Nie chciał podpisać się pod referendum, więc opluł wolontariuszkę
Bogdan Dzakanowski, Marcin Sypniewski, Paweł Skutecki / fot. wb
Trwa zbiórka podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania prezydenta Rafała Bruskiego. - Zdarza się, że przeciwnicy naszej inicjatywy zachowują się agresywnie – mówią wolontariusze.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
W piątek inicjatorzy akcji "Bruski musi odejść": poseł Paweł Skutecki, prezes bydgoskiej partii Wolność Marcin Sypniewski i radny Bogdan Dzakanowski zorganizowali przed ratuszem konferencję prasową. Zarówno oni, jak i towarzyszący im wolontariusze przyszli ubrani w jednolite koszulki „Świata nie zmienisz, ale prezydenta miasta możesz”
Poseł Skutecki nawiązał do incydentu ze strażą miejską, do którego doszło 4 lipca. Wolontariusze zbierający podpisy na Starym Rynku zostali wtedy wylegitymowani przez patrol i pouczeni przez strażników, ponieważ nie posiadali zezwolenia na zajęcie pasa drogowego. - Straż miejska starała się nam przeszkodzić w zbieraniu podpisów. Nie mieli do tego prawa – mówił poseł Kukiz’15 i powołał się na dokument, który otrzymał z Krajowego Biura Wyborczego. - Ustawa o referendum lokalnym wskazuje, że podpisy popierające wniosek w sprawie przeprowadzenia referendum mogą być zbierane np. przy stoliku na chodnikach, placach i rynkach w centrum miasta lub gminy, w sposób, który nie zakłóca ruchu pieszych, przy dochowaniu zasad i przepisów ruchu drogowego – cytował pismo Komisarza Wyborczego. - Nasze stoisko na Starym Rynku nikomu nie przeszkadza, Będzie tu stało do końca zbiórki – zapewnił poseł Skutecki.
Okazuje się, że wolontariusze spotykają się z przejawami agresji. - Jedna z wolontariuszek została opluta, przez agresywnego mężczyznę, innym razem ktoś chciał zniszczyć karty z podpisami i oblał je wodą. Nie zgłaszaliśmy tych incydentów na policję, ale jeśli kolejne granice zostaną przekroczone, to będziemy takie akty agresji zgłaszać – mówi poseł Paweł Skutecki.
- Zdarza się, że przeciwnicy naszej inicjatywy zachowują się agresywnie – mówią nam wolontariusze. - Częściej jednak spotykamy się z życzliwością. Ludzie pytają czy nie przynieść nam wody, albo jedzenia, chętnie z nami rozmawiają – mówią.
Inicjatorzy nie podali ile zebrali podpisów (potrzebują ich około 30 tysięcy). - Na półmetku policzymy wszystkie głosy – mówi Marcin Sypniewski. - Bydgoszczanie czują wreszcie, że coś od nich zależy. Te wszystkie krzywdy, które urzędnicy wyrządzili przez ostatnie lata ludziom, mieszkańcy mogą odreagować podpisując się na liście i mam nadzieję, że także jesienią podczas referendum – mówi Sypniewski. - Na naszych listach podpisują się także zwolennicy prezydenta Bruskiego, którzy chcą, aby jesienią odbyło się to święto demokracji – dodaje.
Do stoisk referendalnych podchodzą także urzędnicy. - Dopytali mnie, czy mogą się podpisać pod listą, bo mają obawy, że mogą być wyciągnięte wobec nich konsekwencje. Zapewniam, że prezydent Bruski tych podpisów nigdy nie zobaczy. Będą do wglądu tylko dla Komisarza Wyborczego. Można więc podpisać się bez obaw – mówił radny Bogdan Dzakanowski.