W „Leśnej” narażali mieszkańców na utratę życia. Prokuratura wszczęła śledztwo
W maju NFZ zerwał kontrakt z przychodnią, na tyłach której działa nielegalna placówka/fot. Anna Kopeć
Prokuratura gromadzi dokumentację w sprawie nielegalnego domu opieki prowadzonego na zapleczu przychodni NZOZ „Leśna”. Wszczęła śledztwo, które dotyczy paragrafu o narażeniu na niebezpieczeństwo utraty życia lub uszczerbek na zdrowiu.
Inne z kategorii
Tako „Rzeczemy” i poetycko wieczerzamy [ZAPROSZENIE]
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Nielegalny dom opieki na tyłach NZOZ „Leśna” (ul. Czerkaska 22) miał działać od trzech lat. Zawiadomienie do prokuratury złożył w tej sprawie pod koniec maja wojewoda Mikołaj Bogdanowicz – bo prowadzenie domów całodobowej opieki wymaga właśnie jego zezwolenia.
Dom nie tylko nie jest zarejestrowany, ale i prowadzony sprzecznie z jakimikolwiek standardami. Jako pierwsza rozpaczliwą sytuację seniorów w „Leśnej” opisała Grażyna Ostropolska. We wstrząsającym reportażu dla okopress.pl opisała panujące tam warunki: brak mycia najciężej chorych, brak wymiany zanieczyszczonej pościeli, dostępu do opieki lekarskiej i pielęgniarskiej, odwodnienie podopiecznych, faszerowanie ich pigułkami nasennymi... – listę grzechów wobec mieszkańców na podstawie jej artykułu można by wydłużyć.
Piotr Dunal z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ informuje, że śledztwo dotyczyć będzie art. 160 Kodeksu Karnego, dotyczącego narażenia zdrowia i życia. Nie chce na razie mówić o szczegółach, wyjaśnia tylko, że policja kompletuje dokumentację „niezbędną dla oceny całokształtu prowadzenia tej działalności”.
„Leśna” niepokoiła już wcześniej
Kontrolę w budynku „Leśnej” pracownicy urzędu wojewódzkiego przeprowadzili w lutym. W tym czasie w niezarejestrowanym „domu opieki” przebywało 15 osób, na podstawie trzech umów: najmu lokalu, sprawowania opieki, świadczenia usług cateringowych. Seniorzy ulokowani byli w pomieszczeniach przerobionych z gabinetów przychodni (dziesięć pokoi dwuosobowych i jeden jednoosobowy).
Jak informują w urzędzie wojewódzkim, nie była to pierwsza kontrola w tym miejscu – poprzednia odbyła się w 2016 roku. – Wówczas wprowadzono w błąd inspektorów oraz nie udostępniono im wszystkich pomieszczeń, w których przebywają mieszkańcy, tłumacząc się tym, że z osobami tam przebywającymi zawarto umowy cywilno-prawne na wynajem i nie ma możliwości wstępu do nich. Postępowanie umorzono – relacjonuje doradca wojewody Jarosław Jakubowski.
Po tegorocznej wizycie inspektorów w „Leśnej” wojewoda wystąpił o przeprowadzenie kontroli również do powiatowego inspektora sanitarnego, straży pożarnej, inspektora nadzoru budowlanego, zwrócił się też do konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie pielęgniarstwa o ustalenie stanu zdrowia przebywających w placówce osób.
To właśnie z ustaleń inspektorów wynika, że „Leśna” funkcjonowała w sposób, który mógł zagrażać życiu i zdrowiu mieszkańców.
Niemożliwa ewakuacja i lewy catering
Strażacy stwierdzili, że budynek nie spełniał warunków technicznych umożliwiających ewakuację w razie pożaru. Droga do części ewakuacyjnej budynku jest zbyt długa, te korytarze, które nie mają dostępu do naturalnego światła, nie są wyposażone w oświetlenie awaryjne, klatki schodowe są zwężone, zbyt wąskie są też drzwi, które miałyby służyć do ewakuacji. – To cztery nieprawidłowości, według przepisów z zakresu ochrony przeciwpożarowej, klasyfikowały obiekt jako zagrażający życiu ludzi – tłumaczy kpt. Karol Smarz, oficer prasowy KM Straży Pożarnej. Strażacy wydali decyzję, zgodnie z którą nieprawidłowości trzeba zlikwidować w ciągu roku – czasu aż tyle, ponieważ, jak tłumaczy, zmiany dotyczą spraw budowlanych. – Obiekt trzeba by przerabiać – wyjaśnia rzecznik. Pracownicy domu nie byli też przeszkoleni z zakresu ochrony przeciwpożarowej.
Z kolei Sanepid wziął pod lupę sprawy bytowe mieszkańców placówki. „Nie przedłożono dokumentów zezwalających na użytkowanie pomieszczeń NZOZ »Leśna« na cele mieszkaniowe” – zaznacza na początek Ewa Chrzanowska, powiatowa inspektor sanitarna w piśmie o wynikach kontroli, która została przeprowadzona tam 1 marca.
Wskazuje, że udzielenia zgody na zmianę formy użytkowania wcześniej odmówiono dwukrotnie, z powodu „nieprawidłowych rozwiązań funkcjonalno-technicznych”, niespełniających przepisów.
Podczas tegorocznej kontroli stwierdzono też, że firma cateringowa, która miała dowozić posiłki do placówki, nie figurowała w rejestrze Sanepidu, nie miała zezwolenia na prowadzenie takiej działalności, a jako miejsce przygotowywania jedzenia wezwany do złożenia wyjaśnień prokurent firmy wskazał dwa adresy – mieszkań prywatnych.
Chociaż wynajmujący płacą za catering, podczas kontroli placówki, dokonanej z asystą policji, inspektorzy zauważyli, że posiłek przygotowywany jest w kuchni na miejscu. Pracownicy oświadczyli jednak, że to jedzenie (10–12 porcji) na ich użytek własny.
Podkomisarz Lidia Kowalska z zespołu prasowego komendy wojewódzkiej w Bydgoszczy w rozmowie z nami potwierdza, że funkcjonariuszy już w 2018 roku niepokoił zakres czynności, jakie wykonują przy mieszkańcach opiekunowie – rozdzielanie leków, zakładanie sondy czy cewnikowanie jest zarezerwowane dla pielęgniarek i lekarzy, tu mieli odpowiadać za nie niewykwalifikowani pracownicy. Właśnie po informacji z komendy urząd wojewódzki wszczął nowe postępowanie w sprawie Leśnej, jak czytamy na okopress.pl.
Za miesięczną opiekę w Leśnej płacono 4,5 tysiąca złotych. Wojewoda nałożył na placówkę maksymalną karę administracyjną za prowadzenie tego typu działalności bez zezwolenia – 20 tys. złotych.
Nie pierwszy i nie ostatni nielegalny dom
Jak informuje Jarosław Jakubowski, pracownicy urzędu wojewódzkiego na ten moment nie wiedzą o innym działającym w Bydgoszczy nielegalnym domu opieki. Dwa jednak mieszczą się w regionie: w Inowrocławiu i Brześciu Kujawskim. W obu przypadkach toczy się postępowanie administracyjne, a sprawa domu w Inowrocławiu trafiła do prokuratury. Zawiadomienie, podobnie jak w Bydgoszczy, mówi o podejrzeniu zagrożenia zdrowia i życia mieszkańców placówki.
Wszystkie legalne prywatne placówki całodobowej opieki działające w naszym województwie można znaleźć w rejestrze, dostępnym na stronie kujawsko-pomorskiego urzędu wojewódzkiego. W lutym było ich 17, z czego żadna nie w samej Bydgoszczy.
By znaleźć się w rejestrze, dom musi spełnić przede wszystkim warunki lokalowe i bytowe określone w ustawie o pomocy społecznej. – Budynek i jego otocznie musi być pozbawione barier architektonicznych, budynki piętrowe muszą posiadać windę, pokoje mieszkalne muszą być nie więcej niż trzyosobowe – informuje doradca wojewody.
Ustawa precyzyjnie określa metraż pokoju w zależności od liczby jego mieszkańców i wyposażenie (łóżko lub tapczan, szafa, stół, krzesła i szafka nocna dla każdej osoby), określa też, ile osób może przypadać na jedną łazienkę i zastrzega, że musi być ona wyposażona w uchwyty dla niepełnosprawnych.
W placówce musi być też pokój dzienny, służący jako jadalnia, w które podawane są przynajmniej trzy posiłki w ciągu dnia. Placówka musi też zapewniać całodobowy dostęp do drobnych posiłków i napojów, możliwość spożywania posiłków w pokojach, w razie potrzeby także karmienie mieszkańców. Mieszkańcy mają też otrzymywać środki higieny osobistej, środki czystości, przybory toaletowe. Kolejne wymagania dotyczą częstotliwości sprzątania oraz dokumentacji związanej z podopiecznym.
Państwowym odpowiednikiem komercyjnych domów całodobowej opieki są Domy Pomocy Społecznej, podzielone na trzy typy. Ich działanie reguluje ta sama ustawa. Wymagania wobec nich pod pewnymi względami są jednak wyższe niż wobec placówek prywatnych. Dotyczy to zwłaszcza personelu.
– Standardy, które muszą spełniać Domy Pomocy Społecznej są bardziej rygorystyczne: każdy z nich musi posiadać wskaźnik zatrudnienia (w domach dla przewlekle chorych 0,6 na mieszkańca – przyp. red.), pracownicy w nim zatrudnieni muszą posiadać odpowiednie kwalifikacje, o czym nie ma mowy w placówkach – informuje Jakubowski. – Dodatkowo domy pomocy muszą prowadzić obszerną dokumentację każdego mieszkańca, tzw. Indywidualny Plan Wsparcia, oraz zapewniać różnego rodzaju zajęcia terapeutyczne, których nie zapewniają placówki całodobowej opieki.
Ci zatem, którzy spodziewają się, że lokując członka rodziny w prywatnej placówce, zapewniają mu lepszą opiekę, niekoniecznie muszą mieć rację...
Terapia, a jeśli trzeba – mycie i karmienie
Jak funkcjonują domy prowadzone legalnie? O codzienność w placówce zapytaliśmy kierowniczkę jednego z DPS-ów.
W Bydgoszczy działają trzy domy pomocy społecznej, z czego jeden – „Promień Życia” na Łomżyńskiej – dedykowany jest podopiecznym takim jak mieszkańcy „Leśnej” – osobom szczególnie schorowanym; inny „Jesień życia” na Mińskiej – osobom starszym.
Aby dostać się do jednego z nich, trzeba jednak swoje odczekać. – Możemy przyjąć maksymalnie 170 osób, ale wiadomo, że zawsze jesteśmy w trakcie przyjmowania, bo mieszkańcy odchodzą w sposób naturalny – tłumaczy kierowniczka domu „Promień Życia”, Beata Meler. – Na dziś mamy 166 osób, ale do końca miesiąca przyjmiemy cztery, bo na liście oczekujących jest 51 osób.
Zgodnie z typem domu, mieszkańcami mogą zostać osoby, u których zdiagnozowano przewlekle choroby somatyczne. By zostać wpisanym na listę oczekujących, trzeba zgłosić się do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, który przeprowadzi wywiad, zbierze dokumentację i podejmie decyzję o skierowaniu do placówki.
Podopieczni domu cierpią na różne, niekiedy połączone choroby: niewydolność serca, krążenia mózgowego, przyjmowane są też osoby po udarach, z chorobą Parkinsona, otępieniem. Nie zawsze są to osoby w bardzo podeszłym wieku.
Jak tłumaczy kierowniczka, trzeba jednak pamiętać, że DPS to placówka opiekuńcza, a nie placówka służby zdrowia: lekarza nie ma na miejscu, bo z definicji mieszkańcy, choć potrzebują opieki, nie wymagają stałego nadzoru medycznego.
W razie potrzeby do mieszkańca zamawiana jest wizyta domowa z przychodni, do której jest zapisany – z tym, jak alarmowała Grażyna Ostropolska, także były problemy w „Leśnej”.
Zatrudnione są za to pielęgniarki. – Duża część potrzeb, którą musimy zaspokoić, jest podawanie leków mieszkańcom, wymagają pomocy w przyjmowaniu ich – tłumaczy Beata Meler. – Pielęgniarki wykonują też zalecenia lekarskie, zakładają opatrunki.
Podstawowym personelem są opiekunowie, rehabilitanci, terapeuci, psycholog, wspomniane pielęgniarki i pracownicy socjalni. – Pracownicy socjalni i psycholog są wpisani w rozporządzenie w sprawie domów pomocy społecznej, pozostała kadra zależy od specyfiki placówki – tłumaczy kierownik.
Jak już zostało powiedziane, w domach dla osób przewlekle chorych wskaźnik zatrudnienia pracowników zespołu terapeutyczno-opiekuńczego nie może być mniejszy niż 0,6 na jednego mieszkańca.
Do „Promienia Życia” trafiają też osoby całkowicie zależne, leżące. Opiekunowie obsługują takie osoby, łącznie z czynnościami higienicznymi, zmianami pampersów, karmieniem. Pracują na trzy zmiany. Obok zapewnienia pielęgnacji, żywienia, pracownicy pomagają też w sprawach urzędowych, drobnych zakupach, dowożą na umówione wizyty u specjalistów – w zależności od potrzeb.
– Od 6 rano zaczynają się toalety, higiena ciała, ubieranie, przygotowanie do śniadania – opowiada Beata Meler. Czasem trzeba przenieść mieszkańca na wózek. – Po posiłku odbywają się różnego rodzaju zajęcia: terapii zajęciowej, zajęcia usprawniające, rehabilitacja, zajęcia okolicznościowe – dodaje. Zajęcia prowadzone są w grupie, ale nie zawsze. –To zależy od temperamentu mieszkańca, nie wszyscy lubią zajęcia grupowe – mówi kierowniczka.
Trafiają tu coraz ciężej chorzy
Pobyt nie jest darmowy ani w prywatnym, ani w państwowym domu opieki. Zamożność nie ma jednak wpływu na decyzję o skierowaniu do DPS-u.
Zgodnie z ustawą mieszkaniec za pobyt nie może płacić więcej niż 70 procent dochodów. Różnicę powinna dopłacać rodzina (małżonek, dzieci lub wnuki), a jeśli nie jest to możliwe – gmina. Wolę zamieszkania w placówce musi wyrazić sam zainteresowany, a jeżeli z powodu choroby nie może podjąć decyzji samodzielnie, zgodę musi wyrazić sąd rodzinny.
Domy opieki to nie hospicja – nie trafiają tu wyłącznie osoby umierające. Czas, jaki mieszkańcy spędzają w domy przy Łomżyńskiej, jest bardzo zróżnicowany. – Dom ma przeszło 45 lat. W ubiegłym roku zmarł mieszkaniec, który był tutaj od jego utworzenia – opowiada kierowniczka. – Niektórzy mieszkańcy przebywają dziesięć, dwadzieścia lat, ale są tacy, którzy przebywają tu rok, kilka miesięcy.
Jest jasne, że zapotrzebowanie na placówki świadczące całodobową opiekę będzie rosnąć. – Ostatnimi czasy są coraz cięższe przypadki. Obserwujemy, że w ostatnich latach do domów pomocy społecznej trafiają osoby, które są naprawdę bardzo zależne, w zaawansowanych stadiach swojej choroby – tłumaczy Beata Meler.
Miejsca dla swoich bliskich muszą szukać teraz także rodziny mieszkańców „Leśnej”. Jak informuje TVP3 Bydgoszcz, wojewoda na znalezienie nowego lokum 12 mieszkańcom, którzy dotąd pozostali w placówce, dał czas do 20 czerwca. Administracja Domów Miejskich już w maju wypowiedziała właścicielowi „Leśnej” umowę najmu.
Czytaj także o zerwaniu przez NFZ kontraktu z NZOZ „Leśna”: Brak lekarzy i masowe skargi. W „Leśnej” na razie leczenia nie będzie