Ewa Demarczyk, odeszła pozostając
fot. global domain
Ewa Demarczyk nie żyje. Smutny suchy fakt. Ale przecież odeszła wiele lat temu zostawiając nam niedosyt, niedowierzanie, nie...zaspokojenie. Zrobiła to na co mało kogo stać. Odeszła ze sceny w chwili triumfów. Nie czekała na porażki, nie czekała na smutną chwilę gdy wielkie gwiazdy stają się żywymi zabytkami znanymi z tego, że kiedyś były znane.
Inne z kategorii
W towarzystwie muzycznym jest koncertowo [ZAPROSZENIE]
W taki dzień nie chce się pisać nekrologów i notek biograficznych. Smutek przeplata się z podziwem, wspomnieniem historii sprzed wielu lat. Demarczyk nie odeszła dziś, odeszła prawie 50 lat temu gdy ze smutnej szarek Polski trafiła na największe sceny świata stając w jednym szeregu z ówczesnymi gwiazdami globalnej sceny takimi jak np. Édith Piaf.
Zawsze miała talenty aktorskie, skończyła nawet Akademię Sztuk Teatralnych w Krakowie. Szkoła bez talentu niewiele by dała jednak ten właśnie dar w połączeniu z głosem i pasją do muzyki stworzył na scenie demona. Mówiono o niej „Czarny Anioł”... dla mnie była demonem. Głębia spojrzenia, wzrok wbity w coś co widzi tylko ona i ekspresja... Ekspresja osobowości. To co się czuje a nie tylko widzi w barwach, ruchu, mimice. Ona była oszczędna i ta oszczędność była przerażająco potężna. Odczuwało się jakby strach … potężny niezachwiany głos. Ogromna pewność siebie. To wszystko dawało poczucie, że gdyby zrobiła coś więcej na scenie. Jeden gest więcej, jedno piorunujące spojrzenie zmiotła by ze sceny wszystko i wszystkich. Była potężnym demonem. Czarną perfekcją.
Jej kariera była rozbłyskiem. Wybuchła potężną siła przełamując żelazną kurtynę i zadziwiając świat. Często się mówi; gdyby rodziła się np. we Francji byłaby gwiazdą. Tak mówili Ci którzy nie wyszli z PRL a najdalsze trasy koncertowe mieli do ZSRR. Ona była ponad ustrój i granice.
Ale rozbłysk... szybko znika nam z oczu, zostaje wspomnieniem, zachwytem, oniemieniem i tak było z nią. Lata 80te były końcem jej kariery. Nie był to koniec smutny. Był to wybór. Skro nie mogę być najlepsza nie będę wcale. Gwiazdy tego okresu brylujące w TVPrl do dziś żyją, w zaawansowanym wieku nawet koncertują mając w garderobie tlen i kroplówki. Ale żyją tym co było wtedy, swoimi 50cio letnimi przebojami. Demarczyk na to nie pozwoliła sobie i nie pozwoliła nam byśmy znali ją inną. Starszą Panią która kiedyś coś osiągnęła. Dzięki temu cały czas do dziś żyje Demarczyk Czarny Anioł.
Mimo krótkiego epizodu gdy wróciła do teatru już w roli dyrektora zamknęła się w swym domu za wielką żelazną bramą. Nie udzielała wywiadów, mało kto widział ją jako starszą panią. Demarczyk nie odeszła, zniknęła … wiele lat temu. Została na wieki.