Miss Tygodnika Bydgoskiego: Wybory to piękna przygoda
Klaudia Szutenberg, miss „Tygodnika Bydgoskiego 2017”, miss publiczności regionu kujawsko-pomorskiego 2017, studentka logopedii na UKW w Bydgoszczy / archiwum prywatne
– Ludzie, którzy nie znają kulis takich konkursów, mają często wyrobione zdanie. Chcę obalać stereotypy o świecie miss czy modelingu – mówi Klaudia Szutenberg, miss „Tygodnika Bydgoskiego” 2017.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Marta Kocoń: Jaka powinna być miss?
Klaudia Szutenberg: Zadbana, naturalna, inteligentna, skromna... Ma przekazywać innym pozytywne emocje. Organizatorzy takich konkursów przeważnie kładą też nacisk na działalność charytatywną, pracę na rzecz dzieci, zwierząt. Miss ma być kobietą, która wie, czego w życiu chce i skutecznie do tego dąży.
A do czego Pani dąży?
Na razie za cel sobie stawiam sobie studia, na pewno ich nie odpuszczę. Skończyłam I rok logopedii. Wiedziałam, że właśnie ten kierunek chcę studiować. Bardzo angażuję się w te studia, nie tylko w zajęcia na uczelni, ale również sama się dokształcam , kupuję różne magazyny, książki z tej dziedziny. Traktuję ten kierunek z zamiłowaniem. Konkursy miss są moim pasją i staram się być jak najlepsza, ale jednak najważniejsze nadal są studia.
Dlaczego akurat logopedia?
Uwielbiam dzieci i zawsze chciałam z nimi pracować. Na pierwszym miejscu stawiam ich rozwój i zdrowie. Z kolei moja świętej pamięci babcia zawsze bardzo chciała, żebym była lekarzem i rzeczywiście, interesuje mnie medycyna, lubię pogłębiać wiedzę z tej dziedziny. Stwierdziłam, że logopeda to prawie lekarz, do tego często pracuje z dziećmi... Czuję, że w ten sposób mogę nieść pomoc innym. Dzieciom mogę pomóc rozwijać swoją mowę, żeby nie miały później kompleksów, nie bały się wypowiadać. Tak samo będę mogła pomagać starszym osobom, które np. przeżyły katastrofę, wypadek – pomóc im odzyskać sprawność narządów artykulacyjnych.
A w czasie wolnym od nauki?
Trzy–cztery razy w tygodniu chodzę na siłownię, uwielbiam aktywność fizyczną. Raz do roku odwiedzam nasze polskie góry, jestem ich miłośniczką. Pracuję też jako fotomodelka, pozuję do zdjęć, biorę udział w pokazach mody.
Będzie Pani nadal brać udział w konkursach?
Tak, konkursy sprawiają mi wiele radości oraz możliwości poznania nowych ludzi, przeżycia niezapomnianych przygód. Intensywnie myślę o wyborach miss Polonia 2018. Właśnie dlatego cały czas się przygotowuję, trenuję, staram się stosować dietę, wysypiać się, dbać o formę... Chcę też od października zacząć naukę tańca, żeby doskonalić poczucie rytmu. Zapisałam się też dodatkowo na kurs angielskiego, aby go szlifować, bo jest bardzo ważny w tej karierze.
Raz na jakiś czas pozwalam sobie też na warsztaty FotoGeneratora w Warszawie. To warsztaty dla modelek, fotografów, wizażystek-stylistek, gdzie wspólnie tworzymy projekty i uczymy się od siebie nawzajem. Cały czas staram się rozwijać w tym kierunku, brać udział w konkursach, żeby oswajać się ze sceną i próbować swoich sił.
Jak ludzie reagują, kiedy słyszą, że bierze Pani udział w wyborach miss?
Do takich konkursów podchodzi się dość stereotypowo. Od dawna dojrzewała we mnie myśl o wzięciu udziału w konkursie, ale pochodzę z małej miejscowości i nie miałam odwagi wystartować. A potem poszłam na studia do dużego miasta – powiedziałam sobie, że skoro zawsze o tym myślałam, dlaczego nie miałbym spróbować? Spróbuję, a jeśli mi się nie spodoba, to zrezygnuję. Poza tym spotkałam wielu ludzi, którzy mi mówili, że powinnam spróbować. „Bo marzenia są po to, by je spełniać”. I poszłam na pierwszy konkurs, wybory miss regionu. Poznałam tam super dziewczyny – mądre dziewczyny, większość z nich jest studentkami, niektóre już pracują. Są naturalne i normalne, nie uważają się za lepsze, ładniejsze od innych. Mają swoje plany, chcą założyć rodzinę, zbudować dom, podjąć pracę, a nie tylko żyć w świecie modellingu, w blasku reflektorów. Ale faktycznie spotykamy się ze stereotypami i ludzie, którzy nie znają kulis tych konkursów, mają wyrobione zdanie. Dlatego my, uczestniczki, coraz bardziej dążymy do tego, żeby te stereotypy obalać.
Skąd pomysł na wybory miss „Tygodnika Bydgoskiego” ?
Do udziału namówiła mnie jedna z najlepszych koleżanek, a wiem już, że takim konkursom towarzyszą wspaniałe doświadczenia. Odnajduję się na scenie, dobrze się na niej czuję, poznaję nowych ludzi... Nie miałam więc żadnych oporów, jak tylko dowiedziałam się o konkursie, zdecydowałam, że chcę przeżyć kolejną, nową przygodę.
Co było najlepsze w tej przygodzie?
Chyba bardzo dobra atmosfera. Dziewczyny, z którymi świetnie się rozmawiało – mimo tego, że nie znałyśmy się długo, można było trochę się pozwierzać – bardzo sympatyczni organizatorzy...
Ważna była też współpraca z Anną Padée-Kruszczak. Współpraca z każdym choreografem dużo daje, a ona naprawdę jest profesjonalistką – uczyła nas odpowiednio chodzić, poruszać się, pozować. Wcześniej nikt mi tego nie pokazywał, musiałam sobie radzić sama. Choreografie były przepiękne, trudne – pani Kruszczak wiele od nas wymagała – sądzę, że zrobiły wrażenie. Dużo dowiedziałem się od niej nie tylko od strony choreograficznej, ale także o życiu miss, jak to wygląda zza kulis.
Jak – poza choreografią – wyglądają przygotowania do konkursów?
Przeważnie są długie, wiążą się z uprawianiem sportu, z zdrową, racjonalną dietą oraz zabiegami pielęgnacyjnymi (sauna, masaże, maseczki itp.). Są również organizowane spotkania z dietetykiem oraz z trenerami personalnymi. Pracujemy też nad pewnością siebie. Nie jest łatwo wyjść na scenę i poddać się ocenie wielu osób. Za każdym razem jest jakaś trema, ale im więcej konkursów, tym mniejsza. Ważne jest, by uśmiechać się, wczuć się w muzykę – i dobrze się bawić.