Wydarzenia 5 wrz 2017 | Andrzej Pawełczak
Sprzątanie po nawałnicy potrwa nawet dwa lata

Wichura powaliła setki tysięcy drzew. Całe lasy przestały istnieć, pozostałości nadają się tylko do wycięcia / fot. maczu

Potrzeba około 240 milionów sadzonek, żeby odnowić wszystkie lasy zniszczone przez nawałnicę.

W nocy z 11 na 12 sierpnia z powierzchni ziemi dosłownie zmiecione zostały tysiące hektarów lasów.

– Mamy obecnie 24,4 tysięcy hektarów lasów, które leżą i nadają się tylko do wycięcia. To 4 miliony metrów sześciennych drewna – dwa roczne rozmiary pozyskania drewna – mówi Janusz Kaczmarek, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu.

Te dane obejmują województwo kujawsko-pomorskie, a także powiat chojnicki, który należy do RDLP. Straty tylko w naszym regionie to 9 tysięcy hektarów powalonych przez wichurę lasów i 1,5 mln metrów sześciennych drewna.

– Założyliśmy, że we wszystkich nadleśnictwach uprzątniemy i zagospodarujemy ten surowiec do końca 2018 roku, z wyjątkiem Rytla, w którym leży 8 tysięcy hektarów lasu, co stanowi połowę nadleśnictwa. Tam zagospodarowanie drewna potrwa do 2019 roku. Czy nam się to uda? Jestem optymistą. Mam nadzieję, że zgłosi się wiele firm usług leśnych z Polski, sprzedaż będziemy prowadzić bez procedur, z ręki będziemy negocjować stawki – tłumaczy Janusz Kaczmarek.

Przyznaje, że w grę wchodzą ogromne pieniądze. – Zobaczymy, czy rynek będzie w stanie wchłonąć taką ilość drewna. Tego tak do końca nie wiemy. Ale to nie jest tylko kwestia jego zagospodarowania. Czeka nas uprzątnięcie pozostałości, przygotowanie gleby, wyprodukowanie sadzonek. Policzyłem, że potrzebujemy około 240 milionów sadzonek, żeby to odnowić. Dobrze, że zostawiliśmy wszystkie szkółki, bo był taki trend, żeby je likwidować – mówi Janusz Kaczmarek.

Jedna z najnowocześniejszych szkółek w Europie w Bielawach pod Toruniem jest w stanie wyprodukować 5 milionów sadzonek rocznie. Konieczne jest także uaktywnienie zbioru nasion.

– Ja nie boję się odnowienia, bo kiedy za dwa, trzy lata zaczniemy to robić, będziemy mieli wystarczającą ilość sadzonek. Takiego kataklizmu w całej historii Lasów Państwowych jeszcze nie mieliśmy, ale wykorzystamy to do przebudowy całego drzewostanu i maksymalnego wprowadzenia gatunków liściastych. Żeby nam się to udało, z pewnością konieczne będzie zwiększenie zatrudnienia – dodaje Janusz Kaczmarek.

Taka ilość drewna na rynku to także, jak podkreśla, szansa na rozwój przemysłu drzewnego. Co prawda pewnie dużo więcej będzie odpadów, ale wiele koncernów zainteresowanych jest pozyskaniem drewna energetycznego i opałowego.

Drewno, które nie znajdzie nabywców, będzie składowane. Kilka miesięcy temu dyrektor generalny Lasów Państwowych podjął decyzję o budowie składów drewna energetycznego. W regionie taki plac ma powstać w Solcu Kujawskim.