Wierzyć w Boga to jeszcze za mało
"Wykład pacierza” to kazania wygłaszane przez św. Tomasza krótko przed śmiercią w kościele San Domenico Maggiore w Neapolu fot. Wikipedia
Jacek Kowalski, bard, poeta i historyk sztuki z Poznania, który kilkakrotnie już nawiedzał nasze miasto i mam nadzieję, że będzie tu jeszcze nieraz, tak śpiewa przy akompaniamencie gitary: „Jeżeli wierzysz w Boga / Pamiętaj, że prawda jest jedna / Niezmienna i nieodwołalna / I do zbawienia potrzebna / Te słowa w sercu wyryj / I w duszy swej rozważaj / A jeśli ktoś ci mówi / Że ma własną prawdę – uważaj!”
Inne z kategorii
Niebiosa rosę spuśćcie! [POWĘSKI NA NIEDZIELĘ]
Królem chwały Tyś, o Chryste! [NA NIEDZIELĘ]
To jest oczywiście piękne wyznanie wiary i bardzo tę balladę lubię, ale cytuję ją tutaj w trochę przewrotnym celu. Chcę bowiem udowodnić, że wiara w jednego Boga... nie wystarczy!
Mała książeczka, wielkie myśli
Jak wspomniałem już w ubiegłym tygodniu, w naszych cotygodniowych rozważaniach będę odwoływać się do myśli św. Tomasza z Akwinu. Ten zaś św. Tomasz, w swojej „Sumie Teologicznej”, pokazuje nam podstawy wiary najpierw w Boga w ogóle, potem zaś w Boga Ojca, Syna Bożego, a wreszcie w Ducha Świętego. Odejdźmy dziś na chwilkę od tego głównego jego dzieła i zajrzyjmy do książeczki mniejszej, niepozornej, a przecież – jak niemal wszystko u tego pisarza – genialnej. Mam na myśli dziełko „Wykład pacierza”, czyli kazania wygłaszane przez św. Tomasza krótko przed śmiercią w kościele San Domenico Maggiore w Neapolu. Kościół ten stoi do dziś na placu o tej samej nazwie, na ulicy popularnie zwanej Spaccanapoli. Są to kazania bardzo dojrzałe, które powstały być może już po niezwykłej wizji, którą miał 6 grudnia 1273 roku, kiedy to stwierdził, że wszystko, co napisał, jest warte tyle, co słoma. Od tej chwili nie napisał już ani słowa więcej, a zmarł rok później, w drodze na sobór lyoński. Kazania spisali jego współbracia zakonni.
Otóż ten „Wykład pacierza” obejmuje Skład Apostolski, czyli codzienne wyznanie wiary, Modlitwę Pańską (Ojcze nasz), Pozdrowienie anielskie (Zdrowaś Maryjo) oraz Dziesięcioro Przykazań. A rozważania nad wyznaniem wiary niezwykle precyzyjnie wyjaśniają sens każdego kolejnego słowa. W podsumowaniu pierwszego artykułu czytamy: „Podstawową prawdą wiary jest prawda o jedyności Boga. Następną zaś, że jest On Stworzycielem nieba i ziemi, rzeczy widzialnych i niewidzialnych”.
W artykule drugim dowiadujemy się (i nie jest to dla nas niczym zaskakującym), że „aby być chrześcijaninem, nie wystarczy wierzyć w jednego Boga i w to, że On jest Stworzycielem nieba i ziemi, i wszystkich rzeczy. Musimy również wierzyć, że Bóg jest Ojcem, a Chrystus Jego prawdziwym Synem”.
To jednak również nie wszystko. Przechodzimy do trzeciego kazania św. Tomasza. Zaczyna się ono tak: „Nie wystarczy chrześcijaninowi wierzyć w Syna Bożego; jest również konieczne, by przyjąć Jego wcielenie”. Oczywiście chodzi tu o trzeci ustęp wyznania wiary: „który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny”. Wracam więc do tego, co pisałem w ubiegłym tygodniu, że Tajemnica Wcielenia jest jedną z centralnych tajemnic wiary i cały rok podzielony jest w Kościele na dwie części. Pierwsza poświęcona jest właśnie Tajemnicy Wcielenia, czyli faktowi, że Syn Boży stał się człowiekiem (od Adwentu do początku Wielkiego Postu, a przed reformą – Przedpościa), a druga – od początku Wielkiego Postu aż do późnej jesieni – Tajemnicy Odkupienia, która dokonała się poprzez śmierć krzyżową i zmartwychwstanie naszego Pana.
O tym geście zapomnieliśmy
Z wagi Tajemnicy Wcielenia zdawali sobie sprawę wszyscy wielcy święci, nie tylko Tomasz z Akwinu. Na przykład św. Teresa – wielka reformatorka karmelu – mówiła, ze nie ma innej drogi do Boga jak przez człowieczeństwo Chrystusa. Właśnie w tym okresie, po Bożym Narodzeniu, kiedy w kościołach stoi jeszcze żłóbek z figurkami Najświętszej Rodziny, pasterzy i mędrców, mamy właśnie tę tajemnicę szczególnie rozważać. Dawniej, gdy ludzie byli bardziej przywiązani do treści w znakach i symbolach i umieli je odczytywać lepiej niż w naszych technologicznych czasach, podczas mszalnego Credo, czyli Wierzę w Boga, klękało się na słowa „i za sprawą Ducha świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. Reforma pozostawiła to przyklęknięcie tylko na dwa dni w roku – Boże Narodzenie i Zwiastowanie, a w pozostałe niedziele nakazała wszystkim głęboko się w tym momencie pochylić. Niestety, tak to bywa z reformami, że jeśli pozwoli się coś czynić w mniejszym stopniu, to zanika to w ogóle, dlatego o przyklękaniu i pokłonie na te słowa w wielu kościołach zupełnie już zapomniano.
Błędy na temat Jezusa
Zgodnie z obietnicą idźmy jednak za św. Tomaszem. Ciekawe, że by lepiej przybliżyć słuchaczom tę tajemnicę, omawia on błędne twierdzenia, jakie się na temat Wcielenia pojawiły. Tym samym ten wielki nauczyciel wprowadza nas w centrum wielkich sporów teologicznych starożytności chrześcijańskiej i wczesnego średniowiecza. Referuje na przykład błąd Orygenesa, który twierdził, że Chrystus przyszedł zbawić również szatanów (bliski temu pogląd pojawia się też pismach jednego ze współczesnych polskich teologów, balansujących na granicy herezji, którego nazwiska nie będę tu wymieniał). Tomasz przypomina, że Kościół ma ten spór za sobą, a dla pamięci o tym wprowadził do mszalnego Credo sformułowanie „który dla nas ludzi [nie dla szatanów] i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba”.
Jako kolejną herezję wymienia pogląd Fotyna, twierdzącego, że Chrystus narodził się jako zwykły człowiek, a dopiero potem – w ciągu ziemskiego życia – stał się Synem Bożym. I znów Kościół – rozstrzygnąwszy ten spór, do wyznania wiary wprowadza ku pamięci sformułowanie : „...zstąpił z nieba”.
Wspomina też o herezji Manicheusza, któremu zdawało się, że Chrystus miał ciało tylko pozorne. Otóż mamy kolejny ślad przezwyciężenia tego błędu w mszalnym wyznaniu wiary: „i stał się człowiekiem”, co również zaprzecza innej herezji, jakoby Chrystus nie miał ludzkiej duszy – nie byłby jednak wtedy człowiekiem prawdziwym. Podobnie, wbrew herezjom, że Jezus, jak każdy inny człowiek, narodził się ze współżycia kobiety i mężczyzny, Maryi z Józefem, mamy wyrażenie: „za sprawą Ducha Świętego”. Mimo to jednak Maryja była prawdziwą Jego Matką, stąd: „Narodził się z Maryi Panny” (wbrew herezji Walentyna).
Zachęta, by być blisko
Ale – zapyta ktoś – po co nam to wszystko? Zapyta niejeden, jak pytają współcześni uczniowie, którzy chcą być strasznie praktyczni: do czego mi się to przyda? Zakończymy zatem cytatem ze świętego Tomasza, który i na ten nasz utylitaryzm odpowiada, jak odpowiadał na dawne herezje: „Jakie z tych rozważań możemy odnieść korzyści? (...) Budzi się w nas gorące pragnienie połączenia się na wieki z Chrystusem. Gdyby ktoś miał brata posiadającego królewską godność, to będąc od niego daleko, szukałby możliwości, by się z nim spotkać i u niego pozostać. Tak i my, mając w Chrystusie brata, chcemy z Nim się połączyć i u Niego przebywać, jak św. Paweł, który odczuwał pragnienie, by odejść i być z Chrystusem. Takie samo pragnienie i w nas się budzi, kiedy myślimy o Jego wcieleniu”.
Maksymilian Powęski