Historia 9 lip 2017 | Krzysztof Osiński
Chwilowy powiew wolności

Od lewej: Jan Rulewski, Antoni Tokarczuk i Krzysztof Gotowski/ fot. materiały IPN

Od pierwszego Walnego Zebrania Delegatów NSZZ „Solidarność” w Bydgoszczy minęło 36 lat. Było to wydarzenie bez precedensu. Stanowiło wyłom w komunistycznym monopolu na władzę i przejaw działalności skutecznej i niezależnej od rządzących.

Powstanie NSZZ „Solidarność” spowodowało spore zamieszanie na ówczesnej scenie politycznej, chociaż formalnie była ona tylko związkiem zawodowym, a nie partią polityczną. Sytuacja ta była efektem wielu czynników, spośród których do najważniejszych zaliczyć możemy liczebność związku oraz fakt, że działał zgodnie z zasadami demokracji. Pierwszy czynnik wywoływał u rządzących strach, bowiem wskazywał, że nie mają poparcia w społeczeństwie. Większość osób popierała „Solidarność”, która była do władz – mówiąc delikatnie – niechętnie nastawiona. Najbardziej wymowne są liczby. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, której przedstawiciele rządzili krajem i decydowali o wszelkich przejawach życia politycznego, społecznego, gospodarczego, kulturalnego czy jakiegokolwiek innego, zrzeszała w swoich szeregach trzy miliony osób. Tymczasem powstała spontanicznie, w następstwie strajków z lata 1980 r., „Solidarność” po zaledwie kilku miesiącach funkcjonowania miała blisko 10 milionów członków! W regionie bydgoskim proporcje były podobnie. PZPR miała 100 tysięcy członków, podczas gdy „Solidarność” prawie 300 tysięcy. Co jednak ważniejsze, związkowcy domagali się zmian i dostrzegali, że możliwe jest odwoływanie się do innych wartości i haseł niż te, które przez wcześniejsze lata lansowała rządząca partia. Dla kierownictwa PZPR było to niebezpieczne, bo oznaczało, że pojawia się dla niego alternatywa, która zdolna będzie odebrać jej władzę.

Przygotowania do WZD

„Solidarność” odwoływała się do zasad demokracji i zgodnie z jej hasłami chciała funkcjonować. Było to novum, ponieważ wcześniej przywódcy PZPR decydowali o wszystkim, a społeczeństwo miało tylko realizować pomysły zrodzone w „światłych” umysłach partyjnych kacyków. Teraz miało być inaczej, bowiem to zwykli członkowie nowego związku zawodowego mieli podejmować decyzje i mieć na wszystko wpływ.

Jednym z ważnych ogniw demokratycznych władz związkowych miało być Walne Zebranie Delegatów. Przygotowania do jego zorganizowania trwały już od jesieni 1980 roku. Najpierw w 1143 zakładach pracy regionu demokratycznie wybrano komisje zakładowe NSZZ „Solidarność”. Do komisji tych wybrano 7520 osób, z czego 1828 przynależało jednocześnie do PZPR. Co ciekawe, 193 przewodniczących komisji zakładowych deklarowało przynależność do partii.

Następnym etapem było wyłoniono delegatów, którzy mieli reprezentować komisje zakładowe na I WZD. W celu nadzorowania procesu wyboru delegatów i przygotowania obrad planowanego WZD powołano Regionalną Komisję Wyborczą, której siedziba znajdowała się w budynku Poczty Głównej w Bydgoszczy. RKW powołała dwanaście okręgów wyborczych, których siedzibami były miasta: Bydgoszcz, Chojnice, Inowrocław, Koronowo, Mogilno, Nakło, Sępólno Krajeńskie, Solec Kujawski, Szubin, Świecie nad Wisłą, Tuchola i Żnin. Wybory przebiegły sprawnie, zakończono je w połowie czerwca, wyłaniając w ich trakcie 478 delegatów.

Przebieg spotkania

Zebranie zwołano w nieistniejącej już hali „Astoria”. Pierwotnie zamierzano debatować w dwóch turach. Po czasie okazało się jednak, że spraw do przedyskutowania było tak dużo spraw, iż należało zwołać kolejne posiedzenie. Pierwsze dwa odbyły się odpowiednio w dniach 19–21 czerwca i 3–5 lipca, natomiast trzecie 1 sierpnia 1981 roku. Na początku 1982 r. zamierzano zresztą spotkać się jeszcze po raz czwarty, ale wprowadzenie stanu wojennego pokrzyżowało te plany.

Pomimo doniosłości wydarzenia nie wszyscy delegaci potraktowali swoje zadanie w sposób odpowiedzialny. Jak się szacuje, około 15 procent delegatów nie przybyło w ogóle na związkowe obrady. Osoby, które uczestniczyły w spotkaniu, traktowały jednak swój udział z niezwykłą powagą. Podstawowym zadaniem I WZD było wyłonienie władz związkowych w regionie, w tym przewodniczącego lokalnej „Solidarności”. Ponadto, spośród uczestników WZD mieli zostać wyłonieni przedstawiciele na I Krajowy Zjazd Solidarności, planowany na jesień w Gdańsku.

Aby podnieść rangę wydarzenia, na WZD zaproszono znamienitych gości. Podczas pierwszej tury obecni byli m.in. Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz, Jan Kułaj, Stefan Kurowski oraz przewodniczący „Solidarności” w Płocku, Włocławku, Toruniu i Grudziądzu. Podczas drugiej tury wśród zaproszonych gości znaleźli się natomiast m.in.: wicewojewoda Zygmunt Tylicki, wicewojewoda Tomasz Gliwa oraz wiceprezydent Bydgoszczy Tadeusz Sztolcman, jak również wiceprzewodniczący zarządu Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność” Seweryn Jaworski oraz ks. Franciszek Blachnicki – założyciel chrześcijańskiego ruchu „Światło–Życie”.

Nadmiar emocji

Spotkanie przebiegało w nerwowej atmosferze, od kiedy okazało się, że dotychczasowy szef „Solidarności” nie dostanie funkcji przewodniczącego „z automatu”, ale będzie musiał walczyć o wybór z dwoma innymi kandydatami. Przeciwko Janowi Rulewskiemu wystartowali jego dotychczasowy zastępca Antoni Tokarczuk oraz członek władz związkowych Lech Winiarski. Kandydatom na przewodniczącego delegaci zadawali pytania. Podczas udzielania odpowiedzi doszło do ostrej polemiki pomiędzy pretendentami do fotela przewodniczącego. Winiarski stwierdził m.in., że przewodniczącym zarządu regionu powinien być człowiek zrównoważony, odpowiedzialny i kiedy trzeba – ustępliwy. Wypowiedź ta wyprowadziła z równowagi Rulewskiego, który odebrał to jako przytyk wobec własnej osoby. W geście protestu zrezygnował z ubiegania się o funkcję przewodniczącego „Solidarności” i ostentacyjnie opuścił obrady.

Decyzja Rulewskiego mogła wynikać z prostej kalkulacji. Dostrzegł on bowiem, że największe nadzieje na zwycięstwo może mieć Tokarczuk, który zdobył więcej od niego głosów w wyborach do zarządu regionu (odpowiednio 308 do 294).

Demonstracyjne wyjście z sali zmieniło jednak nastroje delegatów. Kiedy następnego dnia Rulewski zjawił się jednak na obradach i wycofał ze swojej wcześniejszej deklaracji, jego decyzja przyjęta została z entuzjazmem. Dzięki temu wygrał głosowanie i został pierwszym przewodniczącym bydgoskiej „Solidarności”.

Pod czujnym okiem służb

Obrady I WZD wzbudzały bardzo duże zainteresowanie przedstawicieli PZPR. Nie dziwi więc, że podlegli im funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa z dużym zaangażowaniem śledzili przygotowania do WZD oraz sam ich przebieg. W sposób jawny i tajny zbierano wszelkie informacje o obradach, osobach w nich uczestniczących, podejmowanych decyzjach oraz planach związkowców na przyszłość. Dzięki nim starano się wpływać na przebieg spotkania i dokumentować wszelkie wystąpienia wymierzone we władze. Pomimo zaangażowania wielkich sił i środków nie zdołano jednak w istotny sposób zakłócić obrad WZD i osłabić „Solidarności”. Nowy związek był na tyle silny, że mógł w tym momencie zapewnić społeczeństwu dostęp do powiewu wolności. Władze, aby go zdusić, musiały kilka miesięcy później wprowadzić stan wojenny.