Kultura 28 lut 14:40 | Redaktor
ŻYCIE W UKRYCIU (Galeria Autorska proponuje) – odsłona 152

Wojciech Nadratowski, Ryba z meteorytu, akryl, płótno

W 152. odsłonie swojego cyklu publicystycznego Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego przybliża poezję Krzysztofa Kuczkowskiego i obrazy Wojciecha Nadratowskiego.

Krzysztof Kuczkowskipoezja


Portret poety Krzysztofa Kuczkowskiego,
Gabriela Rovski, olej, płótno, 2021

Krzysztof Kuczkowski  ur. 1955 r. w Gnieźnie. Poeta, eseista. Założyciel i redaktor naczelny dwumiesięcznika literackiego „Topos”. Organizator Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. Rainera Marii Rilkego, dyrektor Festiwali Poezji w Sopocie, edytor i redaktor serii książek Biblioteka „Toposu”. Opublikował kilkadziesiąt tomów wierszy i autorskich antologii, ostatnio: Wiersze [masowe] i inne (2010), Kładka. Wiersze duchowe (2016), Ruchome święta (2017), Sonny Liston nie znał liter (2018), a także antologie, m.in.: 
ranek / mane. eseje – szkice – przyczynki krytyczne (2020), południe / meridies. proza (2020), wieczór / vespera. poezja (2020), północ / media nox. zapiski z pamięci (2021). W 2022 r. powstał film biograficzny „Kładka Krzysztof Kuczkowskiego” w reż. Beaty Netz (dostępny na YouTube).

Laureat m.in. Nagrody Literackiej im. ks. Jana Twardowskiego, Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej im. Franciszka Karpińskiego, Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego ORFEUSZ Honorowy, Nagrody Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego GALERNIK SZTUKI. Odznaczony Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.
Mieszka w Gdyni-Orłowie.

 

MONOLOG

Zostały po nich fajansowe talerze 
łyżeczki z łezką niebieskiej emalii, meble ze sklejki 
olejne obrazy Anity, które najpierw nie mieściły się 
w autokarze do enerefu, a potem w samolocie 
do Sydney. Zresztą nie myśli się o obrazach
kiedy opuszcza się ojczyznę. To obrazy
się myślą: mężczyzna stoi w płomieniach, a tam 
gdzie powinien stać obserwator, stoi coś, co przypomina 
głowę selera i to coś przygląda się facetowi z ognia
jeśli oczywiście seler może się przyglądać
jeśli nie ma w tym porównaniu 
nic nieprzyzwoicie głupiego.

no więc problem jest z tym czymś 

Problem z adaptacją tego czegoś, nie 
nie do nowych warunków: większych przestrzeni, 
oceanu, do domu z trzema łazienkami i garażem zamiast
M3 w bloku na Oruni czy nawet do oposów podchodzących
pod śmietniki, ale do nowych ram, bo od nowych ram 
wszystko zaczyna się od nowa, tak jakby wcześniej 
czasu nie było i historii nie było, jakby wokół rozciągało się
legendarne terytorium Komanczów, o którym jeszcze 
przed chwilą nie wiedział nikt nic pewnego.

więc nowe ramy

...bo płótna Anity zdjęte ze starych i zrolowane 
pięć lat później jednak poleciały samolotem do Australii, 
a w ślad za nimi odleciały pozłacane łyżeczki deserowe, meble ze sklejki nie poleciały, bo rozpadły się pod ciężarem książek, zostały jeszcze fajansowe talerze i gdyby ktoś z was miał na nie chrapkę, to niech da znać, możemy wysłać, bo talerze najwięcej mają wspólnego z lataniem.

wszystko zaczyna się od nowa

Przypuśćmy, że to prawda, bo choć w głowie 
wszystko zostaje po staremu i to widać na tym 
obrazie, bo to coś ani myśli przestać być skołtunionym łbem 
najchętniej zakopcowanym w ziemi, wypuszczającym wąsy 
w poszukiwaniu wody, minerałów i nowych wrażeń 
chociaż niektórzy mówią, że to nie wąsy a spękania 
farby i żeby nic na siłę tzn. nie popadać w metafizyczne
spekulacje, nie dorabiać historii do historii, bo ta 
która jest wystarczająco kłopotliwa jest 
i zwyczajnie nieznośna.

no więc wszystko zostaje po staremu

Facet w dogasających płomieniach zachodzącego 
słońca – chociaż teraz to już nie wiadomo czy to na pewno 
facet, może być i to i owo, bo czasy takie, że rozróżnić trudno żeby nie obrazić i być nietolerancyjnym na przykład – i to coś zwrócone twarzą do plus minus człowieka, ten 
gadający seler mówi: tam się widzimy – mówi jakby 
wskazywał jakiś kierunek, a przecież nic takiego 
nie widać – bo musi być przecież jakieś tam 
poza obrazem jakieś tam 
choćby tam nic nie było
wypełnimy to sobą – dodaje.

koniec historii

...i na tym koniec, finito, bo ten facet ni to ni owo 
on chyba nic nie powie nie odpowie, bo on po to został 
namalowany żeby milczeć, żeby bez końca pluskać się 
w płomieniach jak salamandra i samego siebie bez końca 
rozjarzać we własnym swoim blasku cieniu przeglądać się 
rozglądać się do wewnątrz.
Więc to nigdy już nie będzie dialog?
Tak, to nigdy nie będzie dialog.
I na tym koniec?

tak, to koniec.

 

MOWNOŚĆ (II)

W czasie wojny nabawił się tężca.
Beztlenowce clostridium tetani bardziej są
bezwzględne od nadludzi z twarzami nordyckich
bambrów – nic i niczego nie boją się –
ani surowicy ani miedzianego węża
wywyższonego na palu.


W trakcie defilady zwycięstwa matka z chłopcem na ręku
na trybunę się wdarła gdzie stał niemiecki der General
– zanim zaczął służyć Hitlerowi służył kajzerowi – ci ludzie
mieli jeszcze honor – a ona darła się jak perliczka co frunęła
na drzewo i zobaczyła obojętność świata
niepojętą grozę istnienia


no więc wykrzyczała (sie sprach deutsch)
– Jestem żoną polskiego żołnierza
który za Wilusia w pruskim wojsku służył –
mąż w oflagu jak w grobie a teraz jeszcze
chłopak jedną nogą po
tamtym świecie chodzi.


Brwi jak skrzydła gawrona
w oczach zmierzch – generał patrzył na nią
wściekły i zawstydzony – w końcu samochód
i kierowcę dał do czasu aż syn wyzdrowieje.


W lazarecie krzyżyk na nim postawili.
Teraz już chłopiec stężeć mógł jak na mleku kożuch
zgiąć się jak palec wskazujący pod stopami ziemię
ale rozkaz jest rozkaz więc ten kierowca wynalazł
sanitariusza zza Buga – konowała? znachora? –
albo wyleczy albo zabije to co już i tak
na pół martwe jest.


Chłopak wziął zastrzyków sto 
wyglądał jak przejechany jeż
a po miesiącu już
po drzewach skakał jak gdyby nigdy nic –
miał żyć
miał żyć...


I dalej co?
U ogrodnika pod Gnieznem
aprykozy i kartofle woził niemieckim
żołnierzom do koszar
szczepił drzewa
gwizdał jak szczygieł.


Ten chłopiec to mój ojciec –
nie mógł wtedy umrzeć i nie
mógł wiedzieć że
nie umrze.
Wszystko musiało wypełnić się.
Czyż nie sprzedają dwóch
wróbli za asa?

 

MOWNOŚĆ (II) – wariant

„poezja jest ścieśnianiem
mową bardziej zgniecioną
sprasowaną ścisłą”
jak kostka siana – metr na metr
trzymaj się tego


tam już chłopiec mógł umrzeć
(spokojnie?, w konwulsjach?)
stężeć wykrzywić się jak turecka
szabla, ale rozkaz jest
rozkaz, więc ten kierowca,
Niemiec, wynalazł sanitariusza
zza Buga – konowała? znachora? –
pewnie jedno i drugie, ryzyk-fizyk –
powiedział znachor, albo wyleczę
albo zabiję to co już i tak
na pół martwe jest


(lejąca się woda narracji)


chłopak dostał sto zastrzyków
w kręgosłup, wyglądał jak przejechany jeż
a po miesiącu już wspinał się po drzewach,
po prostu miał
żyć, miał żyć...

i co dalej? pracował u ogrodnika
w majątku pod Gnieznem, furmanką
woził do koszar kartofle i aprykozy dla
niemieckich żołnierzy nauczył się
szczepić drzewa i gwizdać
jak szczygieł


(to już mniej ciekawe, żadnych mięśni,
kości, sama tkanka łączna)


po wojnie zaczął boksować
bił mocno, jakby każda walka
była osobistą wojną
polsko-niemiecką
bił za mocno jak na swoje
kruche kości


jeździł na zgrupowania kadry
ze Stammem itd., ożenił się i
– „albo ja albo boks” – więc rzucił sport
zaczął chorować
na serce


(dość,
poezja oczyszcza mowę z tkanki łącznej czy,
jakby ktoś mógł powiedzieć, tłuszczowej
a u ciebie co?
przerost mowy nieplewionej –

chcesz coś dodać?)


ten chłopiec to mój ojciec –  po prostu nie
mógł wtedy umrzeć i nie mógł wiedzieć,
że nie może umrzeć, wszystko musiało
wypełnić się według planu
(czyjego?)


dwa wróble za asa
to dość.

 

[W tekście wyróżnionym kursywą wykorzystano fragmenty posłowia Krzysztofa Karaska zamieszczonego w tomie Gondwana i inne wiersze (2006).]

 

Kuczkowski zna pułapki języka, ma świadomość, że zazwyczaj „raca wystrzelona w / gwiaździste niebo spada / do martwego morza / wiersza” (Odwrót), dlatego wyzyskuje rozmaite rejestry mowy, sięga po ironię i autoironię, z upodobaniem posługuje się liryką maski i roli, zagęszcza materię poetycką, wkomponowując we własne dzieło elementy współczesnej kultury masowej, zestawiając je i kontaminując z motywami biblijnymi i mitologicznymi. Wiem – zdaje się mówić – że na progu XXI stulecia nie da się przemawiać tonem ezechielowym. Sięga więc po humor, groteskę i kpinę. Daje to efekty zgoła nieoczekiwane – by się o tym przekonać, najlepiej przeczytać prozę [Głowa Orfeusza] lub jeden z najbardziej błyskotliwych wierszy w tomie, Monolog, będący próbą odpowiedzi na fundamentalne pytania: 1. czy możliwa jest dziś sztuka metafizyczna?; 2. czy język sztuki (również: poezji) współczesnej daje szansę dotarcia do prawdy o świecie i człowieku?; 3. jak mówić, by nie monologować, ale wchodzić w dialog z Innym?

Przemysław Dakowicz, Granice mowy

 

Liryka Krzysztofa Kuczkowskiego jest świadectwem (trudnego do wyrażenia) poszukiwania duchowości w świecie duchowości niesprzyjającym – zmagającym się z kryzysem wiary i chaosem aksjologicznym, kryzysem kultury i odrzucaniem jej chrześcijańskich fundamentów. Horyzont doświadczeń wyznacza poecie ciągłe balansowanie na granicy świata zewnętrznego i wewnętrznego, tu i teraz przełomu XX i XXI w. i realności zinterioryzowanej. W opisie tego doświadczenia autor Wieży widokowej odwołuje się do bogatej tradycji literackiej (np. W. Blake, R. M. Rilke, T. S. Eliot, T. Różewicz, Cz. Miłosz) i biblijnej (liczne nawiązania do Pisma Świętego i mającej w nim swe źródło topiki), a także wzorem poetów metafizycznych łączy to, co świeckie (inspiracja popkulturą) z tym, co religijne (inspiracja teologią). W konsekwencji sięga po różne konwencje mówienia o rzeczywistości: korzysta np. tyleż z zasobów ironii (i pokrewnych gestów), by krytycznie spojrzeć na widzialny świat (np. Tryb powtarzania), co aktualizuje konfesyjny, epifaniczny zapis, aby w nagłym olśnieniu zbliżyć się do jego innego oblicza, zagarniającego myśli oraz obrazy języka (np. Jęzorek).

Karol Alichnowicz, Krzysztof Kuczkowski albo „chodzi o tam. Tam”

 

 

 

Wojciech Nadratowski – obrazy


Wojciech Nadratowski, fot. Jan Kaja

Wojciech Nadratowski ur. 1957 w Wąbrzeźnie. Malarz i rysownik, zajmuje się także grafiką wydawniczą, ma na swoim koncie pokaźną liczbę opracowań graficznych przygotowanych do literatury pięknej i  poezji (Wydawnictwa Pomorze). W latach 80. XX w. współpracował z Ilustrowanym Kurierem Polskim. Od 1979 r. związany jest z Galerią Autorską Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy. W latach 1980-1984 zajmował się działaniami konceptualnymi pod auspicjami (założonego przez siebie) Biura Strat Bezpowrotnych. Jest autorem kilkunastu indywidualnych wystaw malarstwa. Uprawia głównie pejzaż oscylujący między poetyckim realizmem, abstrakcją a surrealizmem. O swojej twórczości mówi: „Jest to próba subiektywnej rekonstrukcji i przemiany zewnętrznych wartości w kompozycję ułożoną według własnej logiki i wrażliwości”.

 

 

Wolność widzenia

(…) W malarstwie Wojciecha Nadratowskiego kolejność rzeczy ważnych i tych z pozoru błahych często bywa zmieniana. Osobliwy porządek przenikających się struktur materii, przedmiotów i przestrzeni tworzy środowisko na pozór bliskie, dobrze „znane”. „Jednocześnie obrazy te prowokują do postawienia sobie pytania: dlaczego tu jest tak, skoro przyzwyczailiśmy się, że w rzeczywistości może być zupełnie inaczej? Wizyjne „rebusy” zestawione z elementów rozpoznawalnych nie są tutaj tworzone po to, by znaleźć rozwiązanie, ale po to, by badać, kojarzyć i odkrywać wszelkie współzależności. Ta plastyczna gra ma służyć percepcyjnemu przenikaniu poza nawyki i przyzwyczajenia, by w konsekwencji uczyć twórczego postrzegania. Zestawienia różnych form oddziaływających na siebie zdają się zmieniać swój pierwotny, przyswojony przez nas sens – w filozofii określa się to jako immanentną logikę rzeczy. Czemu ma to w konsekwencji służyć? Niezobowiązującej do niczego zabawie skojarzeń? A może te wizualne zabiegi stają się ćwiczeniami z wyobraźni? Bo czyż odległe tło codziennych zdarzeń, na które nieustannie patrzymy – faktycznie go nie widząc – nie może okazać się splotem nowych, ważnych inspiracji?

 (…) Nadratowskiemu z pewnością zależy, by patrząc nie przestać widzieć, by czuć współobecność z otoczeniem, by umieć przystanąć – zatrzymać się. Zatrzymać się, to znaczy zobaczyć od nowa, wnikliwiej, głębiej, inaczej, poza ustaleniami.

Jacek Soliński

 

 

 (…) zespół wartości artystycznych w świecie malarskim Nadratowskiego zostaje pogłębiony o wartości i motywy autorefeksyjne. Bowiem  Nadratowski w swoich obrazach przenikniętych wizyjnością i ładem ukazuje też swoistą auto-obecność, jako tego, który zostawia ślad, twórcy, który naznacza swoje dzieła refleksją o rozumieniu swojej artystycznej postawy czy wręcz powołania.  

 

Marek Kazimierz Siwiec

 

(…) Nadratowski uwalnia wyobraźnię od łatwych skojarzeń i zachęca do twórczej samodzielności.

Obraz może oczarowywać iluzyjnością, jeżeli powstał w  oparciu o dobry warsztat. Tak więc, dzieło malarza zaczyna żyć dzięki rzemieślniczej biegłości jego twórcy. Niewątpliwie w  kategoriach mistrzostwa możemy oceniać umiejętność Nadratowskiego w tworzeniu delikatnych przejść tonalnych, które odnajdziemy w tych pracach. Wysmakowana kolorystyka każdego obrazu kreuje atmosferę poetyckiej wizji.

Mateusz Soliński

 

 (…) sztuka to synteza. Nie zapominajmy wszak o jeszcze jednym, często pomijanym, a przecież bardzo ważnym czynniku. Sztuka to także radość, szczęście, którego doznaje artysta w chwili twórczego spełnienia, ale też uwznioślenie odbiorcy, przeniesienie jego percepcji na poziom albo kilka poziomów wyżej.

Obrazy Wojciecha Nadratowskiego są gestem artystycznej odwagi, a nawet – tak to trzeba ująć – bezczelności. Twórca dokonuje próby wykreowania całości własnego świata, od oceanicznych głębin aż po wyżyny ludzkich blokowisk i wyżej, po ciemniejący błękit nieboskłonu. Można by z tych obrazów wznieść swoisty ołtarz światu albo mówiąc inaczej - światołtarz. Dlaczego ołtarz? Ponieważ przepełnia te dzieła afirmacja życia, pomimo a może właśnie z powodu życia tego ulotności.

 

Jarosław Jakubowski

 

 

To wyobraźnia określa formę, relację pomiędzy elementami kompozycji, przestrzeń i kolorystykę w obrazie. Tłumaczy dziejące się w naszej obecności przekształcenia motywu i nowe interpretacje znanego, jak się nam wydaje, tematu. Na przedstawieniach rozpoznajemy więc „rzeczy”, widząc i czując jednocześnie, jak stworzona przez nie „rzeczywistość” różni się od tej, która nas otacza. Każdy aspekt obrazu, jego treść, forma, czy atmosfera, może nas wprowadzić na drogę nieznanych wcześniej skojarzeń. Zupełnie, jakbyśmy weszli na wyższy poziom świadomości, istniejący w nas zawsze, ale umiejscowiony gdzieś poza doświadczeniem i logiką. Jakbyśmy weszli na wyższy poziom, albo też wrócili do zapomnianych już źródeł.

 

Bawiąc się interpretacją motywu, artysta zaskakuje i zadziwia widza. Powoduje, że przejmujemy jego widzenie, przewrotne, dowcipne, często bardzo oryginalne, a zawsze – wolne. Z czasem, zdając sobie sprawę, że wielość i charakter metamorfoz jest prawie nieograniczony, kolejną z nich traktujemy jako naturalną. Patrząc, myślimy: dlaczego nie? Nie doświadczamy przy tym przykrego znużenia. Zawsze przecież jesteśmy o krok za artystą.

 

Hanna Strychalska

 

Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego w Bydgoszczy powstała 16 czerwca 1979 r.
W latach 80. należała do nielicznych prywatnych galerii w Polsce, jej aktualna znajduje się ponownie przy ul Chocimskiej 5. Twórcy Galerii: malarz Jan Kaja i grafik Jacek Soliński (obaj rocznik 1957) swoje przedsięwzięcie określili jako pozainstytucjonalne, niezależne, otwarte, wciąż poszukujące i ewoluujące. 
Charakter działań Galerii mieści się w formule przenikających się dziedzin: plastyki, fotografii, konceptualizmu, poezji, literatury, teatru, muzyki i filozofii. Cykl „Życie w ukryciu” przybliża twórczość artystów związanych z Galerią. Więcej czytaj m.in. na stronie autorska.pl. 

Redaktor

Redaktor Autor

Redaktor