Historia 11 mar 2018 | Redaktor
Walczył o Polskę. Nigdy nie ukrywał swoich poglądów politycznych

Ze zbiorów Marty Skotnickiej-Karskiej

W czasie II wojny światowej walczyli z okupantami. Swoją walkę kontynuowali również po wojnie, gdy kraj był zniewalany przez sowieckiego okupanta i jego polskich pomocników. Nazywani byli Żołnierzami Wyklętymi. Walkę prowadzili również w naszym regionie. Oto jeden z nich.

Stanisław Skotnicki urodził się 30 stycznia 1920 r. w Saumur we Francji. Właśnie tutaj jego ojciec,znany legionista, żołnierz, a później generał, Stanisław Grzmot-Skotnicki, uczył się w tym czasie w Aplikacyjnej Szkole Kawalerii. Później, w latach 1921–1924, był on głównym instruktorem w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu, w latach 1924–1927 dowódcą 15. Pułku Ułanów Poznańskich, przez kolejne dziesięć lat dowódcą 9. Samodzielnej Brygady Kawalerii, przemianowanej w 1932 r. na Brygadę Kawalerii „Baranowicze”, w latach 1937– 1939 dowódcą Pomorskiej Brygady Kawalerii w Bydgoszczy, a w czasie wojny obronnej 1939 r. dowódcą Grupy Osłonowej „Czersk”. 

Droga wyznaczona przez ojca zobowiązywała, więc gdy Stanisław junior zdał w 1938 r. maturę, odbył dziesięciomiesięczne przeszkolenie w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu. Został żołnierzem, ale w dalszej karierze wojskowej przeszkodził wybuch II wojny światowej. 

Wypełniał testament ojca 

Na dwa dni przed wybuchem wojny Stanisław Skotnicki otrzymał od swojego ojca telegram o treści: „Bądź bardzo dzielny. Ojciec”. Słowa te uznać można za swoisty testament, ponieważ gen. Grzmot- -Skotnicki zginął kilkanaście dni później w czasie bitwy nad Bzurą. Natomiast jego syn wypełnił ostatnią wolę ojca, swoimi działaniami udowodnił, że słowa o „byciu dzielnym” nie pozostały tylko pustym sloganem. 

W czasie kampanii wrześniowej, jako kapral podchorąży, walczył w szwadronie cekaemów 15. Pułku Ułanów Poznańskich w bitwie nad Bzurą. Zdołał uniknąć niewoli i już od listopada 1939 r. działał w konspiracji. Na cześć ojca początkowo posługiwał się pseudonimem „Grzmot”, później używał pseudonimu „Bogoria”. 

Jesienią 1942 r. został komendantem tajnej podchorążówki AK zlokalizowanej w majątku Sobótka niedaleko Sandomierza, natomiast w okresie od kwietnia do grudnia 1944 r. był dowódcą zwiadu konnego w I batalionie 2. pułku piechoty Legionów AK mjr. Eugeniusza Kaszyńskiego „Nurta” w Górach Świętokrzyskich. Współpracował również z żołnierzami Brygady Świętokrzyskiej. W okresie tym uczestniczył w wielu potyczkach zarówno z Niemcami, jak i komunistyczną partyzantką, wykazując się wielokrotnie bohaterską postawą. Za tamte działania został awansowany na podporucznika Armii Krajowej. 

W oddziałach partyzanckich

Na początku 1945 r. zmienił miejsce stacjonowania, aby nie wpaść w ręce Sowietów. Przybył do Bydgoszczy, gdzie znajdowało się przedwojenne mieszkanie ojca. Szybko nawiązał kontakty z przedstawicielami konspiracji niepodległościowej i zaczął z nimi działać na rzecz odrodzenia państwa polskiego. Opracowano plan utworzenia poakowskiego oddziału partyzanckiego „Świerki 2”, który pod koniec kwietnia 1945 r. wprowadzono w życie. Większość żołnierzy tego oddziału składała się z członków załogi obozu dla Niemców w Zimnych Wodach. Na czele oddziału stał kpt. Alojzy Bruski „Grab”. 

Skotnicki nosił wówczas pseudonim „Pantera” i podlegał bezpośrednio por. Kazimierzowi Wróblewskiemu „Krukowi”. W czasie swojej krótkiej działalności w oddziale wykazał się niezwykłą odwagą i zaangażowaniem. Oddział stacjonował w Puszczy Bydgoskiej i chronił okoliczną ludność przed agresją sowieckich „wyzwolicieli”. W działaniach tych brał także udział Skotnicki. Przykładowo, 8 maja 1945 r. dowodził akcją, w której zlikwidowano kilkunastu Rosjan mordujących, gwałcących i okradających miejscową ludność. Oddział przeprowadził kilka tego typu akcji, ale nie działał długo. Po około dwóch tygodniach został rozbity przez Sowietów, a jego członkowie albo zostali aresztowani, albo musieli się ukrywać.

Pracował jako spiker

„Pantera” miał szczęście. Uniknął aresztowania, ale musiał zmienić miejsce zamieszkania. Przebywał koło Kłodzka, w Katowicach, aby jesienią 1946 r. ponownie przybyć do Bydgoszczy. Myślał, że będzie mógł rozpocząć nowe życie, ponieważ odpowiedział na apel płk Jana Mazurkiewicza „Radosława” z września 1945 r. i ujawnił przed władzami komunistycznymi swoją konspiracyjną działalność. W zamian miał on, jak i wiele innych osób, być objęty amnestią i otrzymać gwarancję wolności. W rzeczywistości akcja ta służyła jedynie „rozładowaniu lasów” i zebraniu informacji o akowcach, aby ich później represjonować. W Bydgoszczy Skotnicki pracował w różnych miejscach, w tym od listopada 1946 do czerwca 1947 roku w Rozgłośni Polskiego Radia w Bydgoszczy (dzisiejsze Radio PiK). Pracował tam jako spiker, prowadząc m.in. audycję „Pokrzywy nad Brdą”. Poznał tam m.in. Jeremiego Przyborę, dzięki któremu od kwietnia 1948 r. pracował również dla Rozgłośni Centralnej Radia w Warszawie jako sprawozdawca. Przygoda z radiem zakończyła się 5 stycznia 1949 r., bowiem tego dnia został w Bydgoszczy aresztowany.

Więzienie zamiast amnestii 

Skotnickiego przewieziono do Warszawy i przetrzymywano w aresztach przy ul. Koszykowej i Rakowieckiej, gdzie poddany został brutalnemu śledztwu. W listopadzie 1951 r. skazany przez Sąd Wojewódzki dla miasta stołecznego Warszawy na sześć lat więzienia. Oskarżano go o współpracę z okupantem i przynależność do organizacji o charakterze faszystowskim, jak komuniści nazywali wszelkie organizacje niepodległościowe. W rzeczywistości skazany został, co częściowo zostało zresztą również odwzorowane w akcie oskarżenia, za działalność wymierzoną w Sowietów i ich polskich współpracowników. W dokumencie tym czytamy m.in.: „W styczniu 1944 r. współpracował z bandą »Mruka« i »Tarzana« w zlikwidowaniu w rejonie Gór Świętokrzyskich oddziału partyzantki radzieckiej w liczbie pięciu ludzi pod dowództwem Mikołaja przez informowanie »Mruka« i »Tarzana « o ruchach wspomnianego oddziału partyzantki radzieckiej”. Ponadto, „W końcu stycznia 1944 r. współdziałał z bandą »Mruka« w zlikwidowaniu w rejonie Pawłowa oddziału AL w liczbie siedmiu ludzi pod dowództwem Sadoka Zygmunta ps. Orzeł przez to, że wskazał miejsce pobytu wspomnianego oddziału oraz poinformował o możliwości likwidacji w terenie”. 

Podstawą zatrzymania Skotnickiego były informacje ujawnione przez niego podczas akcji amnestyjnej. Na swoje szczęście dla siebie nie ujawnił wówczas działań prowadzonych w Puszczy Bydgoskiej. Wówczas wyrok z pewnością byłby wyższy niż zasądzone sześć lat więzienia. Odsiadywał go w więzieniu mokotowskim, obozach pracy w Potulicach i Mielęcinie oraz więzieniu w Sztumie. Od lipca 1954 r. do wyjścia na wolność w dniu 5 stycznia 1955 r. przebywał w szpitalu więziennym w Gdańsku lecząc m.in. ciężką gruźlicę, której nabawił się w więzieniu. Uważany był za groźnego więźnia. W 1953 r. przedstawiciel MBP pisał do Sądu: „Z uwagi na wysoki wymiar kary ww. więźnia transport winien się odbyć pod mocnym konwojem i w kajdankach”. 

„Nigdy się nie bał”

W 1956 r. został zrehabilitowany i mógł powrócić do „normalnego” życia. Zanim to jednak nastąpiło, musiał wyleczyć do końca gruźlicę, a także znaleźć pracę i mieszkanie, bowiem mieszkanie po ojcu zostało mu bezprawnie odebrane. Ostatecznie zamieszkał w Warszawie i tam szukał pracy. Początkowo pracował jako redaktor techniczny w Państwowym Przedsiębiorstwie Wydawnictw Kartograficznych, a od 1960 w jako dziennikarz Polskiego Radia. 

Córka Stanisława, Marta Skotnicka- Karska, wspomina: „Ojciec pracował w radio w czasach, które były trudne politycznie. W czasach, w których ludzie często bali się wychylić z czymś, co było nie »po linii i na bazie«. Mój Ojciec nigdy nie ukrywał swoich poglądów politycznych, co często przyprawiało jego szefów o przyspieszone bicie serca. Niektórzy woleli nawet nie słyszeć tego, co mówi. Sama pamiętam, jak widząc Ojca idącego korytarzem i słysząc jego wyrażane dosadnie utyskiwania na głupotę rządzących, szybko i bezszelestnie znikali w swoich pokojach redakcyjnych. Byle nie słyszeć. Ojciec nigdy się nie bał”. 

Represje w stanie wojennym 

1 stycznia 1980 przeszedł formalnie na emeryturę, chociaż cały czas pracował, prowadząc audycje radiowe. Z pracą musiał się ostatecznie rozstać 13 grudnia 1981 r., ponieważ po wprowadzeniu stanu wojennego zażądali tego przedstawiciele władz komunistycznych. Do pracy w radio wrócił w 1991 r., ale na krótko, ponieważ ze względu na wiek i zdrowie nie był już niestety w stanie swobodnie prowadzić audycji. Do samego końca życia był jednak zapraszany do różnych programów, gdzie chętnie występował w roli komentatora i dyskutanta. Zmarł 16 grudnia 2003 r., pochowany został z honorami na cmentarzu wojskowym na Powązkach. Spoczął w rodzinnym grobowcu, w którym pochowano wcześniej jego ojca, siostry oraz zmarłą cztery miesiące wcześniej żony. 

Za swoją działalność Stanisław Skotnicki był wielokrotnie odznaczany – dwukrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Partyzanckim i czterokrotnie Medalem Wojska Polskiego. W 2000 r. otrzymał awans na stopień kapitana-rotmistrza. Szkoda, że na odsłoniętym niedawno w Solcu Kujawskim pomniku żołnierzy oddziału „Świerki 2” zabrakło jego nazwiska. Mam nadzieję, że było to spowodowane jedynie przeoczeniem, a nie celowym wymazywaniem z historii niezwykle zasłużonego człowieka.

dr Krzysztof Osiński jest historykiem, pracownikiem Wieloosobowego Stanowiska ds badań historycznych Delegatury IPN w Bydgoszczy 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor