Chrzest bierze moc z krwi Jezusa
Wikipedia/Gerard David
Piąta niedziela Wielkiego Postu nosiła dawniej nazwę Pierwszej Niedzieli Męki Pańskiej. Niedziela Palmowa zaś była nazywana – jak łatwo się domyślić – Drugą Niedzielą Męki Pańskiej.
Inne z kategorii
Piękno liturgii: potrzeba odnowy sakralnej muzyki w Kościele [POWĘSKI NA NIEDZIELĘ]
Aniołowie ich w niebie zawsze widzą oblicze Ojca [MAKSYMILIAN POWĘSKI]
Nazwy te pokazują, że ostatnie tygodnie Wielkiego Postu były silniej ukierunkowane na rozważanie odkupieńczej Męki naszego Pana.
W ten sposób przygotowanie do wydarzeń upamiętniających misterium Paschy Chrystusa i zarazem tajemnicy Odkupienia było wielostopniowe. Najpierw następowało trzytygodniowe Przedpoście, potem czterdziestodniowy Wielki Post, następnie w ramach tego okresu dwa Tygodnie Męki Pańskiej i wreszcie Wielki Tydzień.
W liturgii zreformowanej, która wprowadziła bardzo wiele uproszczeń (ale można się zastanawiać, czy zawsze pożytecznych) pozostały tylko dwa lub trzy stopnie: Wielki Post i Wielki Tydzień, a w nim Triduum Paschalne.
Rzeczywistość ukryta
Ale ten dwutygodniowy okres, o którym pisałem przed chwilą, nie zaniknął zupełnie. Zachował się zwyczaj zasłaniania w tym czasie krucyfiksów w kościołach. (Zdecydowanie powinny one być zasłonięte, bo bez tego symbolika odsłonięcia w Wielki Piątek staje się sztuczna i niezrozumiała). O symbolice tego zasłonięcia pisałem w ubiegłym roku. Nawiązuje ona zarówno do proroctwa Izajasza o Bogu ukrytym, jak i do tego, co wyraził św. Tomasz z Akwinu w znanej pieśni eucharystycznej „Adoro te devote”, w polskim tłumaczeniu rozpowszechnionej jako „Zbliżam się w pokorze”. Najbardziej znany przekład trzeciej strofy tej pieśni brzmi: „Bóstwo swe na krzyżu skryłeś wobec nas, / Tu ukryte z Bóstwem człowieczeństwo wraz, / Lecz w Oboje wierząc, wiem, że dojdę tam, / Gdzieś przygarnął łotra, do Twych niebios bram”.
W jakimś sensie można to powiedzieć o wszystkich sakramentach. Bóg się w nich ukrył, działa prawdziwie i z wielką mocą, a jednak niewidoczny. Tak to pięknie tłumaczy św. Tomasz: „Sakrament bodajże oznacza coś ukrytego i tajemniczego. W tym też znaczeniu Pismo św. używa tego wyrazu: »Ukrywać tajemnice królewskie jest rzeczą piękną« oraz »Mam wyjawić [wszystkim], na czym polega tajemnica planu [zbawienia], ukryta od wieków w Bogu«”. Z drugiej strony jednak, choć jest to rzeczywistość ukryta i tajemnicza, jest potężna i prawdziwa. Trzeba wciąż powtarzać, że sakramenty są niezbędnymi do zbawienia narzędziami łaski Bożej, bez których w żaden sposób nie możemy tej łaski uzyskać. Nie da się w życiu chrześcijańskim sakramentów pominąć, nie da się zbliżać do Boga inną drogą, bez życia sakramentalnego. Owszem, są pewne wyjątki dotyczące sytuacji nadzwyczajnych (o jednym z nich powiem pod koniec niniejszego tekstu). Jednak mimo ich istnienia istotą katolicyzmu, istotą zbawienia duszy jest życie sakramentalne.
I to właśnie do utraty życia sakramentalnego stosuje się ostrzeżenie Pana: „Bo cóż za pożytek człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na życiu swoim poniósł szkodę? Albo co da człowiek w zamian za życie swoje?” (Mt 16,26 w przekładzie ks. prof. Eugeniusza Dąbrowskiego; Biblia Tysiąclecia tłumaczy „na duszy” zamiast „na życiu”). Chodzi tu o życie nadprzyrodzone, które tak samo nie może trwać bez sakramentów, jak życie fizyczne nie może obejść się bez pokarmu i napoju. I właśnie dlatego najświętszy z sakramentów ma postać pokarmu i napoju.
Początek w Jordanie
Wszystkie sakramenty czerpią swoją moc z Męki naszego Pana i w tym sensie wszystkie są szczególnie związane z tym centralnym okresem liturgicznym. Zwróćmy uwagę na pierwszy z nich, jakim jest chrzest. To ten sakrament, który dał nam życie nadprzyrodzone po raz pierwszy.
Kiedy został ustanowiony? Tak jak i pozostałe sakramenty został bowiem ustanowiony przez samego Chrystusa. Jedna teoria mówiła, że stało się to po zmartwychwstaniu, słowami, którymi kończy się Ewangelia wg św. Mateusza: „Idźcie tedy i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam nakazałem” (Mt 28, 19n). Ale św. Tomasz z Akwinu kwestionuje takie stanowisko. W tym momencie sakrament ten został ogłoszony i nakazany – tłumaczy. Ale ustanowiony został wcześniej. Kiedy? By odpowiedzieć, trzeba zdać sobie sprawę, z czego wynika moc sakramentu chrztu. Jaką mocą uwalnia on człowieka od grzechu pierworodnego? Tomasz pisze: „sakramenty nowego prawa czerpią swoją moc z męki Chrystusa”. I wyjaśnia, że biorą początek z krwi i wody wypływającej z boku Pana. „Z boku Chrystusa wypłynęła woda, aby zmywać, i krew, aby odkupywać. I dlatego krew odnosi się do sakramentu Eucharystii, zaś woda do sakramentu chrztu. Ten drugi bierze moc (...) z mocy tkwiącej we krwi Chrystusa”.
Choć moc tego sakramentu płynie z męki i śmierci Jezusa, jego ustanowienie nastąpiło wcześniej, w czasie chrztu w Jordanie. W tej sprawie św. Tomasz powołuje się na autorytet św. Augustyna: „Augustyn (...) tak mówi: »Przez to, że Chrystus zanurzył się w wodach [ Jordanu], obmył wodą grzechy wszystkich ludzi«”. I tłumaczy dalej: „sakramenty ze swojego ustanowienia mają moc udzielania łaski. Wtedy przeto, jak się wydaje, jakiś sakrament jest ustanowiony, kiedy otrzymuje moc powodowania swojego skutku. Tę zaś moc otrzymał chrzest wtedy, kiedy Chrystus był ochrzczony. Wówczas też chrzest został prawdziwie ustanowiony”.
W ubiegłym tygodniu rozważaliśmy, że nie ma zbawienia bez sakramentów. Oczywiście Bóg jako wszechmocny ma możliwość udzielenia człowiekowi łaski w inny sposób. Jednak odwróćmy zagadnienie. Bóg przeznaczył dla człowieka narzędzia łaski, jakimi są sakramenty i zachęca – skorzystaj z tego – jest to w zasięgu twojej ręki. Czy więc żądanie człowieka, który nie chce tych znaków i domagałby się od Boga łaski w inny sposób, nie byłoby zuchwałością?
Chrzest krwi lub pragnienia
Ale są dwa wyjątki od sytuacji zwyczajnej. Uwzględniając te dwa wyjątki – mówi św. Tomasz – są trzy rodzaje chrztu. Chrzest z wody, czyli chrzest zwyczajny, sakramentalny. Te dwie nadzwyczajne sytuacje to natomiast chrzest krwi i chrzest pragnienia.
Jako wyjaśnienie przytoczę dłuższy wywód św. Tomasza: „Chrzest wody ma skuteczność z męki Chrystusa, którą też on w nas upostaciowuje, a ponadto ma ją od Ducha Świętego jako od pierwszej przyczyny. Otóż, chociaż skutek zależy od pierwszej przyczyny, to jednak przyczyna góruje nad skutkiem i nie zależy od niego. I dlatego bez chrztu wody można skutek tego sakramentu otrzymać wprost z męki Chrystusa, gdy człowiek upostaciowuje ją w sobie, cierpiąc dla Niego. To właśnie wyrażają słowa Apokalipsy: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili”.
Na tej samej podstawie można mocą Ducha Świętego otrzymać również skutek chrztu nie tylko bez chrztu wody, ale także bez chrztu krwi, a to wtedy, gdy tenże Duch Święty poruszy serce człowieka do wiary i do miłowania Boga oraz do żalu za grzechy; stąd też nazywa się chrztem pokuty. Mówi o tym Izajasz: „Gdy Pan obmyje brud Córy Syjońskiej i krew rozlaną oczyści wewnątrz Jeruzalem tchnieniem sądu i tchnieniem pożogi”.
Tak więc jeden i drugi zwie się chrztem, ponieważ zastępuje chrzest wody. Augustyn tak o tym pisze: „Męczeństwo niekiedy zastępuje chrzest. Święty Cyprian daje na to ważki dowód, wskazując na Łotra, który nie był ochrzczony, a do którego Chrystus powiedział: Dziś ze Mną będziesz w raju. Często zastanawiając się nad tym, dochodzę do przekonania, że nie tylko męczeństwo ponoszone dla Chrystusa może uzupełnić brak chrztu, ale także wiara i nawrócenie serca może dać to, co chrzest daje w wypadku, gdy jakieś niesprzyjające okoliczności uniemożliwiają obrzęd tego sakramentu”.
Taki chrzest pragnienia z pewnością był udziałem proroków i patriarchów Starego Testamentu, on też być może otworzył niebo tym spośród pogan, którzy nie mieli możliwości przyjąć chrztu sakramentalnego, a nie znając chrześcijaństwa, ze wszystkich sił starali się żyć w zgodzie z prawem naturalnym, zapisanym przez Boga w ludzkich sercach.
Maksymilian Powęski