogu.
Skupmy się jednak na PiS. Co chcecie zmienić? Jaki macie program dla miasta, dla regionu?
Chcemy iść szeroką ławą do wyborów. Budujemy program dla Bydgoszczy i najpóźniej w marcu przyszłego roku będzie gotowy. Skupiamy się nie tylko na mieście. Pamiętajmy, że PO rządzi trzecią kadencję w województwie. To niekorzystne dla Bydgoszczy. Trzeba odsunąć PO od władzy. Lider opozycji Grzegorz Schetyna chce, aby zlikwidować urzędy wojewódzkie i oddać kompetencje marszałkowi. W taki sposób Toruń stałby się jedyną stolicą województwa. Na to nie może być naszej zgody.
Kto z posłów zostanie kandydatem na prezydenta?
Ta decyzja jest przed nami. Nie jest też przesądzone, że będzie to jeden z posłów.
Bycie prezydentem dużego miasta jakim jest Bydgoszcz, to jeden z największych zaszczytów z jakimi można spotkać się w działalności publicznej.
Kto będzie tę decyzję podejmował? Pan jak przewodniczący Wojewódzkiego Zespołu Samorządowego będzie wpisywał nazwisko?
Jakieś rekomendacje będę dawał, ale najważniejsza decyzja i tak zapadnie w Warszawie. Tak wynika z naszego statutu, tak robią wszystkie duże partie. Najważniejsze jest dla nas w tej chwili wyłonienie najlepszego kandydata.
Pan by chciał nim zostać? Wpisze pan swoje nazwisko do rekomendacji dla centrali?
Bycie prezydentem dużego miasta jakim jest Bydgoszcz, to jeden z największych zaszczytów z jakimi można spotkać się w działalności publicznej. Z chęci niewiele wynika. Oprócz tego, że kandydat ma chęci i wizję, jak miasto powinni funkcjonować, musi mieć także szansę na wygraną i posiadać charakterologiczne umiejętności, by sprostać tej funkcji. Dlatego analizujemy sytuację.
Kiedy podejmiecie decyzję? Są już partie, które ogłosiły kandydatów.
Trzeba to zrobić możliwe szybko, aby mieszkańcy zapoznali się z naszą kandydaturą. Najpóźniej powinna zostać ogłoszona na jesieni, na rok przed wyborami. Myślę, że to realny czas.
Przeglądałem statystyki GUS za pierwszy kwartał tego roku. Widziałem, że średnio w tym czasie obywatel Polski zadłużył się o kolejne 25 złotych. To dobry wynik?
To pochodna poprzednich lat. Pamiętajmy, że PO zadłużyła nasz kraj na bilion złotych. Biorąc to pod uwagę, oraz to, że wydrenowano pieniądze ze spółek skarbu państwa i OFE, nie jest źle. W zeszłym roku mieliśmy najniższy deficyt budżetowy od lat, na poziomie 2,4 procent. Nigdy takiego wyniku się Platformie osiągnąć nie udało. Mimo że transferujemy z budżetu miliardy na programu 500 Plus, trzymamy deficyt w ryzach. W pierwszym kwartale wynosi zaledwie 0,9 miliarda złotych.
To właśnie te 25 złotych, o których mówiłem.
Tak, ale w analogicznym okresie w 2015 roku rząd PO wypracował już 15 mld deficytu. To więc jest jakiś sukces.
Taki deficyt byłby w Wielkiej Brytanii niekonstytucyjny. Może w polskiej konstytucji warto zapisać zakaz zadłużania kraju? Chcecie zmieniać konstytucję? Macie już jakąś wizję?
Inicjatywa jest po stronie prezydenta. To on postawi pytania Polakom. PiS może jedynie coś sugerować, ale ja przed szereg nie zamierzam wychodzić. Nic jeszcze nie ogłosiliśmy. Kwestia zadłużania państwa jest ważna, ale nie jestem pewien, czy należy podchodzić do tego tak dogmatycznie jak w Wielkiej Brytanii. Mimo że jest lekki deficyt, to dane gospodarcze są bardzo dobre. Badania pokazują, że 42 procent Polaków pozytywnie ocenia sytuację gospodarczą w kraju. To najwyższy wynik w historii, a pod koniec rządów PO takie zdanie miał jedynie co czwarty Polak.
Mimo że transferujemy z budżetu miliardy na programu 500 Plus, trzymamy deficyt w ryzach. W pierwszym kwartale wynosi zaledwie 0,9 miliarda złotych.
Bardzo dużo mówicie o sukcesach, o wyższym ściąganiu podatku VAT…
Jeśli się to uda, to dochody z tego tytułu będą wyższe o 30 miliardów. Średnia unijna luka vatowska wynosi 15 procent. Oddaliśmy kraj PO z luką 10-procentową, Platforma oddała z 25-procentową luką.
… ale wciąż niewiele robi się dla przedsiębiorców. ZUS nie maleje, tylko rośnie. Teraz słyszymy o tym, że wicepremier Morawiecki chce codziennych wyciągów z kont bankowych firm. To nie ułatwienia, a biurokracja i kontrola na niebywałą skalę.
Poczekajmy, to na razie pomysły formułowane w resorcie. Do ich wprowadzenia jeszcze daleka droga. Powiedzmy o tym, co zrobiono, albo o tym co zrobimy już zaraz. Od przyszłego roku wejdzie kolejne ułatwienie dla nowych przedsiębiorców. Oprócz tego, że utrzymamy mały ZUS na dwa lata, to jeszcze dodamy pół roku na bezpłatne prowadzenie działalności gospodarczej. Reformujemy także ZUS dla samozatrudnionych. Dziś płacą stałą stawkę, obojętnie czy zarabiają 3–4 tysiące, czy 3–4 miliony złotych. Koszty ZUS są zaporowe dla kogoś, kto chciałby sobie dorobić. Dlatego osoby, które będą miały dochody do 5 tysięcy złotych, nie będą już płacić stałej stawki ZUS, lecz procentową. Przykładowo dla osoby z przychodem na poziomie 3 tys. będzie to zysk w postaci blisko 700 złotych! Nie jest tak, że wszystko można zrobić od razu, ale postępy widać.
Nie ma Pan wrażenia, że Polacy łakną trochę więcej wolności? Mam na myśli ustawę hazardową. Z kraju zwijają się firmy bukmacherskie, Polacy nie mogą nawet pograć w pokera. Wiem, że miał Pan w tym temacie inne zdanie, co partia.
Tu się nakładają dwa problemy. Z jednej strony mamy swobodę działalności gospodarczej, a z drugiej mieliśmy organizacje niemalże przestępcze, które poprzez hazard wyprowadzały pieniądze z naszego kraju. Ustawa faktycznie uderza w amatorów gry w pokera. Nie może być jednak tak, że jak idę do kasyna, to płacę podatek od wygranej, a jak gram przez Internet, to już nie. Teraz jest 7 zarejestrowanych firm bukmacherskich. Bukmacherka jest legalna, są odprowadzane podatki. Sam gram i wybieram te legalne strony, a nie firmy, które płacą podatki za granicą, gdzieś na Kajmanach.
Czym zajmuje się polsko-egipska grupa parlamentarna? Widziałem, że został Pan jej członkiem.
Powiem zupełnie szczerze. Zrobiłem to tylko dlatego, że mnie ktoś o to poprosił. Inaczej ta grupa nie mogłaby powstać, była wymagana liczba osób. Z góry mówię, nie jeżdżę na żadne zagraniczne wycieczki. Jestem przeciwnikiem organizowania turnusów na koszt podatnika. Sam przez półtora roku byłem na jednym zagranicznym wyjeździe, w Brukseli, na Forum Młodych Parlamentarzystów, ponieważ delegował mnie klub.
Zatrzymajmy się na moment przy sprawach strategicznych. Z kim Polska powinna trzymać? Z kim zawierać sojusze? Żyjemy w burzliwych czasach. USA wyraźnie zmienia swoją politykę, Chiny chcą być poważnym graczem, a UE chwieje się w posadach. Co zapewniłoby nam bezpieczeństwo?
Polska jest na tyle dużym krajem i ma na tyle duży potencjał, że sama w sobie jest dość ważnym podmiotem. Potęgą jednak nie jesteśmy i kart nie będziemy rozdawać. Tego mamy świadomość. Trzeba współpracować w ramach UE, bo to ciągle ważny i cenny projekt. Dzięki niemu w Europie, przynajmniej w Unii, nie mamy wojen. Nawet jeśli jesteśmy krytyczni wobec tego, co się dzieje w UE, to jednak powinniśmy bardziej aktywnie budować swoją pozycję wewnątrz Unii. Jesteśmy liderem Grupy Wyszechradzkiej, możemy być liderem państw nowej Unii. Jest także Inicjatywa Trójmorza. Pogłębianie współpracy handlowej z Niemcami, Francją, Wielką Brytanią to rzecz oczywista. Chiny są dla nas coraz ważniejszym partnerem. Jest pomysł Nowego Jedwabnego Szlaku, w który jesteśmy zaangażowani. Wstąpiliśmy do Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych. USA się to nie spodobało, ale...
No właśnie. Czy damy radę grać na dwa fronty? Wojskowy sojusz z USA, a gospodarczy z Chinami. Te interesy się kłócą.
Nie ma co ukrywać. Mamy jednak wiele do zaoferowania. Geografia, która zawsze była przeciwko nam, teraz działa na naszą korzyść. Chiny owszem, poradzą sobie bez nas, ale jesteśmy dla nich bardzo istotni. Chińczykom zależy, aby szlak krzyżował się u nas. Im się to opłaca, stąd wizyty i rewizyty między prezydentem Dudą a przywódcami Chin. Z kolei dla prezydenta Donalda Trumpa kluczowe jest to, że Polska, jako jeden z niewielu krajów NATO przeznacza 2 procent PKB na wojsko. Do 2030 chcemy podnieść udział PKB w tym zakresie do 2,5 procent. Polacy byli zaangażowani w misje w Afganistanie i Iraku. Nie odmawialiśmy pomocy. Jesteśmy też wschodnią granicą sojuszu. Zgodnie z decyzjami podjętymi na szczycie NATO w Warszawie, w Polsce przebywają już amerykańscy żołnierze. Praktyka pokazuje więc, że możemy realizować gospodarcze kontakty z Chinami i wojskowo-obronne z Ameryką. I nie musimy realizować interesu USA ani Chin, tylko działać w interesie obywateli RP.