Mieszkańcy Fordońskiej są zdesperowani. Chcą drogi. Protestowali
fot. Anna Kopeć
Mieszkańcy bloków przy ul. Fordońskiej 412, 414, 416 i 418 chcą mieć drogę dojazdową do swoich budynków. Walczą o nią od lat. – Karetki nie mogą podjechać – tłumaczy Joanna Popiełkiewicz.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Hanna Wawrzyniak, jedna z mieszkanek/fot. Anna Kopeć
Mieszkańcy zorganizowali dziś (6 października) pikietę w miejscu, w którym od lat powinna istnieć ulica. – Czemu akurat teraz to robimy? Ceramika sprzedała teren i boimy się, że nas odgrodzą – wyjaśniała jedna z mieszkanek, Hanna Wawrzyniak. Tłumaczyła też, że nie chcą upolityczniania sprawy, bo ciągnie się ona od 17 lat.
– Mieszkam tutaj od 50. lat i doskonale znam historię tego miejsca – opowiadała Wawrzyniak. – W momencie, kiedy cegielnia oddała te trzy bloki do miasta, ten czwarty browar oddał cztery lata później, mieszkańcy zaczęli się uwłaszczać – opowiadała. – Nikt nie pomyślał, że miasto sprzedaje mieszkania bez dojazdu.
Joanna Popiełkiewicz, jedna z organizatorek pikiety/fot. Anna Kopeć
- Było to nielegalne, bo żeby sprzedać nieruchomość, to musi być zapewniony dojazd – dodawała Joanna Popiełkiewicz, jedna z organizatorek protestu.
Wawrzyniak mówiła dalej: - Zwrócono nam uwagę, że jeździmy po nie swoim terenie. Ani śmieci nam nie wywiozą, ani pogotowie nie może dojechać. Nam chodzi o pomoc, aby stworzono nam drogę.
Część terenu, na którym miałaby powstać ulica należy do mieszkańców, część do miasta, a część do prywatnego właściciela (dewelopera). Do 2017 roku nie było tam nawet miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Teraz on jest i jest ujęta droga. Ale do tej pory miasto nie rozgraniczyło terenów geodezyjnie. Mieszkańcy byli w piątek (5 października) u prezydenta miasta. Jego zastępca, Mirosław Kozłowicz zapewniał, że wszczęto już stosowne postępowanie, ale nie pokazał żadnych dokumentów. - Prezydent mówił coś, że chce mieć kartę przetargową wobec dewelopera - relacjonowała Popiełkiewicz. - Ale jak on dostanie pozwolenie na budowę, to może robić co zechce.
- Nam się to należy nam się to jak psu buda – apelowała Hanna WawrzyniakPierwsze kroki to podział nieruchomości i podział geodezyjny i to są niewielkie koszty jak będziemy mieli wpis do ewidencji dróg to jesteśmy w bajce. Kolejne etapy to utwardzenie.
- Chcemy legalnie dojeżdżać do swoich domów. Aby był dostęp służb medycznych, bo stają na Fordońskiej i stwarzają zagrożenie -wspierała ją Popiełkiewicz.
fot. Anna Kopeć
Na pikiecie pojawili się mieszkańcy, kandydaci na radnych z różnych ugrupowań i poseł Tomasz Latos, który kandyduje do fotela prezydenta Bydgoszczy .
fot. Anna Kopeć
- Dla mnie to sytuacja niezrozumiała. Sprawa od wielu lat nie jest załatwiona. W zasadzie, mieszkańcy odbijają się do ściany, od znieczulicy – mówił Latos. - Miasto jest po to, aby pomóc mieszkańcom w załatwieniu swoich spraw. Ja tą sprawą zajmę się zaraz po wyborach. Ani nie jest to szczególna decyzja, ani nie wymaga szczególnych kosztów. Ta sprawa wymaga wyłącznie empatii. Można oczekiwać od prezydenta, jego zastępców i podległych mu urzędników właśnie empatii. Jeżeli kampania sprawi, że ta decyzja zostanie podjęta przed wyborami, to będę się bardzo cieszył.
Przypomniał też sprawę mieszkańców ulicy Babia Wieś, którzy też bezskutecznie oczekują pomocy po katastrofie budowlanej w wyniku prowadzonej tam inwestycji deweloperskiej. Obiecał protestującym, że zajmie się sprawą drogi do budynków przy ulicy Fordońskiej bez względu na wynik wyborów.
jk