Jak i po co powstała antypolska narracja o Jedwabnem. Spotkanie z W. Sumlińskim [RELACJA]
fot. DA Martyria
„Gdybyście jednak poszli do Żydowskiego Instytutu Historycznego i poprosili o kopie oryginału to jej nie dostaniecie, bo usłyszycie, że oryginał zaginął. Najważniejszy dokument, w oparciu o który opisano zbrodnie w Jedwabnem, zaginął.” - mówił Wojciech Sumliński podczas spotkania 16 stycznia w Bydgoskim Klubie Frondy, podczas którego dziennikarz i autor książki „Powrót do Jedwabnego” krok po kroku wykazał jak budowano fałszywą wg autora teorię o wydarzeniach w Jedwabnem.
Inne z kategorii
Przywróćmy honor majorowi Garczyńskiemu – apel o pomoc przy krypcie bohatera!
O autorze pisaliśmy przy okazji zapowiedzi spotkania tutaj
Podczas swej prelekcji Wojciech Sumliński, opierając się na podawanych przez siebie licznych przykładach, wyjaśniał krok po kroku, jak i dlaczego powstała antypolska narracja związana z wydarzeniami w Jedwabnem i z jakich powodów trwa ona do dziś.
Początek historii i zaginiony dokument
- Historia zaczyna się od niejakiego Szmula Wassersteina, który opowiada w języku jidisz o tym, jak to Polacy mordowali Żydów. Podaje wiele szczegółów, pokazuje morderczych Polaków, którzy nawet po tym jak Żydzi zostali spaleni w stodole, chodzili po nieostygłych jeszcze zwłokach, szukali złotych zębów, kosztowności, chodzili aż wyzbierali wszystko. Straszni, okrutni, morderczy Polacy. Jan Tomasz Gross opiera się na relacji Szmula Wassersteina napisanej w języku jidisz, przetłumaczonej na język polski. Powstał wyciąg [z tekstu], szkopuł w tym, że ten wyciąg różni się od relacji pierwotnej – wyjaśniał licznie zgromadzonemu audytorium Wojciech Sumliński.
- Powstały dwie relacje w języku polskim, które się różnią w kilku istotnych szczegółach – mówił dalej autor „Powrotu do Jedwabnego” - Jeżeli się różnią, warto by sięgnąć do języka oryginalnego, do języka jidisz. Gdybyście jednak poszli do Żydowskiego Instytutu Historycznego i poprosili o kopie oryginału, to jej nie dostaniecie, bo usłyszycie, że oryginał zaginął. Najważniejszy dokument, w oparciu o który opisano zbrodnie w Jedwabnem, zaginął.
Świadkowie Grossa
Dalej Wojciech Sumliński zrecenzował treść słynnej nie tylko w Polsce, ale i na świecie książki Jana Tomasza Grossa pt. „Sąsiedzi”, w której Polacy zostali oskarżeni o dokonanie mordu na Żydach w Jedwabnem. Sumliński nazywa tę pozycję straszliwą bajką, a krytykę jej zaczyna od analizy świadków, na których powołuje się Gross:
- Są to przede wszystkim ludzie z tzw. grupy Fabera. Żydzi, których zasadnicza część pracowała, służyła w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego[…] Przestępstwo, polegało na tym, że wyszukiwali Żydów o nazwiskach podobnie brzmiących do tych Żydów, których pomordowano w Jedwabnem i ci Żydzi, zeznawali, mówiąc: „To byli nasi krewni”, „Widzieliśmy jak ten i ten Polak ich mordował, działo się to w tym i w tym miejscu”. W ten sposób grupa Fabera [...] i wielu z nimi współpracujących, wyłudziło w Jedwabnem kilkadziesiąt domów, kilka w Łomży. Bardzo dochodowy bandycki proceder – relacjonował Sumliński.
Autor opowiadał o tym, jak ci właśnie świadkowie zeznawali w Sądzie Grodzkim w sprawach cywilnych o nieruchomości po rzekomych krewnych, opowiadając najpierw, że to Niemcy mordowali Żydów w Jedwabnem. Jednak po kilku miesiącach, na rozkaz Moskwy, ci sami świadkowie zmienili diametralnie swoje zeznania, obarczając współwiną Polaków za ten mord. Celem takiego działania wg Sumlińskiego miało być zochydzenie wizerunku Polski.
- Ile warte są zeznania świadka, który w ciągu kilku miesięcy radykalnie zmienia swoje zeznania i nie zmienia ich odrobinę, tylko całkowicie? - pyta Sumliński.
Kolejnymi świadkami, o których mówił, poddając w wątpliwość wiarygodność tez Grossa to zesłańcy, którzy za pospolite przestępstwa trafili na Syberię. Z powodu przebywania tysięcy kilometrów z dala od Jedwabnego siłą rzeczy nie mogli w ogóle być świadkami w sprawie. W ten sposób konstruowano pseudodowody. Autor na koniec wspomniał jeszcze o świadkach, którzy chętni byli do składania fałszywych zeznań, którymi mieli szantażować polskich mieszkańców Jedwabnego i w ten sposób wyłudzać od nich pieniądze.
- W oparciu o takich ludzi, Jan Tomasz Gross napisał swoją książkę pt. „Sąsiedzi” - mówił Wojciech Sumliński, pytając dalej - Jak to się stało, że Jan Tomasz Gross, jako jedyny badacz, dostał na prawie dwa lata na wyłączność, wszystkie dokumenty dotyczące zbrodni w Jedwabnem? Nawet te z Urzędu Ochrony Państwa opatrzone klauzurom „ściśle tajne”? Jak to możliwe, że tylko on, choć był obywatelem amerykańskim?
Przedziwna selekcja relacji w książce Grossa
O tym jak pisał swoją książkę Jan Tomasz Gross Wojciech Sumliński powiedział:
- Odpowiednio selekcjonował treści. Na przykład jest relacja o Żydówkach wymienionych z imienia i nazwiska, które widząc jak Niemcy mordują, wbiegły do stawu z małymi dziećmi na rękach, by tam się potopić. Są relacje świadków: czterech Żydów i jednego Polaka, że Polacy próbowali te Żydówki ratować. Ale jest też jedna relacja, że Polacy wbiegli do stawu z kijami, żeby je zabić. Tomasz Gross wziął tę jedną relację. Pozostałe relacje, w których świadczono o niesionej przez Polaków pomocy zostały przez Grossa odrzucone. I tak robił absolutnie z każdym materiałem dotyczącym zbrodni w Jedwabnem – stwierdził gość Bydgoskiego Klubu Frondy.
Lawina przeprosin i cichy głos historyków
Dalej autor „Powrotu do Jedwabnego” opowiedział o lawinie przeprosin za rzekome „polskie zbrodnie”.
- Przepraszano na wyścigi, nikt nie wiedział za co przepraszamy – podsumował Sumliński – Książka, za którą wszyscy przepraszają, trafia w świat. Cały świat dowiaduje się o „polskiej zbrodni w Jedwabnem”. Nasi najważniejsi przywódcy, autorytety, decydenci i niektórzy biskupi przepraszają, przyznają się do tego. Szef IPN Leon Kieres w sprawie Jedwabnego leci do Stanów Zjednoczonych, spotyka się ze środowiskami żydowskimi i też przeprasza.
W spotkaniu z Wojciechem Sumlińskim wzięło udział wielu bydgoszczan, autor opowiadał na koniec jak wyglądają aktualne wydarzenia wokół całej sprawy, podając konkretne przykłady wspomniał o współczesnych trudnościach przeprowadzenia badań nad sprawą, takich jak na przykład niemożność przeprowadzania ekshumacji w Jedwabnem. Jeśli udały się tam jakieś krótkie oględziny miejsca, badacze, już tylko po powierzchownym i krótkim obejrzeniu terenu, znaleźli dowody na poważne niezgodności w teoriach nt. Jedwabnego, za które tak chętnie się przeprasza.
- Kiedy polscy historycy po dwóch latach [poznali] co jest w tych dokumentach, próbowali protestować, ale to już było za późno. Po pierwsze ten głos był bardzo cichy, a po drugie świat już uznał „polską zbrodnię w Jedwabnem”. Po trzecie mówiono, że ten, kto kwestionuje tę zbrodnię jako polską, jest antysemitą - powiedział Wojciech Sumliński.
Nie można milczeć
Podsumowując cały proces powstawania narracji wokół Jedwabnego Wojciech Sumliński dodał:
-Musimy się bronić. Naszym orężem jest prawda. Nie ma spraw beznadziejnych. Musimy robić co możemy i po prostu się modlić - mówił autor „Powrotu do Jedwabnego”.
Pośród obecnych na styczniowym spotkaniu Bydgoskiego Klubu Frondy, był obecny jeszcze jeden specjalny gość: 92 - letni mieszkaniec Bydgoszczy, pan Marian, który jest żyjącym świadkiem wydarzeń w Jedwabnem, gdzie mieszkał jako dziecko dokładnie wtedy, gdy rozgrywała się ta tragedia.
Powyższa relacja prezentuje część wstrząsających teści w sprawie Jedwabnego, o których mówiono podczas spotkania. Na kanale youtubowym Duszpasterstwa Akademickiego Martyrii tutaj można obejrzeć nagranie video z pełną wypowiedzią zarówno Wojciecha Sumlińskiego jak i pana Mariana, zaproszonego na scenę.
oprac. MR