Wydarzenia 7 lip 2017 | Marta Kocoń
Murale powinny nieść przesłanie [ROZMOWA]

Bartek Bujanowski, „MrPainOne”. Wspólnie z Bartkiem Świąteckim właśnie ukończył mural „Wake up” na ścianie WSG przy ul. Królowej Jadwigi / fot. Maczu

– Tworzenie murali to nie typowe graffiti. To bardziej malarstwo, którego jednym ze środków jest farba w spreju – mówi Bartek Bujanowski, jeden z artystów trwającego festiwalu „Bite-Art”. Wspólnie z Bartkiem Świąteckim z Olsztyna właśnie ukończył mural „Wake up” na budynku Akademickiej Przestrzeni Kulturalnej WSG.

Marta Kocoń: Jak powstaje mural? To duża powierzchnia, trzeba ją jakoś rozplanować.

Bartek Bujanowski: Wszystko zależy od techniki. Zazwyczaj staramy się ułatwiać sobie pracę i nocą rzucić szkic z projektora na ścianę, rozrysować, zaznaczyć najważniejsze punkty. Później zaczyna się wypełnianie powierzchni. Systematycznie, warstwami nakładamy farbę i „wyciągamy” detale. W zależności od tego, jak duże są powierzchnie, wypełniamy szkic akrylami lub sprejami, ale to jest nieco droższe – i bardziej czasochłonne. Można jednak uzyskać lepsze efekty – przejścia barwne, znaczenie większą gamą kolorów.

Ściany wyznacza miasto?

Czasem tak, ale tę ścianę przy APK (Królowej Jadwigi 14 – przyp. red.) wybraliśmy sami, bo to po prostu świetne miejsce. WSG zgodziło się na współpracę. To świetna ściana, nie za duża, dobrze widoczna, położona na rzeką – mural ładnie odbija się w wodzie.

Jak można nazwać kogoś, kto tworzy murale? Graficiarz to chyba nie jest właściwe słowo.

Z angielskiego jest to po prostu writer – pisarz. Wzięło się to stąd, że pierwsi graficiarze malowali litery, pisali na ścianach. Graficiarz, który maluje pociągi, nie powiedziałby o naszych muralach „graffiti”, właśnie dlatego, że dla niego graffiti to przede wszystkim litery. To, czym dziś się zajmujemy, nie ma wiele wspólnego z typowym graffiti, to raczej malarstwo, którego jednym z narzędzi jest farba w spreju. Można powiedzieć, że to postgraffiti, bo graffiti jako technika jest tylko środkiem to celu – farba w spreju pozwala nam realizować nawet najbardziej twórcze pomysły.

Murale mają przesłanie?

Tak, zazwyczaj staramy się, żeby miały konkretny przekaz, choć nie zawsze zaczyna się od idei. Czasem ktoś ma pomysł, a uzasadnienie powstaje później. Akurat w przypadku tej ściany („Wake up” – przyp. red.) staraliśmy się, żeby za muralem szło konkretne przesłanie, żeby to nie była kolejna abstrakcja, tylko coś czytelnego dla większości zwykłych odbiorców, którzy na przykład będą stali w korku na Królowej Jadwigi – spojrzą i może przez chwilę o tym pomyślą.

Zawsze interesowałeś się grafiką?

Zaczęło się od szkicowania w zeszytach w podstawówce, rozwijało się w liceum... Później poznałem ludzi, którzy malowali. Miałem trochę szczęścia, bo w Bydgoszczy działało stowarzyszenie „Stumilowy las” prowadzone przez Marcina Płocharczyka, które organizowało warsztaty, spotkania związane z graffiti. Pierwsze murale w Polsce w dużej mierze powstawały właśnie w Bydgoszczy. Zaczynaliśmy mniej więcej równo z Gdańskiem, otwieraliśmy ścieżki wielu miastom. Łódź, która jest cała w muralach, dopiero później rozwinęła się w tym kierunku.

Jak wyglądały te bydgoskie początki?

Zaczynaliśmy od takich imprez jak graffiti jam, zorganizowaliśmy jeden z największych graffiti jamów w Polsce. Z tego jamu wybraliśmy kilku ludzi, którym „Stumilowy las” zorganizował warsztaty. Właśnie wtedy poznaliśmy chłopaków, z którymi malowaliśmy np. „Piotrusia Pana” na 10-piętrowym bloku przy ul. 3 maja. Jeszcze przed „Piotrusiem” pojawiła się możliwość pomalowania kilku ścian. Wiele osób, które wówczas zaczynało, dziś maluje „po świecie”: w Stanach, całej Europie, Brazylii... Bydgoszcz była swego rodzaju trampoliną dla wielu ludzi. Niektórzy sprzedają teraz obrazy po kilka tysięcy euro, mają wystawy w zagranicznych galeriach. Każdy dzięki tym akcjom się rozwinął.

Sam byłem zaangażowany w 80 procent murali, które powstały w Bydgoszczy – jako współautor, bo przy malowaniu zawsze jest nas więcej. To, że mogłem malować w moim mieście, było bardzo inspirujące. Mam nadzieje, że uda się jeszcze wiele podobnych „kolaboracji”. Jest wielu artystów, z którymi chętnie namalowałbym kolejne murale, a współpraca z każdym kreuje nowe pomysły. Dziękuję chłopakom z „Bite-Art” oraz Bartkowi z Olsztyna za udaną współpracę.

Bartek Bujanowski, „MrPainOne” – bydgoski artysta, grafik komputerowy, specjalizuje się w airbrushingu. Współautor takich bydgoskich murali jak „Piotruś Pan”, „Samookreślenie” czy „Śniadanie mistrzów”.

Marta Kocoń

Marta Kocoń Autor

Sekretarz Redakcji