Wydarzenia 7 wrz 2022 | Krzysztof Drozdowski
Tajne dokumenty dot. Enigmy miały być zniszczone. Zagadka skarbu z South Hinskey [RECENZJA]

Według oficjalnej wersji historyków zajmujących się kryptologią niezwykle cenne materiały polskiego radiowywiadu zaginęły lub zostały bezpowrotnie zniszczone jesienią 1945 roku. Nikt jednak nie przypuszczał, że zdołano uratować przynajmniej część dokumentów Ekspozytury 300, zaś ponad trzy dekady po zakończeniu wojny… ukryto je w ziemi!"

Najczęściej termin "skarb" kojarzy nam się z kufrem wypełnionym po brzegi złotem i klejnotami. W historii świata mieliśmy wiele takich skarbów, które swym przepychem przyćmiewały wszystko co dotychczas było nam znane. Skarby jednakże są różne. Dla jednych będzie to owy kufer z kosztownościami, a dla kogoś innego stare pożółkłe zdjęcie rodzinne. Skarbem też może być połączenie tych dwóch elementów. odnalezienie starego kufra z dokumentami z czasów II wojny światowej, które według wszelkich prawideł miały zostać zniszczone, zdecydowanie zasługuje na miano skarbu.

Gdy pierwszy raz usłyszałem od autora historię odkrycia skarbu z South Hinskey nie do końca pojmowałem wagę tego znaleziska. Dopiero opublikowanie odnalezionych dokumentów uzmysłowiło badaczom tajemnic II wojny światowej, że pomimo upływu tylu lat nadal można liczyć na arcyciekawe odkrycia historyczne, które poszerzają lub niekiedy całkowicie odmieniają stan naszej wiedzy. 

 

Dzieje Ekspozytury 300 podczas drugiej wojny światowej przedstawiają się następująco. Powstanie agentury było związane z reorganizacją francuskiego ośrodka kryptologicznego „P.C. Bruno” kierowanego przez francuskiego szefa radiowywiadu majora Gustave Bertranda. Po upadku Francji w czerwcu 1940 roku i podpisaniu rozejmu z Niemcami możliwe było kontynuowanie tej działalności jedynie w konspiracji. Major Bertrand, po uzyskaniu nieoficjalnej akceptacji gen. Maxime Weyganda (19 maja 1940 roku mianowany Naczelnym Wodzem Sił Zbrojnych Francji), utworzył ośrodek o kryptonimie „Cadix” umieszczony w Chȧteau des Fouzes, niedaleko Uzès (w departamencie Gard). Zespół ppłk. Langera dzięki poparciu ze strony gen. Juliusza Kleeberga (po upadku Francji założył na terenie Vichy Organizację Wojskową, która zajmowała się ewakuacją i opieką nad żołnierzami Wojska Polskiego) otrzymał zgodę na kontynuowanie współpracy z Francuzami, jednak organizacyjnie, jako Ekspozytura 300 miała podlegać i komunikować się bezpośrednio z Wydziałem Wywiadowczym Oddziału II Sztabu N.W. Pracownicy polskiej ekspozytury składali okresowo meldunki i otrzymywali drogą zwrotną kolejne zadania. Stałą łączność ośrodek „Cadix” nawiązał ze stolicą Albionu dopiero na początku marca 1941 roku. Radiogramy były szyfrowane za pomocą modelu maszyny do szyfrowania Lacida, zaprojektowanej przed drugą wojną światową przez polskie Biuro Szyfrów w celu użycia jej w okresie wojny przez polskich wyższych dowódców. Dwa egzemplarze tego urządzenia wysłano do Francji przed wrześniem 1939 roku. Radiostacja Ekspozytury 300 spełniała ważną rolę – jej zadaniem było pośredniczenie w bezpośredniej łączności pomiędzy Ekspozyturą „AFR” ulokowaną w Algierze (kierownik mjr Mieczysław Zygfryd Słowikowski, pseud. „Rygor”), a Wydziałem Wywiadowczym Oddziału II Sztabu N.W. w Londynie. Pracownicy Ekspozytury 300 zajmowali się różnymi tematami. Prace nad dekryptażem, czyli rozszyfrowywaniem, koncentrowały się na materiałach pochodzących z nasłuchu niemieckiej korespondencji radiowej.

 

I tak właśnie się stało w przypadku odkrycia, które po wielu latach przekuło się także w książkę, która ukazała się nakładem wydawnictwa Stara Szuflada. Publikacja została wydana w formacie A4 w sztywnej oprawie co znacząco podnosi jej walory wizualne. Zawiera niewiele, bo nieco ponad 20 stron tekstu w którym autor Mariusz Borowiak opisuje główne postaci związane z odnalezionymi dokumentami czyli ojca i syna Piechowiaków. W barwnej narracji opisuje również przygotowania oraz podróży i moment odnalezienia skarbu. Czytając te słowa oczami wyobraźni niemal uczestniczymy w tych poszukiwaniach, a gdy wbity szpadel uderza o rant kufra chcemy zakrzyknąć, że się udało. 

A jednak to nie ten opis, uzupełniony licznymi kolorowymi fotografiami stanowi najważniejszą część książki. Na niemal 200 stronach ukazane są odnalezione dokumenty, strona po stronie. I to nie w mikro skali, tak by i z lupą mieć problem w rozszyfrowaniu treści. Jedna strona dokumentu na jednej stronie książki. Dostajemy tym samym cenną publikację źródłową. 

Autor, co niektórzy mogą mu poczuć za błąd postanowił nie dokonywać opisu kolejnych dokumentów. Nie poważył się również na większą ocenę swojego znaleziska. Czy to błąd?

W mojej ocenie zdecydowanie nie, Jeśli weźmiemy pod uwagę dotychczasowe publikacje autora. Otóż Borowiak jest pisarzem wojenno-morskim. Aby móc opisać dokładnie wagę znalezionych dokumentów musiałby zgłębić dziedzinę dla niego całkowicie nową. Czy więc należało poświęcić jeszcze kilka lat na to by zglębić dotychczasową literaturę i istniejące archiwalia czy lepiej pozostawić to znawcom tematu? Autor wybrał tę drugą możliwość. można powiedzieć, że poszedł łatwiejszą ścieżką. To prawda, ale to też pokazuje, że nie sili się na specjalistę w każdej dziedzinie i pozostaje wierny swojej pasji czyli tematom związanym z marynarką wojenną. 

Dzięki temu historycy dostają doskonałe źródło do dalszych badań nad tematem Enigmy i ekspozytury 300. A co z tego wyniknie, to już okaże się w przyszłości.

Krzysztof Drozdowski

Krzysztof Drozdowski Autor

Publicysta, autor wielu książek historycznych.