Pół roku od pożaru, kamienica wciąż bez dachu. Świętej Trójcy 3
Kamienica jak została przykryta plandeką 25 grudnia ubiegłego roku, tak jest przykryta do tej pory – mówi Michał Januszewski, syn małżeństwa, które w grudniowym pożarze budynku przy ul. Świętej Trójcy 3 straciło dach nad głową. Do tego w nieruchomości zalęgł się ptak jerzyk i do połowy sierpnia nie można zacząć prac. Tymczasem mieszkańcy nadal ... bez własnych domów.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Zabytkowa kamienica przy ul. Świętej Trójcy paliła się w zeszłym roku w pierwsze święto Bożego Narodzenia nad ranem. Podczas pożaru spłonął cały dach budynku i trzeba było ewakuować wszystkich mieszkańców. Na początku stycznia mieszkańcy spalonej kamienicy spotkali się wiceprzewodniczącym Rady Miasta Janem Szopińskim, przedstawicielami ratusza, prezesem ADM Romanem Dembką oraz Mirosławem Krzemkowskim z Grupy Brokerskiej Odys, która zajmuje się koordynacją wypłaty odszkodowań. Zapewniano pogorzelców, że kamienica zostanie odbudowana, a wszystkim zależy na przyspieszeniu całego procesu.
Kamienica jak stała, tak stoi... bez dachu
– Sytuacja na tą chwilę wygląda tak, że kamienica jak została przykryta plandeką 25 grudnia ubiegłego roku, tak jest przykryta do tej pory – mówi Michał Januszewski, syn małżeństwa, które w pożarze straciło dach nad głową. – Od tamtej pory nic się nie zmieniło. Chwilę była firma w środku, która miała się zajmować osuszaniem kamienicy, ale to żadnego efektu nie przyniosło. Zresztą jaki ma być efekt, skoro dach jest cały czas odkryty. Nie ma sensu grzanie kamienicy w środku.
Rzeczniczka prasowa ADM, Magdalena Marszałek, informuje, że budynek był osuszany od 29 stycznia do 3 marca oraz że przeprowadzono konieczne prace porządkowe. Ponadto nieruchomość obecnie ma być zabezpieczona przed dostępem osób postronnych i cały czas wietrzona. Jednak jak powiedziała nam Bogumiła Muller, prezes stowarzyszenia „Serduszko na dłoni”, które od początku wspiera pogorzelców, rzeczywistość nie wygląda tak kolorowo. Kamienica jest do generalnego remontu. Natomiast osuszanie było prawdopodobnie źle przeprowadzone, bo na ścianach pomieszczeń pojawił się grzyb i z tym nadal nic nie jest robione.
– Byłem dwa miesiące temu u nas w mieszkaniu – zapadnięte sufity, powyginane panele. W mieszkaniach sąsiadujących z tym, w którym zaczęło się palić, to nie ogień narobił największe szkody, a właśnie woda – mówi syn pogorzelców. – To wszystko tam stoi przesiąknięte wodą i jeszcze bardziej niszczeje. Zależało nam, żeby to jak najszybciej ruszyć, tym bardziej że już od lutego pogoda dopisuje takim pracom, nie ma jakichś ulewnych deszczy. A tak jak oni to ruszą, to może się okazać, że trzeba będzie zburzyć do pierwszego piętra i postawić od nowa. Na to pieniędzy z ubezpieczenia może być za mało.
Nowi lokatorzy budynku nie do ruszenia
Budynek przy ul. Świętej Trójcy był ubezpieczony przez ADM na prawie 2 mln złotych. Zapewniano, że ta kwota będzie wystarczająca na odbudowanie i wyremontowanie kamienicy w całości, a po oddaniu budynek byłby gotowy do zamieszkania od razu. Jednak prace remontowe w kamienicy jeszcze się nawet nie rozpoczęły. Co więcej, jak poinformowało nas ADM, w budynku są dwa siedliska jerzyka. Ptak jest w Polsce pod ścisłą ochroną i do około 15 sierpnia trwa jego sezon lęgowy. Oznacza to, że nie można tam prowadzić w tym czasie prac budowlanych i remontowych.
– Wspólnota Mieszkaniowa ze Św. Trójcy złożyła dokumenty w Wydziale Administracji Budowlanej o pozwolenie na budowę, na odtworzenie więźby dachowej i stropu wraz z remontem na poddaszu. Po uzyskaniu pozwolenia na budowę, możliwe będzie rozpoczęcie prac, które z uwagi na obecność siedlisk nastąpi najwcześniej po 15 sierpnia – informuje rzeczniczka ADM. – Obecnie trwa wybór wykonawcy prac. Wspólnota zleciła również opracowanie dokumentacji inwentaryzacji zniszczonych pomieszczeń po pożarze, które aktualnie jest w trakcie realizacji.
Rzeczniczka napisała nam również, że Wspólnota Mieszkaniowa nie otrzymała jeszcze pełnej wysokości odszkodowania. Na tę chwilę wszystkie prace w kamienicy przy Świętej Trójcy są zblokowane, a mieszkańcom nie podano żadnych konkretnych terminów. Michał Januszewski nie ma złudzeń: to jeszcze potrwa.
– Pojawiły się jakieś oferty, które są teraz sprawdzane. Ale kiedy, co, jak? Tego nie wiemy. Niech nawet zostanie wybrana jakaś firma to i tak pewnie będzie jakieś opóźnienie, zrobi się wrzesień, jesienna pogoda, zaczną się opady deszczu i znowu będziemy przed świętami – mówi.
Półroczna tułaczka
Mieszkańcy budynku musieli się gdzieś podziać na czas zapowiadanego remontu. W styczniu ADM obiecywał pogorzelcom lokale zastępcze. Miały je otrzymać zarówno osoby z mieszkań lokatorskich, jak i własnościowych. Rzeczniczka ADM przekazała nam, że trzy rodziny z lokali gminnych w styczniu otrzymały lokale zamienne (pełnostandardowe lokale po remoncie, 2- i 3-pokojowe z aneksem kuchennym), a względem jednej zrealizowano wyrok eksmisyjny do lokalu socjalnego. Tylko jeden z właścicieli złożył wniosek o lokal zastępczy. Otrzymał umowę najmu ze względu na swoje trudne warunki materialne i mieszkaniowe.
Co się dzieje z resztą mieszkańców? W najgorszej sytuacji są osoby, które były właścicielami mieszkań. Nadal pozostają bez dachu nad głową i muszą tułać się po rodzinie i znajomych albo, co gorsza, hostelach.
– Jedni sąsiedzi mieszkają gdzieś tam po rodzinie, moi rodzice są u mnie, druga sąsiadka mieszkała u koleżanki, a teraz wyleciała do przyjaciółki do Anglii, bodajże na miesiąc. Każdy gdzieś się po kątach pałęta. Jedna z pań była w hostelu, ale z początkiem maja kazali jej się wyprowadzić i wystawili ją z walizkami za drzwi – mówi pan Michał. – Jest oczywiście opcja złożenia wniosku do ADM, ale zanim oni by przyznali nam jakiekolwiek mieszkanie, to prędzej ta kamienica będzie wyremontowana.
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie
Pogorzelcy są w stałym kontakcie z radnym Janem Szopińskim oraz Bogumiłą Muller. A reszta? Jak ucichł medialny szum, przestali interesować się tą sprawą. Pogorzelcy próbowali zorganizować spotkanie z prezydentem, jednak bezskutecznie. Z tego co powiedział nam Michał Januszewski, raz udało im się umówić, jednak w miejsce prezydenta pojawiła się jego zastępca – Anna Mackiewicz. –Przyszła z wycinkiem artykułu z gazety o pożarze, nie znała sytuacji i nie potrafiła udzielić konkretnych odpowiedzi na ich pytania - mówi rozgoryczony.
Do tej pory nie wiadomo również, co było przyczyną pożaru. Początkowo mówiono, że to najprawdopodobniej zaprószenie ognia przez niedopałek. Później sugerowano również zwarcie instalacji elektrycznej.
Joanna Gwizdała