Śladami bydgoskiego kryptologa
fot. materiały IPN
Niepozorna rzeźba-ławeczka przy zbiegu ulicy Gdańskiej i Śniadeckich w Bydgoszczy. Przedstawia postać zasłużoną nie tylko dla dziejów Bydgoszczy, ale również całego świata. Dzięki jego dokonaniom II wojna światowa trwała znacznie krócej.
Inne z kategorii
Nowa Wilejka: Miejsce pamięci i duchowości na wschodnich obrzeżach Wilna
Marian Rejewski, bo o nim mowa, zasłynął z tego, że złamał kod niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma. Urządzenie to było cudem techniki wymyślonym po I wojnie światowej do przesyłania tajnej korespondencji handlowej pomiędzy wielkimi przedsiębiorstwami. Szybko zostało przejęte przez wojsko i zaadaptowane na jego potrzeby. Przez twórców maszyny jej szyfr uznawany był za niemożliwy do złamania. Wywiady wielu krajów rzeczywiście próbowały, ale żaden nie potrafił poradzić sobie z problemem. Urządzenie miało niepozorny wygląd, przypominało bowiem maszynę do pisania. W rzeczywistości było to jednak naprawdę skuteczne narzędzie do szyfrowania. Początkowo Enigma miała 17,5 tysiąca kombinacji, jednak po wprowadzanych z czasem ulepszeniach było ich już 10,5 kwadryliona!
Szacuje się, że do końca II wojny światowej Niemcy wyprodukowali 100 tys. egzemplarzy Enigmy. Wyposażyli w nie oddziały swojej armii i byli przekonani, że dzięki temu przesyłane w czasie wojny rozkazy utrzymane są w ścisłej tajemnicy. Nie wiedzieli jednak, że alianci potrafili je odszyfrować, a swoją wiedzę zawdzięczali Polakom, którzy już w 1932 r. złamali kod Enigmy! Wówczas zachowaliśmy informację o tym dla siebie, ale w obliczu zbliżającej się nieuchronnie wojny w lipcu 1939 r. przekazaliśmy całą wiedzę na ten temat Anglikom i Francuzom.
Człowiekiem, który złamał kod Enigmy był Marian Rejewski. Urodził się w 1905 r. w Bydgoszczy i w tutaj spędził młodość. Po maturze wyjechał w 1929 r. na studia do Poznania. Wybrał matematykę, co okazało się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę”, ponieważ studia ukończył z wyróżnieniem. Przed obroną pracy magisterskiej wziął udział w trzymiesięcznym kursie kryptologicznym zorganizowanym przez Oddział II Sztabu Głównego Wojska Polskiego, czyli wywiad.
Początkowo nic nie zapowiadało, że wykorzysta zdobytą w trakcie kursu wiedzę, bo po obronie pracy magisterskiej wyjechał do Niemiec, gdzie rozpoczął studia podyplomowe z matematyki ubezpieczeniowej. Po roku przerwał je jednak i wrócił do Polski, aby podjąć pracę na Uniwersytecie Poznańskim. Został asystentem i rozpoczął zajęcia ze studentami. Równolegle przypomniał sobie o nim wywiad, który zaproponował mu pracę w poznańskiej ekspozyturze Biura Szyfrów. Pracował w niej przez dwa kolejne lata, aby jesienią 1932 r. przenieść się do Warszawy.
W stolicy również pracował w Biurze Szyfrów Oddziału II, ale w centrali. Już po kilku tygodniach od przeprowadzki został wtajemniczony w sprawę Enigmy. Ujawniono mu istnienie tajnej niemieckiej maszyny szyfrującej i polecono podjąć próbę złamania jej kodu. Nikt nie wierzył w jego sukces, ponieważ przez kilka poprzednich lat bez powodzenia próbowali to robić znacznie bardziej doświadczeni oficerowie. Ku zaskoczeniu wszystkich zajęło mu to zaledwie kilka tygodni. W grudniu 1932 r. przyszedł do swoich zwierzchników i ogłosił sukces. Aby wykorzystać jego wyczyn, przydzielono mu dwóch współpracowników, z którymi przez kolejne lata udoskonalał metody łamania szyfru Enigmy. Byli to Jerzy Różycki i Henryk Zygalski. Również oni mieli wielki wkład w dzieło łamania kodów niemieckiej maszyny szyfrującej.
Aż do września 1939 r. skutecznie odczytywano tajne niemieckie depesze. Wiedziano, że wojna się zbliża, ale nie potrafiono przeciwdziałać jej wybuchowi. Nie chcąc doprowadzić do wykrycia tajemnicy przez agresorów zdecydowano o ewakuacji pracowników Biura Szyfrów do Rumunii, a później do Francji. Na miejscu natychmiast podjęto prace nad łamaniem niemieckich szyfrów, tworząc ośrodek „Bruno”. Prowadzono go do czerwca 1940 r., gdy Niemcy napadły na Francję. Praktycznie w przededniu personel ewakuowano do północnej Afryki. Przebywali tam kilka tygodni, a następnie wrócili na teren okupowanej Francji i utworzyli kolejny tajny ośrodek, tym razem o kryptonimie „Cadix”. Brak dostępu do stacji nasłuchowych i warunki okupacji nie pozwoliły już jednak łamać szyfrów Enigmy. Rejewski z kolegami musieli zadowolić się mniej wymagającymi zadaniami.
Konspirowali do jesieni 1942 r., kiedy to w obawie przed wpadką zapadła decyzja o likwidacji ośrodka. W dramatycznych warunkach przedzierali się do Hiszpanii, ryzykując życiem. Po przedostaniu się przez granicę Rejewski z Zygalskim zostali złapani przez hiszpańskich żandarmów i spędzili kilka miesięcy w więzieniu. Po wyjściu z niego, dzięki pomocy brytyjskiego wywiadu zdołali dotrzeć do Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy nie byli jednak zainteresowani dopuszczeniem Rejewskiego do sprawy Enigmy. Na bazie przekazanej przez Polaków w 1939 r. wiedzy nauczyli się sami łamać szyfry tej maszyny i uznali, że nie jest on już im do niczego potrzebny!
Rozgoryczony Rejewski po zakończeniu wojny postanowił wrócić do Polski. Miał obawy, ponieważ wiedział, że władzę w kraju przejęli komuniści, którzy za pomocą brutalnych metod wprowadzali swoje rządy. Obawiał się represji, ale zwyciężyła tęsknota za żoną i dwójką dzieci, których zostawił w kraju w 1939 r. Ostatecznie do Polski powrócił w 1946 r. i ponownie zamieszkał w Bydgoszczy, gdzie żył przez kolejne 23 lata. W normalnym kraju za swoje dokonania otrzymałby medale i inne wyróżnienia. W komunistycznej Polsce musiał ukrywać się z tym, że pracował dla przedwojennego wywiadu, a tym bardziej, że złamał kod Enigmy. Groziło mu za to aresztowanie i szykany. Pracował jako księgowy, nie wykorzystując swojej wiedzy i umiejętności.
Pod koniec lat sześćdziesiątych napisał wspomnienia. Wysłał je do wojskowego archiwum, nie nastapiła jednak żadna reakcja. Po przejściu w 1969 r. na emeryturę przeprowadził się do Warszawy. Władze przypomniały sobie o nim dopiero w połowie lat siedemdziesiątych, gdy na Zachodzie pojawiła się informacja, że to Polacy złamali kod Enigmy. Komuniści chcieli wykorzystać to propagandowo, więc dotarli w końcu do Rejewskiego. Media zaczęły opisywać jego dokonania, a nawet wręczono mu kilka odznaczeń. Nie doczekał jednak pełnej rehabilitacji i docenienia, ponieważ w 1980 r. zmarł. Pochowano go z asystą wojskową na cmentarzu wojskowym na Powązkach, gdzie jego grób znajduje się do dzisiaj.
Rzeźba-ławeczka to niejedyne miejsce w Bydgoszczy związane z Rejewskim. Można wspomnieć chociażby o kamienicy przy ul. Wileńskiej 6, gdzie się urodził i gdzie mieszkał do roku 1923. Miejsce to jest najbardziej znane, ponieważ od 1985 r. na ścianie tego domu znajduje się tablica upamiętniająca kryptologa. Inna tablica zainstalowana jest na ścianie szkoły, w której uczył się i zdał maturę, czyli dzisiejszego I LO przy placu Wolności. Mało kto wie, że miejsc związanych z Rejewskim jest jednak znacznie więcej. Warto zwrócić uwagę na dwie inne kamienice, w których mieszkał po wojnie: przy ul. Dworcowej 10 i Gdańskiej 10. Nie istnieją już niestety przedsiębiorstwa, w których pracował. Rejewski jest jednak patronem szkoły, biblioteki a także jednej z ulic w Fordonie. To ważne upamiętnienia, ale z pewnością niewystarczające. Ze względu na swe dokonania Rejewski zasługuje na więcej!
Dobrze byłoby wykorzystać potencjał tkwiący w sprawie Enigmy do promowania Bydgoszczy. Może warto pomyśleć o muzeum Enigmy lub stworzeniu nowoczesnego centrum edukacyjnego, gdzie ten temat byłby motywem przewodnim? Przykładem na to, że może być to trafiona inwestycja, niech będzie Centrum Nauki Kopernik w Warszawie lub Młyn Wiedzy w Toruniu. Skoro tam się udało, dlaczego u nas ma się nie udać? Wykorzystać można na ten cel chociażby niszczejące Młyny Rothera. Tylko czy władze miasta będą chciały skorzystać z tego pomysłu?