Zabytki, którymi Bydgoszcz mogłaby się pochwalić
Zabytkowa willa przy al. Ossolińskich obecnie jest w fatalnym stanie. Ale jest szansa, że to się zmieni/ fot. Anna Kopeć
Pałacyk na Sielance , stara farbiarnia Wilhelma Koppa przy ul. Św. Trójcy, młyny Rothera na Wyspie Młyńskiej. Trzy reprezentacyjne bydgoskie zabytki powinny stać wizytówkami naszego miasta. Czy jest na to szansa?
Inne z kategorii
Pożar mieszkania w Fordonie [Z OSTATNIEJ CHWILI]
Bohaterowie Solidarności. Walka o dziedzictwo polskie, która się nie skończyła [KOMENTARZ, WIDEO]
Piękna zabytkowa willa przy al. Ossolińskich 7 wybudowana została w 1927 roku. Obecnie jest w opłakanym stanie. Zniszczone kompletnie schody, popękane szyby, niektóre okna zakryte są folią, inne zabite są deskami. Teren wokół budynku porośnięty jest chwastami. Nad pałacykiem nadal wisi brudny baner z napisem: „Do wynajęcia”.
Historia willi nie kojarzy się bydgoszczanom najlepiej. Podczas niemieckiej okupacji przy Ossolińskich 7 mieścił się Selbstschutz Westpreussen (organizacja paramilitarna), po wojnie natomiast była tam siedziba NKWD.
Od 1947 roku w pałacyku na bydgoskiej Sielance mieściła się delegatura Najwyższej Izby Kontroli. Po jej wyprowadzce w 2004 roku z budynku nie korzystał już nikt. Budynek przejęli spadkobiercy byłych właścicieli, którzy odsprzedali udziały prywatnym spółkom. Te jednak nie interesowały się w ogóle losem zabytku. Pojawiały się różne projekty, ale nigdy żadne prace remontowe tego obiektu się nie rozpoczęły.
Teraz jest szansa, że coś się zmieni. - Znalazł się inwestor, prace remontowe powinny się rozpocząć w przyszłym roku. Budynek jest pod opieką konserwatorską, wszystkie zatem projekty muszą być z nami konsultowane. Projekt adaptacji willi przy Ossolińskich był przez nas opiniowany w ubiegłym roku. W związku z tym, że jest ona wpisana do rejestru zabytków, właściciel może się ubiegać o dotację od miasta na remont obiektu– mówi Sławomir Marcysiak, miejski konserwator zabytków. Budynek ma zostać przeznaczony na działalność usługową.
Ani hotelu, ani loftów...
Dużo bardziej skomplikowana jest sytuacja budynku po starej farbiarni Wilhelma Koppa przy ul. Świętej Trójcy. To jeden z tych obiektów poprzemysłowych w Bydgoszczy, które od lat jakoś nie mogą doczekać się realizacji licznych pomysłów na jego zagospodarowanie.
W 2007 roku, kiedy właścicielem budynku została firma deweloperska z Warszawy, pojawił się pomysł przebudowy obiektu po byłym „Pralchemie” na luksusowe mieszkania. Miało tu powstać około 30 lokali, w planach były także kryty basen i zimowy ogród z widokiem na Wyspę Młyńską. Parter budynku zamierzano przeznaczyć na punkty usługowe. Żaden z tych planów nie został jednak zrealizowany.
W 2011 roku poruszenie w Bydgoszczy wywołała informacja, że w zabytkowym obiekcie powstanie hotel znanej sieci „Hilton”. Nowy właściciel budynku, spółka Stara Farbiarnia, otrzymała od Urzędu Marszałkowskiego na ten cel dotację w wysokości ponad pięciu milionów złotych. Cała inwestycja miała kosztować blisko 39 milionów złotych.
Oprócz tego, że miasto dzięki powstaniu hotelu wzbogaciłoby się o kolejne miejsca dla turystów, w końcu zagospodarowano by też obiekt, który czeka na to od końca lat 90. minionego wieku. Niestety, z tych ambitnych planów nic nie wyszło. Dotacja z Urzędu Marszałkowskiego została cofnięta, a żadne prace remontowo-adaptacyjne się nie zaczęły. W 2015 roku pojawiła się natomiast wieść, że spółka Stara Farbiarnia zamierza tam budować mieszkalne lofty, ale do dzisiaj na placu budowy nic się dzieje, a zabytkowy obiekt nadal straszy.
Pozwolenie na budowę w tym miejscu nadal jest ważne. - Nieruchomość objęta jest aktualnym pozwoleniem na budowę, z określonym przeznaczeniem obiektu pod hotel z garażem podziemnym i restauracją - informuje rzeczniczka bydgoskiego ratusza Marta Stachowiak.
Nie wiadomo tylko, kto ten hotel miałby wybudować. Spółka Stara Farbiarnia w ubiegłym roku została postawiona w stan likwidacji. Jak dodaje miejski konserwator zabytków, w przypadku tego budynku właściciel nie może ubiegać się o miejską dotację na jego remont.
Rewitalizacja młynów Rothera
Młyny Rothera cztery lata temu zostały odkupione przez miasto od dewelopera. Decyzja ta wywoła wiele kontrowersji. Władzom Bydgoszczy zarzucono się, że kupno tego zabytkowego, jednego z największych XIX-wiecznych, poprzemysłowych kompleksów w mieście, nie wiązało się z żadnym pomysłem na jego zagospodarowanie. Młyny Rothera rzeczywiście na pomysły, co z nimi zrobić, czekały kilka lat. Faktem jest również i to, że firma deweloperska nie zrobiła kompletnie nic, a w planach miała budowę hotelu.
– Bardzo dobrze wykorzystaliśmy ten czas. Przeprowadziliśmy podstawowe prace konserwatorsko-zabezpieczające zabytek przed dalszą degradacją. Przygotowaliśmy ambitny projekt i zdobyliśmy dofinansowanie unijne. Teraz możemy zlecać wykonanie dużych prac budowlanych. Są one niezbędne do tego, by mówić o pełnej rewitalizacji salonu Bydgoszczy – mówi prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski.
Na początku grudnia miasto ogłosiło przetarg na rewitalizację całego kompleksu. Pierwszy etap prac to renowacja ścian i stolarki spichrza zbożowego. Jego renowacja powinna zakończyć się jesienią przyszłego roku. W spichrzu powstanie Park Kultury, którego jedną ze stref będą „Ogrody Wody. Stany Skupienia”, nowoczesne centrum edukacyjno-wystawiennicze. Wydzielona w nim zostanie także przestrzeń na organizację biura festiwalowego, wystaw czasowych, warsztatów, konferencji, pokazów. Znajdą się w nim również sale audiowizualne i restauracja. Całkowity koszt tej inwestycji to 21 mln zł, z czego 15 mln to unijne dofinansowanie.
Prace w drugim spichrzu – mącznym, stanowiącym część kompleksu młynów Rothera, mają się natomiast zakończyć do końca 2020 roku. Jak informuje ratusz, ma on zostać wykorzystany do realizacji innych projektów, a jednym z nich jest stworzenie w tym miejscu Muzeum Mózgu, którego pomysłodawcą jest neurochirurg prof. Marek Harat.