Protestują przeciwko budowie spalarni na Kapuściskach. Miałyby tam trafiać odpady niebezpieczne
fot. Anna Kopeć
– Bydgoszczanie nie chcą, by nasze miasto stało się zagłębiem spalarni, a na to się zanosi – mówi radna Grażyna Szabelska. Radni PiS razem z przedstawicielami Rad Osiedli w czwartek (10 czerwca) wyrażali swój sprzeciw wobec kolejnej inwestycji na terenie dawnego Zachemu.
Inne z kategorii
Kino Jeremi zaprasza na grudniowe seanse [ZAPOWIEDŹ]
W grudniu w bydgoskim Pałacu Młodzieży nudy nie będzie [ZAPOWIEDŹ]
– Spotkaliśmy się, żeby zaprotestować przeciwko kuriozalnym planom budowy spalarni niebezpiecznych odpadów niedaleko osiedla Kapuściska, w odległości niespełna 1000 m od bloków mieszkalnych – tłumaczyła radna Szabelska.
Obiekt chce wybudować firma Eneris, która jest już właścicielem spalarni w tym obszarze. Nowa instalacja ma być większa i wydajniejsza od dotychczasowej: z przepustowością 28 tysięcy ton odpadów rocznie. Zdaniem radnej oznacza to, że do Bydgoszczy miałyby trafiać odpady nie tylko z regionu, ale i z całego kraju. – Co do zasady odpady niebezpieczne powinny być spalane w województwie, w którym są wytwarzane – podkreśliła.
Byłoby to już czwarte miejsce w Bydgoszczy, w którym można by spalać odpady niebezpieczne. Poza dotychczasową spalarnią Eneris (o przepustowości 8 tysięcy ton rocznie) funkcjonują także spalarnie miejskiej spółki ProNatura i Zakład Utylizacji Odpadów Medycznych Centrum Onkologicznego.
Według radnej Szabelskiej, region nie ma więc zapotrzebowania na kolejną inwestycję tego rodzaju. Takiego przedsięwzięcia nie przewiduje Krajowy Plan Gospodarki Odpadami, który ma wprowadzać równowagę w tej dziedzinie, i do którego mają być dostosowywane plany wojewódzkie. Podkreśliła też, że niektóre województwa – opolskie, warminińsko-mazurskie, dolnośląskie – do tej pory nie mają żadnej spalarni odpadów niebezpiecznych.
Radny Jerzy Mickuś podkreślał ryzyko awarii i fakt, że teren po Zachemie jest i tak już znacząco zdegradowany/fot. Anna Kopeć
Przeciwko inwestycji opowiedzieli się także przedstawiciele Rad Osiedli Łęgnowa, Wyżyn, Kapuścisk i Glinek, którzy nie otrzymali od Miasta żadnych informacji w tej sprawie.
– Wyrażam ogromne niezadowolenie i oburzenie, że taka inwestycja ma powstać bez powiadomienia osób zainteresowanych – mówiła Irena Gabinecka z Rady Osiedla Glinki- Rupienica. – Jeżeli ta spalarnia ma powstać, to trzeba uzasadnić, dlaczego [jest potrzebna], dlaczego w tym miejscu i zapytać wszystkich zainteresowanych, czy wyrażają na to zgodę. Takich informacji nie było i do dziś nie ma – wskazała. O sprawie zarówno radni miejscy, jak i osiedlowi, dowiedzieli się z mediów. Do 12 czerwca trwają konsultacje dotyczącego tego przedsięwzięcia.
Mieszkańcy zaniepokojeni są także kolejną inwestycją na terenach już i tak zanieczyszczonych przez Zachem. Uważają też, że mimo środków ostrożności, spalarnia nie pozostanie bez wpływu ani na środowisko, ani na ich komfort życia.
– Jeśli wieje wiatr południowy, z kierunku ProNatury, to zamykamy okna – mówi mieszkaniec Kapuścisk. – Odpady są dzielone na „dzień” i na „noc”, wiadomo, jakie na kiedy.
– Mieszkańcy będą wykorzystywali wszystkie możliwości formalno-prawne, by zapobiec tej budowie. Każdy mieszkaniec ma prawo wnioskować o to, by zostać uznanym stroną w tej sprawie. Po uznaniu będzie mógł wystąpić z odwołaniem – tłumaczyła radna Szabelska.
Takie kroki zostaną podjęte dopiero, jeśli zapadnie decyzja o realizacji inwestycji. – Na razie zachęcamy mieszkańców, żeby do 12 czerwca składali swoje uwagi [na temat spalarni] do Wydziału Zintegrowanego Rozwoju – mówiła.
Do spalarni miałyby trafiać odpady o 360 kodach, m.in. medyczne, weterynaryjne, oleje, środki do konserwacji i impregnacji drewna, azotany, benzyna, smoły.