Krwawe wybory na Białorusi
fot. Twitter/@franakviacorka
W niedzielę 9. sierpnia odbyły się wybory prezydenckie na Białorusi. Po ogłoszeniu wstępnych wyników w kraju rozlała się fala protestów.
Inne z kategorii
Młyny Rothera zapraszają świątecznie grudniu [ZAPOWIEDŹ]
Miejsce święte. Bydgoscy Patrioci po marszu [WIDEO, GALERIA ZDJĘĆ]
Wstępne wyniki opublikowane przez Centralną Komisję Wyborczą mówią o 80,2 % poparciu dla urzędującego prezydenta Aleksandra Łukaszenki oraz o 9,9 % poparciu Swiatłany Cichanouskiej – głównej kontrkandydatki. Po ich ogłoszeniu Białorusini zaczęli masowo protestować wychodząc na ulice. Ich zdaniem wyniki wyborów zostały sfałszowane.
Doszło do starć z policją, która użyła wobec demonstrantów granatów hukowych, gazu łzawiącego, armatek wodnych i gumowych kul. Nie żyje co najmniej jedna osoba, jest wiele rannych. 3000 osób zostało zatrzymanych. Obywatele budowali prowizoryczne barykady oraz wykrzykiwali hasła „Niech żyje Białoruś” i „Odejdź”. Zamieszki trwały także w nocy z poniedziałku na wtorek. Niektóre drogi i ulice są zablokowane przez policję. Protesty miały miejsce także w innych częściach kraju – nie tylko w stolicy.
Polski rząd zwrócił się do Unii Europejskiej z propozycją zorganizowania nadzwyczajnego szczytu UE ws. Białorusi, jednak odrzucono ten pomysł. Kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska wyjechała na Litwę.
- Nie daj Panie Boże, aby ktokolwiek miał stanąć przed takim wyborem, przed jakim stanęłam ja. Dlatego też proszę was - uważajcie na siebie, proszę. To, co się dzieje, nie jest warte ani jednego życia – powiedziała Swiatłana na nagraniu opublikowanym w Internecie.
Na podstawie: o2.pl/Bielsat