Projektant mostu Uniwersyteckiego nie zjawił się na sesji. Wykonawca: budowa była wyzwaniem
zamknięty most Uniwersytecki/fot. Anna Kopeć
W środę (10 lutego) odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miasta w sprawie mostu Uniwersyteckiego. Część zaproszonych nie zgodziła się wziąć w niej udziału.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Na zwołanej z inicjatywy klubu radnych PiS sesji nie zjawił się projektant, inż. Tadeusz Stefanowski, ani przedstawiciele biura projektowego – firmy Transprojekt Gdański.
Sam inżynier prosił, by w sprawie mostu kontaktować się z biurem – którego pracownikiem już nie jest. Spółka natomiast, w piśmie przesłanym do radnych, tłumaczy, że dopiero 3 lutego przystąpiła do analizy projektu, wykorzystując otrzymaną ekspertyzę prof. Krzysztofa Żółtowskiego. W dokumencie czytamy, że „nie jest zasadnym, aby na tym etapie prezentować stanowisko, które nie jest jeszcze sprecyzowane”, ze względu na krótki przedział czasu. „Przedstawienie naszej opinii niesie zbyt duże ryzyko wprowadzenia szanownej Rady Miasta w błąd, na co nie możemy sobie pozwolić” – pisze prezes Marek Rytlewski. Deklaruje jednocześnie współpracę w analizowaniu „obecnego stanu mostu i dalszych kroków”. Swoje stanowisko chce przedstawić w późniejszym terminie.
Do sądu, ale nie wiadomo, z kim
Dochodzenie roszczeń z tytułu nienależytego wykonania mostu zapowiedział prezydent Rafał Bruski. – Będziemy sądzić się, nie wiem, jeszcze z kim, o odszkodowanie – powiedział podczas sesji.
Podkreśla jednak, że najważniejsze jest jak najszybsze przywrócenie mostu do eksploatacji, stąd „zaproszenie do tego procesu wszystkich podmiotów zaangażowanych w proces projektowania i realizację oraz deklarujących chęć włączenia się w rozwiązanie problemu”.
Tłumaczył również, że zamknięcie przeprawy było konieczne. „W obecnym stanie technicznym konstrukcja mostu Uniwersyteckiego jest bezpośrednio zagrożona awarią mogącą doprowadzić do katastrofy budowlanej” – cytował ekspertyzę prof. Krzysztofa Żółtowskiego. Przypomniał, że na zarządcy obiektu spoczywa obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa – pod odpowiedzialnością karną. – Lepiej zamknąć jeden most więcej niż o jeden za mało – wskazał.
Przeciążenia są poważne
Historię przeprawy i wykrycia deformacji przedstawił dyrektor Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, Wojciech Nalazek. Od oddania do użytku w 2013 roku, w corocznych przeglądach nie odnotowano ani uszkodzeń zagrażających bezpieczeństwu ruchu, ani katastrofą budowlaną. Most, w pięciostopniowej skali ocen, uzyskiwał średnie noty od 4,8 do 5,0.
Zmiana nastąpiła dopiero w 2020 roku – obiekt otrzymał wówczas średnią ocenę 4,56, a zaledwie na 2,0 oceniono zakotwienia cięgien. To z tego powodu zlecono dodatkową ekspertyzę.
Zespół Konsultacyjnego Biura Projektowego Krzysztof Żółtowski w toku prac stwierdził deformacje zakotwień want, a następnie – szukał jej przyczyny.
„Konstrukcja zakotwienia want została zaprojektowana niezgodnie ze sztuką kształtowania konstrukcji stalowych. Zauważone deformacje blach mają charakter plastyczny i są naturalną konsekwencją przyjętego rozwiązania konstrukcyjnego (...)
Podsumowując (...) w konstrukcji mostu stwierdzono poważne przeciążenia kluczowych dla bezpieczeństwa elementów konstrukcyjnych. (...) Jest wysoce prawdopodobne, że awaria dowolnego zakotwienia wanty będzie początkiem katastrofy postępującej, prowadzącej do zniszczenia mostu” – czytamy w raporcie. prof. Żółtowskiego.
Konstrukcja jak plastelina?
Sam autor ekspertyzy również zabrał głos podczas sesji. – Mieliśmy szczęście, że coś takiego zauważaliśmy, normalnie gołym okiem nie da się tego zauważyć – opisywał początkowy etap badań.
Prowadzone prace pozwoliły stwierdzić, że „już przy stałym poziomie obciążenia konstrukcja zaczyna zachowywać się, mówiąc potocznie, jak plastelina” – mówił. – Wykazaliśmy duże przeciążenia i z teoretycznego punktu widzenia konstrukcja powinna ulec awarii – uważa.
– Dlaczego więc most jeszcze stoi? – pytał. Przypuszcza, że „mogą istnieć jeszcze rezerwy nośności”. – Mówiąc potocznie, coś jest lepsze niż w naszych analizach [niż przyjęliśmy] – mówił.
Most jakich bardzo mało
Na sesję zaproszeni byli również przedstawiciele wykonawcy. Już wcześniej zaznaczali, że prace wykonali zgodnie z projektem.
– Nie mamy poczucia winy tej sytuacji, ale mamy duże poczucie odpowiedzialności – mówił Marek Gotowski, prezes firmy Gotowski Budownictwo Komunikacyjne i Przemysłowe, która była jednym z budowniczych mostu.
Przypomniał, że skala przedsięwzięcia była ogromna, a sama realizacja – bardzo wymagająca. – To jedna z najbardziej skomplikowanych konstrukcji podwieszanych w Polsce. Wyzwanie, które podjęliśmy, skończyło się powodzeniem, po siedmiu latach okazuje się [jednak], że jest błąd, który dyskwalifikuje funkcję tego obiektu – mówił. – Deklarujemy pełną gotowość wsparcia dla jak najszybszego przywrócenia ruchu na Trasie Uniwersyteckiej. Jesteśmy do dyspozycji instytucji badawczych.
Do tematu mostu oraz nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Bydgoszczy wrócimy.