Wydarzenia 26 sty 2018 | Wojciech Bielawa
Torbyd na skalę naszych możliwości

Na mecz niektórzy kupili bilety na aukcji internetowej za 60 zł, a i tak musieli oglądać mecz na stojąco, bo siedzącym widok zasłaniają barierki/ fot. Maczu

Nowy Torbyd wybudowany kosztem 24 mln złotych jest niefunkcjonalny i za mały, jak na potrzeby ósmego największego miasta w Polsce. Powrót hokeja do Bydgoszczy obejrzało 300 osób, choć chętnych było nawet pięciokrotnie więcej.

W niedzielę, 14 stycznia 2018 roku po raz pierwszy w XXI wieku w Bydgoszczy rozegrano ligowy mecz hokeja na lodzie. Na nowym bydgoskim Torbydzie zmierzyły się drużyny II ligi grupy północnej: BKS Bydgoszcz i Mad Dogs Sopot (relacja z meczu na str. 29), jednak to nie sportowe emocje rozgrzały do czerwoności kibiców, ale samo lodowisko.


Konik w sieci i pod Torbydem


Zmagania bydgoskich i sopockich hokeistów obejrzało w niedzielę raptem 300 kibiców. Tyle jest bowiem miejsc siedzących na jednej, malutkiej trybunie Torbydu. Wielu kibiców było bardzo zdeterminowanych, aby obejrzeć mecz na żywo. W Internecie (m.in. na fanpage’u Nowy Torbyd) pojawiały się oferty sprzedaży biletów. Wejściówki, których nominalna cena wynosiła 10 złotych, osiągnęły w sieci cenę 50–60 złotych. Chętnych nie brakowało.


Wejściówkami handlowano także pod Torbydem. – Widziałem „konika”, którzy sprzedawał bilety pod samym lodowiskiem. Przebitka wynosiła kilkaset procent – zdradza nam pan Przemysław, który był jednym ze szczęśliwców, którzy kupili bilety oficjalną drogą.


Na stronie organizatora – BKS Bydgoszcz – już na kilka dni przed meczem pojawiła się informacja: „Zainteresowanie niedzielnym meczem przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Wszystkie bilety przeznaczone do sprzedaży ogólnej zostały WYPRZEDANE w kilka godzin. Dla tych, którzy nie zdołali nabyć wejściówek, stacja KP Sport przeprowadzi transmisję na żywo!”.


– Mieliśmy naprawdę bardzo dużo zapytań o bilety. Szacujemy, że chętnych do obejrzenia spotkania na żywo było minimum 1,5 tysiąca. Zdajemy sobie sprawę, że był to pierwszy, historyczny mecz i że pewnie zainteresowanie będzie z czasem spadać, ale to mimo wszystko pokazuje, że w mieście jest wielu kibiców hokeja – mówi Błażej Baumgart, dyrektor Budowlanego Klubu Sportowego w Bydgoszczy.


Meczu nie widać


Ci, którym nie udało się obejrzeć spotkania z trybun, byli wściekli i przeklinali prezydenta Rafała Bruskiego. W Internecie pojawiło się mnóstwo nieprzychylnych komentarzy dotyczących pojemności nowego obiektu: „Dziękujemy Panie Prezydencie za trybuny na 300 miejsc!”, „Nie wiem, kto wpadł na pomysł, aby w ósmym największym mieście w Polsce wybudować na lodowisku trzy rzędy krzesełek!” – cytujemy tylko te niewulgarne. W sieci obok nieprzychylnych komentarzy pojawiły się także zdjęcia z toruńskiego Tor-Toru: „Bydgoszcz 300, Toruń 3000. Sami sprowadzamy się do roli powiatu” – napisał jeden z internautów.


Na małe trybuny narzekali nie tylko kibice, którzy musieli w niedzielę pocałować klamkę Torbydu, ale także trzystu szczęśliwców, którym udało się wejść do środka. Okazało się, że zmagania hokeistów musieli oglądać na stojąco. – Te mikrotrybunki projektował ktoś, kto chyba nigdy nie był meczu hokejowym ani innym wydarzeniu sportowym. Siedząc, miałem przed twarzą albo szkło, albo rurę! Wstyd. Ktoś powinien za tę realizację beknąć! – oburzał się Mateusz Andryszak.


Inni kibice mu wtórowali. – Przed każdym rzędem krzesełek znajduje się przeszklona balustrada. Na wysokości oczu jest jednak gruba, metalowa rura. Musiałem stać, żeby coś widzieć – mówi pan Przemysław. – Trochę stadionów i hal sportowych w Europie zwiedziłem, ale czegoś takiego nigdy nie widziałem – dodaje.


Inwestor (Urząd Miasta Bydgoszczy), projektant (TBi ARCHITEKCI) i wykonawca (Alstal) zgodnie twierdzą, że szklane balustrady zakończone metalowym nachwytem musiały zostać zamontowane, ponieważ takie są wymagania ministerstwa infrastruktury. – Zgodnie z rozporządzeniem w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie pkt. 2 par. 298 minimalna wysokość balustrady, mierzona do wierzchu poręczy dla budynków użyteczności publicznej, wynosi 1,1 metra – tłumaczyła w komunikatach oficjalnych Marta Stachowiak, rzeczniczka Urzędu Miasta.


Kibice nie przyjmują tych tłumaczeń i pytają retorycznie: Czy teraz zamkniemy Łuczniczkę i Artego Arenę? Tam przecież takich barierek nie ma...


Prezydent jest zadowolony...


– Nie słyszałem, żeby ktoś się skarżył – broni inwestycji prezydent Rafał Bruski, pytany przez nas we wtorek (16 stycznia) o falę krytyki, głównie w sprawie trybun. – Torbyd budowaliśmy z myślą o bydgoszczanach. Nie budowaliśmy lodowiska dla hokeja. To ma być miejska ślizgawka. I nie ma być czynna 4–6 godzin dziennie jak dawny Torbyd, ale jak najdłużej – dodał.


Prezydent jest konsekwentny. Już dwa lata temu – kiedy media nagłaśniały sprawę – przekonywał: – Liczba szatni i wielkość widowni jest wystarczająca na potrzeby miejskiej ślizgawki. Nie wyobrażam sobie możliwości odbudowy hokeja na bazie jednego lodowiska. Nie widzę szansy, aby z miejskiej kasy wspierać hokej w wydaniu zawodowym. Chcemy wspierać rekreację. Każdy, kto będzie chciał rozegrać mecz albo trenować hokej, będzie mógł oczywiście wynająć taflę – tłumaczył Rafał Bruski.


... hokeiści oficjalnie też


Przed wbiciem pierwszej łopaty na budowie Torbydu, środowisko hokejowe głośno protestowało. – Obiekt z widownią na 300 miejsc będzie zwykłą miejską ślizgawką, a nie lodowiskiem, na którym mogą być prowadzone zawody sportowe. (…) Nie trafia do nas argument, że zaprojektowane trybuny są wystarczające, bo w Bydgoszczy nie ma zainteresowania hokejem. Dziś mamy taki stan rzeczy, jaki mamy, bo od kilkunastu lat w mieście nie ma lodowiska. Gdy hokeiści grali w ekstraklasie, Torbyd pękał w szwach – mówił dwa lata temu Adam Witkowski z sekcji hokejowej BKS Bydgoszcz na łamach „Expressu Bydgoskiego”. Apelował, aby wybudować lodowisko z trybunami na około 3 tys. widzów.


Dziś hokeiści nie komentują sprawy. – Nie byłem inwestorem, więc proszę mnie nie pytać o parametry techniczne i pojemność obiektu. Cieszymy się, że lodowisko powstało i mamy gdzie rozgrywać mecze, bo do tej pory trenowaliśmy i graliśmy w Toruniu – mówi Błażej Baumgart, dyrektor Budowlanego Klubu Sportowego w Bydgoszczy.


– Nie będę rozmawiał o Torbydzie. Stało się, większych trybun nie dobudujemy. Nie ma co wracać do tematu. Dziś narzekanie może bardziej zaszkodzić odbudowie hokeja w mieście, niż pomóc – ucina jedna z postaci zasłużonych dla bydgoskiego hokeja, która chce pozostać anonimowa.


Optymizmu prezydenta nie podzielają jednak radni opozycji.


– Idea budowy ślizgawki jest słuszna. Sam z chęcią pojeżdżę na łyżwach. Jednak jak na ślizgawkę ten obiekt jest po prostu drogi. Myślę, że można było wybudować za te pieniądze dwa skromniejsze obiekty. Jeśli jednak zdecydowaliśmy się na jeden, to powinno być porządne lodowisko, które pomieści co najmniej tysiąc widzów. Nawet jeśli byłoby ciut droższe, to przynajmniej można by wtedy zorganizować mecz hokejowy czy rewię na lodzie – mówi radny Paweł Bokiej z PiS.


Inwestycji bronią radni PO.


– Torbyd od samego początku miał służyć rekreacji i tak został zbudowany. Niczego mu nie brakuje do statusu „prawdziwego lodowiska”. Są szatnie, łazienki, duża pełnowymiarowa do uprawiania hokeja tafla, szafki na torby – przekonywał internautów Jakub Mikołajczak.


Ślizganie tylko do kwietnia


Nie milkną także pytania o to, jak obiekt będzie wykorzystywany poza okresem zimowym. We wtorek (16 stycznia) na konferencji prasowej prezydent Rafał Bruski zapowiedział, że Torbyd będzie czynny do kwietnia. Co potem? – Będziemy przyglądać się. Jak będzie zainteresowanie, to może będzie czynny też w maju – oświadczył prezydent, zapytany o liczbę dni w roku, w których nowy Torbyd będzie miał obłożenie. Prezydent przyznał, że obiekt będzie zamknięty w lipcu i sierpniu: „ze względu na konieczne prace konserwatorskie”. Wcześniej przywoływał przykłady amerykańskich hal, które goszczą pod swoim dachem drużyny hokejowe: – Są obłożone jedynie sto dni w roku

Wojciech Bielawa

Wojciech Bielawa Autor

Redaktor prowadzący