Historia 21 maj 2020 | Krzysztof Drozdowski
Niemiecka rodzina w polskiej Bydgoszczy

Niemiecka rodzina Kreskich osiedliła się w Bydgoszczy jeszcze w czasie, gdy miasto znajdowało się pod pruską okupacją. W 1920 r., gdy większość Niemców opuszczała miast, oni zostali i byli praworządnymi obywatelami. Po wybuchu wojny głowa rodziny wstąpiła do NSDAP. Z miasta uciekli dopiero przed Armią Czerwoną.

Pod koniec XIX wieku z Malborka, ówcześnie zwanego Marienburgiem, do Bydgoszczy, czyli Brombergu, przybyła rodzina o nazwisku Kreski. Na długi czas zakorzeniła się w mieście. Familia Kreskich była archetypem starej niemieckiej rodziny przemysłowej.

Senior rodu, Jakob Kreski ożenił się z Reginą Lange, z którą miał piątkę dzieci: Franza Ludwika ur. w 1844 r., Waldemara ur. w 1882 r., Stefanię Emmę Lusię zwaną Łucją, ur. w 1889, Franza Mieczysława ur. w 1891 oraz Romana Witalisa, który później zmienił imię na Robert, ur. w 1891. Dwaj ostatni synowie byli bliźniakami. Na siedzibę rodu wybrano kamienicę znajdującą się przy ul Gdańskiej 7. Po nieznacznej przebudowie i powiększeniu okien, które od teraz sprawowały funkcję witryn sklepowych, otworzono sklep z towarami wykorzystywanymi w gospodarstwie domowym, zarówno tymi zwykłymi, jak i ekskluzywnymi. We współpracy z wytwórnią porcelany, która produkowała na specjalne zamówienia porcelanę obiadową z różnymi ornamentami.

W styczniu 1920 roku, gdy Bydgoszcz na powrót stawała się częścią państwa polskiego, Krescy mieli wybór. Porzucić cały swój dobytek i wyemigrować do tworzącej się Republiki Weimarskiej lub pozostać i spróbować koegzystować z Polakami. Problemem dla nich był na pewno brak znajomości języka polskiego. Jednakże było to znamienne dla wielu Niemców, którzy pozostali w Bydgoszczy. Przez całe dwudziestolecie międzywojenne, ostentacyjnie podkreślając swoją narodowość, używali języka niemieckiego. W większość bydgoszczanie – Polacy nie mieli z tym problemu, gdyż wychowywani w państwie niemieckim byli zobligowani do znajomości tego języka.

Wszystkie sprawy urzędowe załatwiali we współpracy z Janem Maciaszkiem, który już po zakończeniu piastowania funkcji Prezydenta Miasta Bydgoszczy został wziętym adwokatem, a że doskonale znał język niemiecki, często współpracował z niemieckimi rodzinami.

Rodzina Kreskich uczestniczyła w życiu mniejszości niemieckiej poprzez choćby członkostwo w Deutsche Vereinigung czy też loży masońskiej Janus. Jednakże nie odżegnywali się od wspierania polskiej działalności, składając choćby datki na powstanie pomnika Henryka Sienkiewicza w Bydgoszczy.

W 1938 r. w okolicach świąt Bożego Narodzenia w witrynie sklepowej pojawiło się coś, co przykuwało uwagę wszystkich, a zwłaszcza młodych chłopców przechodzących ulicą Gdańską wraz ze swoimi rodzicami. Była to wielka makieta z pędzącymi po niej pociągami różnych typów. Kolejka w pełni elektryczna była rzeczą, którą zobaczyć musiał każdy. Do dziś zachowała się w całości i może za jakiś czas zostanie wyeksponowana. 

We wrześniu 1939 r. dla niemieckiej rodziny nadeszła kolejna zmiana. Tym razem Bydgoszcz została zajęta przez wojska Wehrmachtu, wypełniając ambicję Adolfa Hitlera o podboju świata i stworzeniu przestrzeni życiowej dla Niemców. Rodzina bydgoskich przemysłowców musiała się kolejny raz odnaleźć w nowej rzeczywistości. Waldemar wstąpił do NSDAP w okręgu plac Wolności. Jego syn Franciszek Joachim rozpoczął służbę w Wehrmachcie. Często przesyłał listy do rodziców. Zginął w 1943 r. we Włoszech. Trzy miesiące później zmarł również Waldemar. W 1945 r. rodzina uciekła z miasta na zachód. Franciszek Mieczysław, 21 stycznia 1945 r. popełnił samobójstwo, strzelając sobie w skroń. Tak przynajmniej głosi rodzinna opowieść.

 

mat. pochodzą z archiwum autora

Krzysztof Drozdowski

Krzysztof Drozdowski Autor

Publicysta, autor wielu książek historycznych.