Spółdzielnia „Bydgoszczanka” do likwidacji. Część pracowników zatrudniono w LPKiW „Myślęcinek”
Spółdzielnia oferował m.in. usługi remontowo-budowlane/fot. ilustracyjna (Pixabay)
Od czterech do sześciu miesięcy ma potrwać wygaszanie działalności Spółdzielni Socjalnej „Bydgoszczanka”. Powodem likwidacji są jej zaległości finansowe. Pracownikom zaoferowano pracę w Leśnym Parku Kultury i Wypoczynku „Myślęcinek”.
Inne z kategorii
Świąteczny Festiwal ART MINTAKA 2024 [ZAPROSZENIE]
Bydgoski weekend - kalendarz wydarzeń. Bądź na bieżąco
Uchwałę o likwidacji przyjęli w środę (26 stycznia) bydgoscy radni.
Spółdzielnia Socjalna „Bydgoszczanka” została założona w 2010 roku, kontynuowała misję po Zakładzie Robót Publicznych, w zakresie przeciwdziałania bezrobociu osób wykluczonych z rynku pracy. Oferowała usługi związane z utrzymaniem czystości i robotami ogólnobudowlanymi.
W związku z pandemią miały zostać ograniczone zlecenia świadczone przez spółdzielnię, a tym samym – zmniejszyły się przychody. Straty za 11 miesięcy poprzedniego roku wynoszą blisko 139 tys. złotych. Bilans z 30 listopada 2021 r. wynosi 486 813,75, a zobowiązania – 507 878,16 złotych.
Zaległości w ZUS oznaczają: brak startu w przetargach
„W 2021 r. Spółdzielnia utraciła możliwość realizacji zleceń od Miasta w trybie »in house«, ze względu na fakt obniżenia poziomu wykonywanych prac na rzecz Miasta poniżej 90 procent ogółu zleceń. Tym samym Spółdzielnia wróciła na otwarty rynek pracy – udział w przetargach nieograniczonych i zapytaniach ofertowych” – czytamy w uzasadnieniu uchwały. – „Realizowane obecnie usługi nie wystarczają na jej prawidłowe funkcjonowanie w zakresie ekonomicznym poprzez osiąganie przychodów pozwalający na rozwój i odtwarzanie majątku”.
Ze względu na zadłużenie wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych spółdzielnia nie może uzyskać zaświadczenia o niezaleganiu z płatnościami, a to „zamyka ostatecznie możliwość startowania w przetargach i zapytaniach ofertowych”.
Przed głosowaniem nad uchwałą o likwidacji sytuację przedstawił radnym Sławomir Paprocki, koordynator Zespołu ds. Nadzoru Właścicielskiego Urzędu Miasta Bydgoszczy. Poinformował m.in., że jeszcze do niedawna spółdzielnia zatrudniała 20 osób. W związku z planowaną likwidacją wszystkim zaoferowano „przejście” do innej spółki miejskiej – Leśnego Parku Kultury i Wypoczynku. Z propozycji skorzystało 11 osób, obecnie spółdzielnia zatrudnia więc dziewięcioro pracowników. Wygaszanie jej działalności ma potrwać od czterech do sześciu miesięcy.
Czy Miasto mogło zlecać więcej?
Przewodniczący klubu radnych PiS Jarosław Wenderlich dopytywał, ile zadań i na jaką kwotę zlecało spółdzielni Miasto. – Co de facto tam się stało? Spółdzielnia mogła korzystać z zamówień „in house”, Miasto mogło zlecać (…) Kiedy to zostało ograniczone, w jakim okresie? – pytał.
Prezydent Rafał Bruski tłumaczył, że „spółdzielnia nie dała sobie rady na rynku”. – Ja mam obowiązek kupować usługę, ale nigdy nie podpiszę się pod kupnem czegoś dwa razy droższego, niż mógłbym otrzymać – mówił. Wskazywał, że cena usług oferowanych przez spółdzielnię nie była konkurencyjna względem innych ofert na rynku. – Nie chcę marnować pieniędzy bydgoszczan, utrzymać czegoś nierentownego. Dla mnie ekonomia to rzecz święta – mówił.
Ostatecznie radni przyjęli uchwałę o likwidacji spółdzielni: „za” zagłosowało 19 osób, pięć się wstrzymalo, „przeciw” były trzy, a cztery nie oddały głosu.